James szykował się na pierwszy poważny dzień w szkole. Spakował swój śmieszny kubraczek, bo miał mieć pierwszy LAB. Trochę się stresował. W tej szkole usunięto informatykę i godzinę jakiegoś tam innego przedmiotu na rzecz większej ilości zajęć praktycznych. James tak się stresował, że nie zjadł śniadania. Zapomniał, że na pierwszej godzinie ma dwa WF, potem dwie godziny LAB-u, biologię teoretyczną i wychowawczą.
Do szkoły podwiózł go tym razem Percy. Stanley jeździł sam, bardzo drogim BMK- ą. Will miał pierwszy LAB. Jako drugoklasista na dzień dobry dostał egzamin z szycia, dlatego porozcinał dnia poprzedniego wszystkie owoce. Biedna pani Swietłana musiała wyjmować z nich najpierw nitki, zanim je poobierała do jakiegoś soku.
Ojca jak zawsze nie było w domu. James zauważył, że ten człowiek bardzo dużo pracował.
W szkole poszedł prosto do ubikacji, aby przebrać się już na WF. Miał czarną koszulkę z drogiej firmy, czarne spodnie dresowe i bardzo ładne buty do biegania.
Wyszedł z toalety, a tam czekała na niego już Pola.
- Cześć James! Wiedziałam, że Cię tu znajdę! Jak się dziś masz? Jak myślisz? Co będziemy robić podczas LAB-U?- zapytała podekscytowana.
Miała na głowie koka, a na sobie zwykły komplet sportowy.
- O cześć Pola...- powiedział odskakując trochę, bo się jej wystraszył.- Nie mam pojęcia... Wczoraj mój brat porozcinał wszystkie owoce i je zszywał... Nie wiem co będziemy robić, ale mam nadzieję, że nie wrzucą nas na głęboką wodę.- odpowiedział.
Pola zaśmiała się. Nagle rozległ się dzwonek.
- Mamy iść na drugi koniec szkoły! Szybko James! Bierz wodę i biegniemy zanim dostaniemy spóźnienie!- powiedziała ciągnąć go za rękę.
Biegali tak przez korytarze szkoły w poszukiwaniu sali gimnastycznej. Nie musieli długo jej szukać...Była wręcz ogromna. Na ścianach były ścianki wspinaczkowe, była profesjonalna bierznia, boisko do piłki nożnej i koszykówki... Nawet stanowisko do jogi!
Uczniowie szybko ustawili się klasami. Biol-medy po jednej, uczniowie z przypinkami w kształcie DNA po drugiej. James zorientował się, że w tym roku są dwie klasy Biologiczno-medyczne i dwie biologiczno-chemiczne. Nagle przyszedł i nauczyciel. Był dość wysoki. Na szyi zwisał mu czerwony gwizdek.
- Dobry! Na co czekacie? Na salę!- zawołał otwierając drzwi.
- Teraz do składziku i każdy po jednym materacu! Już!- rozkazał.
James po niego pobiegł i wyciągnął z pod sterty innych. Przybiegł jako pierwszy.
Za nim przybiegli ,,maczo" z jego klasy po minucie porozkładali się już wszyscy.
- Śniadanie jedli?- zapytał nauczyciel.
Zaciągał silnie góralskim akcentem.
Klasa się nie odezwała. Dopiero wtedy James zorientował się, że nie zjadł go z zamotania.
- Teraz... Ja wam zrobię sprawdzian. Na co czekacie?! Brzuszki na czas! Już!- zagwizdał.
James położył się posłusznie. Binder strasznie uciskał jego klatkę podczas ćwiczeń, ale nie zamierzał się go pozbywać.Po kilkunastu morderczych seriach nauczyciel podszedł do niego. James nie wiedział o co mu chodzi, po przecież dawał z siebie wszystko.
- Jak się nazywasz panoćku?- zapytał ledwo żywego nastolatka.
- James...- wydyszał
- A nazwisko?- zapytał.
- Verumes... James Verumes...- odpowiedział przestając wykonywać ćwiczenie.
Nauczyciel prawie złapał się za głowę.
- Słuchaj James... Możesz sobie usiąść. Chciałem Cię przycisnąć ale...słabo wyglądasz panoćku. Jadł coś panociek dzisiaj?- zapytał.
- Dobrze, dziękuję...- odpowiedział idąc z materacem do składziku.
Trochę niepodobało mu się to traktowanie i chciał zaprzeczyć, ale kiedy poczuł mroczki przed oczami szybko z tego zrezygnował. Myślał, że zaraz zemdleje, dlatego siedział w składziku z głową spuszczoną w dół. Potem poszedł do szatni się ogarnąć. Zrobił to najszybciej jak umiał, aby nikt go nie nakrył i wyszedł już w dziwnym wdzianku. Wyglądał jak rasowy lekarz. Nawet zrobił sobie zdjęcie. Wyglądał świetnie.
Kiedy skończył się stroić zeszła się reszta chłopaków.
- Co, pan Verumes ma specjalne traktowanie tak? My musimy ćwiczyć, a pan Verumes sobie siedzi?- zapytał drwiącym głosem Tymon.
James nie odpowiedział. Był zbyt nieśmiały na taką pyskówkę. Po prostu wyszedł i czekał przed szatnią dziewczyn na Polę. Ta wybiegła zadowolona.
- Ale rzeźnia...- wydyszała Pola, obcierając czoło ręką. Ona miała różowy kitel, białe spodnie i biały fartuch.
- Siedzimy razem, nie? Boję się LAB-U... Nie lubię krwi.
- Ja też jej nie lubię, a do siedzenia razem jesteśmy już skazani... Ja też nie lubię krwi, ale na pierwszych lekcjach to raczej nie będziemy robić nic ciekawego...- odpowiedziała dziewczyna pokrzepiającym tonem głosu.
![](https://img.wattpad.com/cover/333985675-288-k100210.jpg)
CZYTASZ
Pamiętnik Jamesa Verumes I
Teen FictionZaczynają się wakacje...Zdecydowanie najbardziej wyczekiwany okres przez wszystkich uczniów klas ósmych... Jednym z uczniów jest James Verumes. Te wakacje jednak nie idą zgodnie z planem. James zostaję sam, kiedy jego mama nagle umiera. Nieoczekiwan...