To nie tak

201 12 30
                                    

- JAMES! OTWIERAJ!- darli się, waląc w jego drzwi.

James nie miał zamiaru. Leżał na podłodze zapłakany. Nie chciał ich wpuszczać. Jego walka nie ma sensu...Po co on tyle walczy?

- JAMES JA SIĘ NIE POWTARZAM! OTWIERAJ TO, ALBO JE WYWARZĘ!- krzyczał Percy.
 
James płakał na dywanie, zwinięty w kulkę. Nie chciał z nikim gadać. Wyrwał sobie jednym ruchem rurkę z nosa i rzucił ją na drugi koniec pokoju. Walenie w jego drzwi jednak nie ustawało.
- James, odezwij się chociaż!- błagał go głos Freda.
- Nie chcę z wami gadać!- krzyknął.
  Z nosa zaczęła lecieć mu krew. Musiał coś naruszyć. Nie za bardzo się z tego powodu przejmował. Wstał i zrzucił z biurka wszystko. Został na nim jedynie laptop. Potem porozrzucał pluszaki z łóżka.
- James...Odtwórz. Błagam, porozmawiajmy...- mówił spokojnie Fred, chociaż wcale spokojny nie był... Tym bardziej po odgłosach jakie zaczęły dochodzić z pokoju.
-O czym?!- krzyknął.
- Na spokojnie...Proszę...Wpuść nas- powiedział zaś Ethan- pogadajmy o tym, że nie jesteś problemem! Możesz być sobą! James co się dzieje?
- Nie mogę i dobrze o tym wiecie! Nie wy jesteście w ciele pierolonej dziewczynki, która ma w kapeluszu metr sześćdziesiąt!- krzyknął.
- James...Wpuść nas.- usłyszał sztywny jak struna głos ojca.
- Nie!- krzyknął James.
- James...Czy może wejść choć jeden z nas?- zapytał Will.

James przez dłuższą chwilę nic nie mówił. Usłyszeli jednak jak zamek w drzwiach się przekręcą. Już chcieli wbiec wszyscy, kiedy James warknął stanowczo:
- Tylko Will.
Bracia popatrzyli na Williama dość niepewnym wzrokiem.
- James, na pewno? Nie możemy wejść wszyscy...- zaczął Stanley, ale James warknął ponownie.
- Will, albo nikt!

Zrobili to o co prosił James, aby nie dolewać oliwy do ognia. Skoro wejdzie Will to może jakoś uda mu się uspokoić młodszego?
- James?- zapytał Will wchodząc i zamykając za sobą drzwi, uniemoiwiając reszcie zobaczenia czegokolwiek. - Ale masz escape room na podłodze...Nie martw się. Też czasem taki mam...
- Co ode mnie chcecie? Powiedź im, aby poszli...Po co chcecie ze mną gadać?- zapytał leżąc na boku, wpatrzony w sufit.
- James czy Ty krwawisz?- zapytał Will.
- Nie.- odparł James szybko wycierając kroplę krwi, ściągającej ze swojego nosa.
- Czemu pozwoliłeś wejść mi?- zapytał, ostroie do niego podchodząc.
- Nie wiem...- odparł chłopak- Bo może Ty mnie zrozumiesz?- głośno pomyślał.
- Postaram się...Chcesz może zadzwonić do terapeutki?- zapytał go Will.
- Nie. Wiesz...Ja sobie poczekam prostu nie radzę z tym, że jestem inny...A może na prawdę wmawiam sobie bycie chłopcem? Po drugie...Ja nie wiem!
- Spokojnie, James... Też wiele o sobie nie wiem.
- Ale Ty jesteś chłopcem od zawsze...
- Masz rację, James. Od zawsze wiedziałem, że jestem chłopcem, ale mam inny problem. Może Cię nie zrozumiem, bo...ja mam autyzm. James... Ja nie radzę sobie ze swoimi emocjami. Czasem nie wiem czemu bolą mnie dźwięki, czemu bolą mnie tekstury...Czemu nie pasuję do środowiska... Czasem też chcę zniknąć, wiesz?- przyznał mu Will.

James nie mógł uwierzyć w to co usłyszał.
Autyści kojażyli mu się raczej z przerysowanymi postaciemi ich w filmach. Kojarzyli mu się z rozpieszczonymi dziećmi, które zachowywały się okropnie. Albo z ludźmi, którzy są wysoko-upośledzeni... Ale William?! Jego brat? Mądry Will?

- Serio?- zapytał.
- No tak...
- Nie mam siły dalej...Chcę mi się krzyczeć, płakać, walić rękoma...- mówił James.
- To pokżycz ze mną. - powiedział Will- Na trzy...Razem?- zapytał.
- Okej...- odpowiedział James.
-AAAAAAAA!- wydarli się obydwoje na raz.
   Miny braci za drzwiami musiały być bezcenne.
- Wszystko okej?- zapytał Fred przestraszonym głosem.
- Tak!- odpowiedział mu Will, po czym krzyknął ponownie.
   Krzyczeli tak razem chyba przez pięć minut.
- A teraz powiedz temu chłopakowi jaki jest piękny i silny!- zawołał Will prowadząc młodszego przed lustro do łazienki.
- Ale on wcale nie jest...
- Jeśli tak o sobie mówi to w to nie uwierzy!- powiedział Will. No dalej!
- Jestem piękny i silny...- mruknął James
- Ale do kogo to? Do myszki?
- Jestem piękny i silny!- krzyknął.
- DOKŁADNIE!- odkrzyczał Will.
- A TERAZ ZAMKNIJ TEGO DEBILA W GŁOWIE, KTÓRY MÓWI ŻE TAK NIE JEST!- WRZASNĄŁ.
- ZAMKNIJ SIĘ!- ryknął James.
   Sam nie wiedział czemu i jakim cudem to pomagało.
- TAK! ZAMKNIJ SIĘ I ODDAJ JAMESA! - krzyknął Will, potrząsając bratem.
- KONIEC TWOICH RZĄDÓW !- zaśmiał się przez krzyk.
- DOKŁADNIE! - ryknął Will.
   James usiadł oddychając z ulgą. Pokrzyczenie trochę, czasem pomagało.
- I jak? Zamknął się?- zapytał Will.
- Zamknął...- odpowiedział lekko się uśmiechając.
- Możemy iść już do reszty?- zapytał Will.
- Poczekaj...Ty na prawdę masz autyzm?- zapytał.
- A nie widać po mnie?! Ale komplement!- uśmiechnął się.
- Nie domyśliłbym się.- odparł James.
- Oh, dziękuję! - powiedział Will, klepiąc go po ramieniu. - A to skoro wiesz o mnie więcej to możemy porozmawiać z resztą?- zapytał ponownie. Bracia gdyby mogli to przenikliby przez zamknięte drzwi.
- No...Dobrze.- powiedział niepewnie.
- Nie musimy jeśli nie chcesz. Mogę zostać z Tobą długo. Wiesz...Trochę Ci z nosa kapie. To co? Umyjemy się ładnie i możemy pogadać z resztą?- zapytał widząc kolejną kroplę krwi spływającą z jego nosa.
  James niepewnie kiwnął głową.
Will podstawił go pod umywalkę i delikatnie obmywał jego twarz.
- Nie płacz... To podobno szkodzi na cerę. Jesteś zbyt ślicznym chłopcem, aby płakać... Nie zasługujesz na płacz.- powiedział Will wycierając jego twarz ręcznikiem.
 
  James uśmiechnął się leciutko. Will chwycił już za klucz w drzwiach, ale powiedział:
- Chcesz to zrobić sam?
James pokiwał głową. Kiedy przekręcił zamek od razu do pokoju wpadł Percy, Ethan i Fred.
- Jejku! Nic się nie stało?
- Wszystko dobrze?
- Nic mu nie jest?- pytali jeden przez drugiego.
- James popatrzył na nich z dziwnym spokojem w oczach.
- Przepraszam...- wydukał.
- Nie...Chyba za wiele nas przepraszasz. Przeproś siebie. Co Ci do głowy przyszło?! - powiedział od razu Percy.
- Przepraszam, że was przepraszam...- odparł James.
- Dobrze, już dobrze... Wszystko dobrze. James... Czemu nie chcesz walczyć?- zapytał go Ethan.
Charlie i Stanley także chcieli wejść, ale ojciec dał im sygnał wzrokowy, że tylko ich tam brakuje. Will też nagle się ulotnił, a tak dokładniej to został wyproszony spojrzeniem przez ojca. Ten od razu zauważył brak rurki w nosie syna.
- Bo...Bo ja chcę być sobą...Sobą! Chcę być prawdziwym chłopcem, a nie mogę! Nie jest to możliwe...- powiedział- Ja po prostu chcę być gdzieś, kiedyś prawdziwym sobą...
Ethan nic nie powiedział. Jego czułe, ale silne i wytatuowane ręce przytuliły go w silnym uścisku.
- Wiemy James...Masz rację. Nigdy nie zrozumiemy jak to jest, ale...Postaramy się Ciebie zrozumieć. Nie jesteś problemem. Kiedy Cię naszło?!- mówił, nie wypuszczając szlochającego nastolatka z ramion..
- Bo przed moim przyjazdem było wam dobrze. Nie musieliście się stresować tym, że znajdziecie trupa w domu, kiedy wrócicie...
- Oh, James! Nikt nie jest tu na Ciebie zły. Nie jesteś problemem! Jesteś po prostu zagubionym chłopcem, któremu mamy obowiązek trochę pomóc...Zaraz tam niewiadomo jakie zmartwienie.- powiedział Ethan.
- Nie jestem problemem? I nie żartujecie?!
- Nigdy.Nikt. By. Cię. Nie. Oddał.Nigdzie. Oraz. Nigdy. - wycedził Percy tak, aby jak najlepiej dotarło to do chłopaka.
- Wyrwałeś sondę.- zauważył ojciec.

James nie odpowiadał. Sam nie wiedział po co to oznajmił. Chyba widać, prawda?

- Wiesz, że musimy założyć nową?- zapytał Fred.
- Nie chcę...Proszę...- odezwał się James, patrząc na brata błagalnym wzrokiem.
- James...Wiemy, że się starasz i robisz wiele. My to widzimy. Ale nie chcesz chyba znowu przeleżeć w szpitalu kilku tygodni tym razem na dożywianiu? - powiedział spokojnie Fred.
- Ale ja się staram...
- Ja wiem, James. Jesteśmy dumni, ale czasem starania nie wystarczają... Wiemy jakie to dla Ciebie trudne i , że nie jest to przyjemne, ale...Wolisz codzienną zmianę wenflonu o podobnej średnicy do tej rurki? Oj uwierz mi...Nie... No Jamesiu... Pozwolisz nam?- zapytał.
Percy chciał dodać swoje słynne ,,jeśli nie to zrobię to siłą", ale Ethan w dobrym momencie szturchnął go w bok.
- A kiedy mi ją wyjmiecie?- zapytał.
-Możemy zobaczyć ile ważysz?- zapytał Fred.
- To konieczne?- zapytał James.
- Nie musisz patrzeć na wagę...Możesz zamknąć oczy i tak chyba będzie lepiej, co?- zapytał Fred, spokojnie.
   Czasem James dziwił się, że Fred i Percy to bliźniacy, bo byli całkowicie inni.

- No...okej.- odpowiedział.
- To chodźmy...- powiedział Ethan puszczając go ze swojego uścisku.
  James wszedł na wagę z zamkniętymi oczami. Usłyszał jedynie ciche westchnienia i groźny pomruk pierworodnego.
- Dziękuję James.- powiedział Fred.- Możesz zejść.
James zszedł szybciej niż na nią wszedł. W jego myślach waga dosłownie go parzyła w głowę.
- I jak?- zapytał.
- Tragedi nie ma- uśmiechnął się do niego sztucznie Ethan. Widać było, że wymusza uśmiech.
- Ile muszę przytyć?- zapytał od razu.
- Może dwa kilogramy...Na dobry początek.- powiedział ojciec.
- Myślę, że to rozsądne.- odpowiedział Percy.

        Po kilku minutach James siedział już na łóżku. Obok niego za rękę trzymał go Ethan, a za nim siedział Percy, robiąc mu za oparcie. Ojciec przyniósł mu kubeczek z wodą i powiedział:
- Gotowy? Pij cały czas małymi łyczkami.
- Fred.- powiedział szybko.
- Co się stało braciszku?- zapytał od razu.
- Możesz Ty to zrobić?- zapytał.
- Chcesz, abym zrobił to ja? - zapytał.
- Tak...- odpowiedział.
- Dobrze.- odparł Fred, przejmując rurkę od ojca.- Zacznij pić.- powiedział.
James od razu zaczął sączyć wodę z kubaczka. Percy przytrzymał go za głowę, kiedy odruchowo chciał się wyrwać.
- Grzeczny chłopiec...- powiedział Fred, kiedy skończył swoje zadanie.
- I jak? Wszystko dobrze?- zapytał Ethan.
James niepewnie pokiwał głową.
- Przepraszam was...Zrozumcie...Chciałem być po prostu sobą...Sobą... Mężczyzną...
- James, już nim jesteś! Od zawsze byłeś.- powiedział Fred, przyklejając mu dodatkowy plaster.
- No teoretycznie tak, ale...No wiecie o co mi chodzi!
- Wiemy...Chodzi o hormony...- powiedział Percy.
James nie odpowiadał, ale było to oczywiste. Popatrzył na ojca.
- Pogadamy o tym, kiedy wyzdrowiejesz. - powiedział po czym wyszedł z pokoju.

 

Hej! Jak podobał się rozdział? Mam nadzieję, że fajny. Wiecie co...Tak się zastanawiam... Bo strasznie długie to opowiadanie wychodzi... Nie lepiej na przykład rozbić go na dwie części? Bo jak tak dalej pójdzie wyjdzie nam ich chyba 100😆 Napiszcie co o tym myślicie! Do zobaczenia w kolejnym!

Pamiętnik Jamesa Verumes IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz