James czuł się coraz gorzej. Pocił się, było mu zimno, nos miał zawalony, a do tego noga robiła się coraz to cieplejsza... Nie wiedział co ma robić. Był już kilka razy tak chory, ale zawsze mama wiedziała co robić... Leżał wpół przytomny na łóżku. Chciał iść do łazienki zobaczyć co z nogą, ale upadł. Nie wiedział co robić. W domu był jedynie Stanley i pani Swieta. Will miał za moment wrócić zw korepetycji, Fred i Ethan byli po coś w mieście, a Percy miał dosłownie za kilka minut wracać z pracy.
James nie wiedział co robić. Nie mógł się podnieść, ani za bardzo przekręcić. Mdlał.
- Stanley?! Ciociu Swieto! Stanley!- krzyknął najgłośniej jak tylko umiał.
W mgnieniu oka w pokoju pojawiły się dwie wzywane przez niego osoby. Pani Swieta zakryła usta dłonią i od razu wyciągnęła z kieszeni spodni telefon.
- James?!- przeraził się Stanley.
Od razu podbiegł do brata. James bardzo niepewnie na niego spojrzał.
- James co się stało?- zapytał od razu- Ciociu dzwoń do braci! Szybko!- zawołał spanikowany.
- Słabo mi Stanley...- powiedział James starając się nie odpłynąć.
- Słabo? Ja pierdole... James teraz?! Kiedy w domu nie ma Freda, Ethana albo Percyego?!- warknął.- Co Ci jest? - zapytał szybko i w panice wyjmując telefon z kieszeni- Ciociu, szybko torba. Jest w gabinecie Percyego!- wydał polecenie do kobiety, która w przestrachu stała w drzwiach.
Stanley szybko zadzwonił do Freda.
- Fred?! Fred?! James... James jest bardzo ciężko chory... Fred przyjedź! Szybko!- krzyczał spanikowany do słuchawki.
- Stan co się dzieje? Opisz mi to, szybko. Będziemy za dziesięć minut. Dacie sobie radę?- od razu odpowiedział spokojnym głosem, aby nie niepokoić brata.
- Ma temperaturę... Jest mu słabo... Jezu szybko! Ratuj mnie! Nie wiem co robić!
- Uspokój się Stan. Czy James jest przytomny?- zapytał tym razem Ethan.
- Tak...- odpowiedział Stanley, któremu ręce się strasznie trzęsły.
- Czy on nas słyszy?- zapytał Fred.
- Tak...- odpowiedział słabo James.
- Dobrze... Opiszesz swoje objawy?- zapytał Ethan spokojnie.
- Jest mi zimno, mam dreszcze, kręci mi się w głowie...Czuję się fatalnie... Jak wstałem do łazienki to się przewróciłem i...I jest mi bardzo słabo...- mówił.
- Dobrze...Stan zmierz mu temperaturę. Jeśli jest wysoka powiem Ci co robić. Okej?- kierował go jak za rękę.
W tamtym momencie z całą torbą przybiegła pani Swieta.
- Mam... 39 i 4! Jezus Maria... Co ja mam robić?!- przeraził się Stanley.
- Założysz mu wkłucie, czy nie dasz rady?- zapytał Ethan.
- Dam radę...- odpowiedział Stanley nabierając powietrza do płuc. James zaczął się stresować. Stanley, który nigdy nie brał nic na serio zaczął panikować... Nie świadczyło to o niczym dobrym.
Poczuł jak starszy brat wkłada mu igłę w dłoń. Jęknął przez moment.
- Daj mu paracetamol. Oblicz miligramy. Pamiętaj. - dyktował spokojnie Ethan.
Stanley bardzo trzęsąc rękoma podawał to co kazali mu bracia.
- Stan musimy kończyć. Pamiętaj, że najważniejsze to nie panikować. Telefon nam się rozładowuje. Zadzwoń do Percyego, jeśli potrzebujesz pomocy.- powiedział Fred, a po chwili połączenie zostało przerwane.
James strasznie się bał.To teraz się dowiedzą! Brawo ja!
Stanley szybko wybrał numer do najstarszego z braci.
- Percy?! Percy, bo... Bo James jest bardzo chory... Nie wiem co robić. Ma wysoką temperaturę, Fred kazał podać paracetamol... Co ja mam robić?! Jest przytomny...- powiedział bardzo zdenerwowanym tonem głosu.
- Będę za dokładnie pięć minut. Wracam z pracy. Jestem już u nas na wsi. Niestety nie pomogę, dopóki go nie zobaczę. Zostań ze mną na lini.- powiedział bardzo niski głos
James cały czas coś jęczał. Było mu zimno i czuł się jak na jakimś ostrym narkotyku.
- Już... Już James. Zaraz przyjadą bracia...
Nagle na górę wszedł Will. Wrócił z korków. Kiedy tylko zobaczył co dzieje się w pokoju brata wszedł tam i wypytał o wszystko ciocię Swietę.
- James? James, już dobrze...- powiedział podchodząc do niego.
Nagle na górę wbiegło starsze rodzeństwo. Ethan i Fred mieli w rękach jeszcze jakieś plecaki.
- Dobrze Stan...Świetnie się spisałeś. Możesz już nam go przekazać.- powiedział Fred, kiedy Ethan od razu przysiadł obok Jamesa.
- James, słyszysz nas?- zapytał Ethan od razu wyjmując stetoskop i inne medyczne przyżądy.
- Tak...- odpowiedział mu chłopak, który ledwo patrzył na oczy.
-Osłucham Cię, zmierzę cukier i popatrzę w oczy, okej?- zapytał zakładając stetoskop.
James pokiwał głową.
Osłuchał go, szybko zmierzył cukier i zrobił podstawowe badania.
- Co Ci dolega, James?- zapytał Fred dosiadając się obok brata.
- Zimno... Kręci mi się w głowie... - opowiadał.
- To mi wygląda na grypę... Ale tak ostrą i szybką w rozwoju?- zapytał Ethan.
- Hmm... Załóżmy mu saturator...- powiedział zakładając na jego palec przyżąd mierzący tętno i saturację.
- Niska... Cholera, co mu jest?
Nagle w drzwiach stanął Percy. Popatrzył na wszystkich braci w jednym pokoju ( nie licząc Charliego, który był wtedy na treningu) i od razu wszedł i zapytał:
- Co mu jest?
- W tym właśnie problem...
Percy popatrzył na brata, który był bledszy od kartki i średnio przytomny.
Nagle dotknął jego uda na co ten się wzdrygnął i syknął. Stanley od razu się ożywił jakby połączył kropki.
- Sprawdzałem Ci nadgarstki...Ale nie uda!- powiedział odsłaniając jego rękawy. Zostało tam jedynie kilka bladych kreseczek, które były ledwie widoczne.
- Ściągaj spodnie ,James.- od razu mruknął Percy.
- Nie!- przestraszył się chłopak.- Zostawcie mnie!
- James, nie będę się z tobą bawił! Chcesz dostać jakiejś sepsy czy innego świństwa? James, ściągaj te spodnie.- warknął Percy.
- Nie!- krzyknął wpółpfzytomny. Gdyby qiedział co się dzieje nie zrobiłby z siebie kulki.
Percy postanowił się z nim nie cackać. Kiedy bracia namawiali go do zdjęcia ich dobrowolnie Percy po prostu przekręcił go na drugi bok i rozciął.
Zobaczył nie najumiejętniej założony plaster przesiąknięty krwią. Mruknął pod nosem. Wszyscy bracia zamilkli, oprócz Jamesa, który dostał czegoś w rodzaju ataku furi.
- Ile razy? Ile razy musisz coś sobie zrobić, aby przyjść do nas od razu ze swoim problemem? Ile? Od kiedy je robisz i jak stare są?- od razu ochrzanił go Percy.
- Percy, przecież on nie jest najprzytomniejszy.- odpowiedział od razu Fred.
- Od kiedy?!- ponowił jednak swoje pytanie najstarszy z nich.
- Nie wiem...- wymamrotał.
Percy ściągnął plaster i zobaczył rany z których sączyła się krew i trochę ropy. Od razu ich dotknął czym James zareagował zduszonym krzykiem.
- Boli tak? Hmm... Nic dziwnego, skoro masz tu już zakażenie. Przeziębienie plus to to mordercze duo mój drogi Jamesie...- odparł Percy wyjmując jakieś gaziki z torby.
Przetarł nimi ranę na co od razu Jakes zareagował płaczem. Okropnie bolało.
- Dajcie mu coś na ból. Fred, zajmij się tym.- podyktował Percy, przemywając rany jakimś roztworem.James aż gryzł swoją koszulkę z bólu, a Will trzymał jego nieświadome ręce. Sam był w wielkim szoku.
Percy skończył po około pięciu minutach. To było najdłuższe pięć minut w życiu Jamesa.
- Antybiotyki i porozmawiamy sobie jak oprzytomnieje...- powiedział zdejmując rękawiczki.
- To moja wina...- od razu zaczął Stan- Zobaczyłem nadgarstki i... I nie pomyślałem o innych miejscach... Byłem głupi...
- Nie prawda Stan. Nie Twoja wina. - odpowiedział Fred, przytulając młodszego.
W nocy Percy nie opuścił pokoju Jamesa nawet na minutę. Legenda głosi, że nucił mu nawet kołysanki, kiedy sprawdzał jak z ranami, aby ten się tak nie stresował... Niestety James pod wpływem temperatury oraz leków tego nie pamięta...Hej! Udało mi się wstawić rozdział! Uprzedzam, że zapewne ma wiele błędów . Miłych snów kochani i dajcie znać jak się podobało!
![](https://img.wattpad.com/cover/333985675-288-k100210.jpg)
CZYTASZ
Pamiętnik Jamesa Verumes I
Teen FictionZaczynają się wakacje...Zdecydowanie najbardziej wyczekiwany okres przez wszystkich uczniów klas ósmych... Jednym z uczniów jest James Verumes. Te wakacje jednak nie idą zgodnie z planem. James zostaję sam, kiedy jego mama nagle umiera. Nieoczekiwan...