Wielka kłótnia

194 9 32
                                    

James płakał zawzięcie. Raz się budził, drugi raz znowu zasypiał w kącie na zimnej podłodze łazienki. Pierwszy raz przyszło mu to na myśl... Tylko raz. Tylko raz...

Wykręcił żyletkę z temperówki i przyłożył ją lekko do uda... Wszystkie spodenki miał za kolana, a więc stwierdził, że nie będzie trudno tego zakryć... Bolało. Bardzo. Płakał prosząc mamę, aby przekonała tego kogo tak szybko ją zabrał, aby zabrał i jego... Przepraszał ją w myślach za to co robi... Nie przynosiło mu to zbyt wielkiej ulgi, ale myślał, że zasługuje na ból... Czuł się głupi i bezużyteczny... Czuł, że niepotrzebnie się urodził. Nadzieja i chęć wydobycia od ojca informacji o tym dlaczego go nie widział przez tyle lat nie była już dla niego wcale ważna... Chciał, aby znowu gdzieś wyjechał. Bał się, że będzie taki jak Percy, ale tamten okazał się być gorszy od Percyego... Nawet Percy, największy gbur go zaakceptował, a jego własny pożal się panie ojciec nie...
Co i rusz płakał i zasypiał ze zmęczenia, aby znów obudzić się aby płakać... Napędzał błędne koło.
Schował żyletkę z temperówki pod umywalką. Czuł się beznadziejny... Czuł, że zasługuje na to, aby cierpieć... Jest w tym domu zaledwie nie cały miesiąc i już przysporzył jego mieszkańcom tyle kłopotu...
Chciał zniknąć... Chociaż na jakiś czas... Jego własny ojciec go nie akceptował, nie miał już nikogo na świecie, nie miał ani przyjaciół ani znajomych... Po co było żyć czarnej owcy? Nie rozumiał po co go przygarnął... Zapewne niebawem odda go do domu dziecka czy do innego przytułku. Nigdy mu na nim nie zależało. Zapewne wziął go z przyzwoitości... Gdyby urodził się w dobrym ciele! Wszystko byłoby dużo prostsze...

Około godziny ósmej na podłodze w łazience znaleźli go Fred i Percy. Najpierw bali się, że coś sobie zrobił, ale potem zanieśli go do łóżka i położyli spać pod ciepłą kołdrą, zdejmując z niego koszulę. Na jego szczęście nie siłowali się z czarnymi spodniami, które o dziwo były bardzo wygodne. Obudził się o mniej więcej dziewiątej. Przed jego drzwiami kłóciło się dwóch mężczyzn. Nie wiedzieli, że ich słyszy.
- Nie jest chłopcem. Wymyśla. Nie była i nigdy nie będzie chłopcem. Do tego będzie lekarzem jak wszyscy w tej rodzinie. William także nim zostanie czy będzie chciał czy nie.- mówił bardzo ostry i ochrypły głos. Zorientował się, że musi należeć on do ojca.
- Nie zostanie jeśli nie będzie chciał. Nigdy nie ma Cię w domu. Płakał przez Ciebie przez całą noc. Czego Ty do jasnej cholery nie rozumiesz? Wiesz w jaką depresję możesz go wpędzić?!- warczał na niego Percy.

James zdziwił się. Nie pomyślałby, że ten brat będzie go kiedykolwiek tak bronił. Nawet przed własnym ojcem...

- To nie jest James! To jest moja Erika! Erika rozumiesz?! Wymyśla sobie bycie chłopcem dla jaj.- odpowiedział mu Harry.
- Dla jaj? Wiesz jak powstała jego blizna na wardze? Nie wpadł w szkło przypadkiem... Gdyby sobie wymyślał skończyłby z tym szybciej niż myślisz! Chłopak brutalnie go pobił i rzucił na szybę, że aż przez nią wypadli, a Ty mi powiesz, że sobie wymyśla? Na jego wsi chcieli odprawiać na nim egzorcyzmy! Człowieku jesteś lekarzem! Nie chcę, aby przez twoją głupotę skończył jak moi pacjęci...- prawie wykrzyczał Percy.
- Nie podnoś na mnie głosy gówniarzu! To moja córka!- odpowiedział mu Harfy Verumes.

Czyli jednak Harry był taki na jakiego wyglądał... Zimny i bezduszny bez uczuć.
- To wyjedź sobie w kolejną podróż i nas sobie zostaw. Od ierci mamy masz nas w dupie! Will widuje Cię tylko na uroczystych kolacjach! Nigdy nawet z nim nie gadałeś! Jak mogłeś...? Jak mogłeś? Wiesz co? Jesteś najgorszym ojcem jakiego mógł mieć. Za bardzo Ci przypomina o mamie?- wygarnął mu Percy.
Przez chwilę panowała cisza.
- Nie poruszaj tematu Willa i Ireny.- warknął wściekły.
- Bo co? Nigdy nie byłeś dla niego prawdziwym ojcem! Jest wychowywany przez nas! Nigdy się nim nie interesowałeś!
- Nie przeginaj Percy!- krzyknął.
- Jesteś kalainą! Taki dzieciak na Ciebie nie zasługuje, rozumiesz?! Rozumiesz kurwa?! - zaczął krzyczeć Percy.
- Zamknij się szczeniaku. Też zaczyna Ci odwalać jak Erice? - zapytał drwiącym głosem.
- Nienawidzę Cię, rozumiesz? Zmieniłeś się odkąd poleciałeś w tą podróż...
- Zmieniłem? Moja własna córka ma się za chłopaka I tylko ja widzę w tym coś złego. Nie mogę przyjąć do siebie tego, że moja maleńka królewna zamieniła się nagle w chłopaka.
- To lepiej uwierz.- warknął Percy, otwierając drzwi do jego pokoju.

James szybko udał, że śpi.

- Widzisz go? Płakał przez całą noc. Spał na płytkach w łazience. Nie skrzywdzisz go tak jak zrobiłeś to z Willem. Nie pozwolę na to.

Harry powoli podszedł do łóżka swojego dziecka. James miał ochotę wstać I mu przywalić. Używał całej swojej samokontroli, aby tego nie zrobić.
- Jest słaby. Ma słabe wyniki. Nie dokładaj mu. Jeśli go nie akceptujesz to chociaż udawaj... Wydaję mi się, że dzieje się z nim coś złego, ale nie chce nam tego powiedzieć.
Harry przeczesała włosy Jamesa drżącą ze stresu ręką. Nie wiedziałby jak przeprosić czy ,,przekonać" Jamesa do ,,bycia" Eriką... Do oczu napłynęły mu łzy. Jako człowiek twardy nie dał tego po sobie poznać.
- Kim jesteś? Synem czy córką? Czy Anna Cię zaakceptowała? Czy na prawdę jesteś chłopcem?- szeptał nad nim.
Spojrzał dyskretnie pod jego koszulkę. Chłopak pomimo duszności jakie towarzyszyły mu podczas ataku paniki nie zdjął z siebie bindera. Cały czas był ściśnięty na jego klatce piersiowej, co było dosyć niewygodne.
- Czyli jesteś chłopcem?- zapytał szeptem.- Jesteś siódmym synem? Nie mogę w to uwierzyć...
Percy przyglądał mu się.
- To James. Nawet średnio przytomny odpowiadał zaparcie, że nazywa się James. Nie wyałtował się nam. Przypadkiem użył przy nas zaimków męskich... On się wstydzi bycia sobą tato... Mówię Ci... Z nim jest coś nie tak...

W Jamesie zakwitła nadzieją... Nadzieja na to, że ojciec go zaakceptuje. Swoją drogą Percy mu bardzo przypunktował tą kłótnią... Mógł śmiało powiedzieć, że Percy tylko sztywniaka udawał a tak na prawdę wcale nie był taki okropny... Był po prostu bardzo... inny. Ale każdy człowiek jest inny i to jest właśnie w nas piękne.

Hej! Przepraszam za tak krótki rozdział, ale nie umiałabym dodać więcej do tej kłótni. Jak myślicie czemu ojciec tak nienawidzi Willa i go tak ciśnie? Czy ma to swoje drugie dno? Czy ojciec zaakceptuje Jamesa czy jedynie będzie się starał udawać? Czy Oercy wam przypunktował? Mi bardzo. Nie przedłużając dobrej nocy kochani!

Pamiętnik Jamesa Verumes IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz