Jest o co walczyć

193 11 61
                                    

     Wieczorem James obudził się obok czarnego kotka. Wokół niego poznoszone były jego zabawki. Uznał to za słodki gest.
- Cześć Zenuś...- powiedział wzdychając ciężko.

James strasznie się bał. Bracia zapewne teraz mają go za frajera. On tak na prawdę też miał siebie za frajera... Ale z drugiej strony to jakiś mały kamień spadł mu z serca. Już nie musiał ukrywać przed braćmi swojej największej tajemnicy. Nie wiedział czy przypadkiem nie mają kamery bo nagle do pokoju ktoś zapukał.
- Możemy wejść?- zapytały głosy diabelnego duo.
James nie odpowiadał, zależy skoro nie usłyszeli stanowczego ,,Nie" to nacisnęli na klamkę.
Zobaczyły łóżko Jamesa pełne zabawek, które znosił mu Zenek oraz samego Zenka śpiącego na jego najmłodszym właścicielu.
- Bo... By Cię strasznie przepraszamy... No nie chcieliśmy. Sorry, James.- zaczął Stanley.
Szczerze powiedziawszy to jeszcze ich takich nie widział. Zawsze byli tacy pewni siebie... Teraz czekali jak przedszkolaki na wymierzenie kary.
James nie odpowiadał przez długi moment.
- Powiedzieliście co myśleliście. Powiedzieliście prawdę. Nigdy nie będę chłopcem I nic tego nie zmieni.
- No co ty James?! Jesteś prawdziwszym mężczyzną niż ten cały Tymon, którego ostatnio sprałem i wszyscy chłopacy z twojej klasy razem wzięci!- zawołał Charlie- Tak nam się wymknęło bo... Myśleliśmy, że żartujesz. Serio.
- Percy was tu przysłał. Nie przepraszacie mnie z własnej woli.- ciągnął dalej, głaszcząc kota.
- Oj nie... Gdyby on nas tu przysłał to bylibyśmy tu w trumnach, gotowi do pogrzebu... On chciał nas rozszarpać, a wiedz, że jeśli on na kogoś się drze tomożna przejść trzy zawały podczas...- powiedział Stanley tak jakby wcale nie żartował.
- No jesteś męski James! Masz męski głos, masz krótkie włosy...Will też nie jest wysoki! I co jeszcze... Figury też wcale nie masz damskiej. Jak byś mi powiedział na ulicy, że jesteś Trans to bym nie uwierzył!- dodał Charlie.
James starał się uśmiechnąć.
- Serio?- zapytał.
- Nie, kurwa dla żartu. No serio!- odpowiedział mu Charlie. Odgarnął swoje sterczące, brązowe włosy do tyłu i rozłożył ręce. James najpierw nie wiedział co robi.
- No chodź...- zachęcił go.
James nie chciał się z nim przytulać, ale chęć wyściskania kogoś była większa od niechęci do brata. Sięgał mu jedynie pod szyję, dlatego wyglądał jak maluszek w objęciach wysportowanego i umięśnionego brata. Stanley dołączył do uścisku. Nawet mały Zenek wyszedł z kaptura Jamesa w którym przesiadywał i wszedł w jego czarne włosy jakby chciał tak samo się z nim przytulić.
- Ale jedz już normalnie... Nie musisz się odchudzać.- powiedział Charlie chcąc przerwać uścisk, ale James nie za bardzo go puszczał. - Ale wiem, że to trudne. Ale jedz, bo inaczej Percy znajdzie na Ciebie nie ciekawe sposoby...
James właśnie tego się bał.
- Jak będziesz bardzo prosił i normalnie jadł to może wyprosisz, aby Pervy załatwił Ci terapię hormonalną... Wiesz do tego potrzebujesz dużo badań, ale... On Ci to ogarnie.- dodał nagle Stanley.

Dla Jamesa pojawiło się światełko... Światełko nadzieji... Może będzie mógł stać się bardziej męski?! Dla niego priorytetem była by płaska klata i... I ten męski głos... To byłoby dla niego czymś cudownym. Może jeśli będzie walczył to wtedy stanie się prawdziwym mężczyzną?!

- Przepraszamy raz jeszcze... I pamiętaj, że zawsze możesz nam ufać... Jesteśmy Twoimi braćmi i w dupie mam , że tata ukrywał Cię przed nami przez tyle lat. Wreszcie jednak jesteś z nami i nie damy Cię skrzywdzić. - powiedział Stanley.
- Wepchnął tym wszystkim transfobom z budy języki do gardła i połamnę żebra, jeśli coś Ci powiedzą.- dodał Charlie.

James odruchowo się uśmiechnął. Może przemoc nie była najlepszym sposobem, ale liczyła się sama inicjatywa...

     Godzinę siedział sam w pokoju bawiąc się zabawkami i oglądając telewizję. Musiał przyznać, że terapeuta miał dobry pomysł z tymi gniotkami, bo zajmowały one skutecznie jego ręce.
Niespodziewanie do jego pokoju wszedł Fred i Percy. James odruchowo wyłączył telewizor i się wyprostował.
- Dostaniesz dietetyka James. Twoje posiłki będą dobrze zbilansowane. - zaczął Fred.- Nie wiem czemu uwierzyłeś w te głupoty jakie nagadali Ci chłopcy oraz zapewne społeczeństwo, ale nie możesz mówić, że jesteś nie męski... Męskość nie polega na posiadaniu kaloryfera na brzuchu, na bardzo nikim głosie i zaroście. Męskość to tak na prawdę wrażliwość, siła woli i cechy charakteru. Prawdziwy mężczyzna to ten, który jada ze swoją wybranką i gotuje razem z nią, a nie ten, który przychodzi do domu i oczekuje gotowego.- powiedział Fred.

Do Jamesa te słowa przemówiły... Ale jednak jak wygląda się jak ,,baba" to nie czuje się za dobrze.

- James musimy wiedzieć czy się jeszcze tniesz... Nie chcemy abyś dostał zakażenia. Wiemy, że to bardzo trudne, ale... Musisz nam to powiedzieć.- zaczął Percy.
- Czasem... Bardzo żadko...- przyznał. I tak by się pewnie dowiedzieli...
- Pokaż te miejsca.
- Po co?!- oburzył się James, zakrywając rękami.
- Bo to ważne James. Wiedz, że nigdy nie chcemy zakłucić twojej przestrzeni osobistej, ale... Czasem jest to konieczne. Tak jak przy dzisiejszym obiedzie... Może Percy zareagował zbyt ostro...- chrząknął patrząc na brata z pode łba- Ale... Ale to było konieczne... Pójdziesz z nami na wagę? - zapytał Fred delikatnie.
- Nie chcę...- odpowiedział.
- To ja zrobię to...- zaczął mruczeć Percy, ale Fred szybko odpowiedział mu:
- Nic nie zrobisz. Nie będziemy tyranami. Chodź James. Nie chcemy robić niczego przeciwko Tobie, ale wiesz, że to konieczne, prawda?- mówił bardzo spokojnym tonem głosu.

James był wdzięczny, że był tam także i bardziej przez niego lubiany bliźniak. Inaczej byłby zaciągnięty do łazienki siłą.

- To idziemy?- zapytał ponownie.
James niepwenie pokiwał głową.
- To się właśnie nazywa męskość.- odpowiedział Fred, pocierając jego ramię.
W łazience James usłyszał coś, czego bardzo usłyszeć nie chciał.
- James... Gdybyś mógł wejść na wagę bez... Ubrań. Odwrócimy się jak będzizesz się rozbierał...- powiedział bardzo delikatnie Fred.
- Nie... Nie...Nie chcę...- szeptał pod nosem, jakby bał się powiedzieć tego na głos.
- Spokojnie James... Ale wiesz, że waga może okazać się inna w bluzie i spodniach? Zobacz... To może pierwszy wejdę ja, jeśli będziesz mniej zestresowany?- powiedział zdejmując z siebie koszulę. Został w samych majtkach i skarpetkach. Wszedł na wagę i pokazała ona 80 kilo.
- Zobacz. Normalnie Percy waży tyle co ja czyli 80. W ubraniach wyjdzie nam około 83.- odpowiedział mu Fred zakładając spodnie i podkoszulek.
- Boję się...- powiedział jak dziecko.
- To zrozumiałe...- tłumaczył mu Fred.- Ale im szybciej to zrobimy tym szybciej będziesz miał to za sobą...
James powoli ściągał bluzę. Fred i Percy się odwrócili. Dbali o jego prywatność jak mogli, ale czasem niestety było to nie możliwe.
Rozebrał się do majtek i bindera. Zobaczył, że waga wskazuje trochę mniej niż myślał, że będzie.
- Możemy się odwrócić, aby zobaczyć cyfrę?- zapytał Fred.
James cicho wyszeptał;
- Tak...
Bliźniacy odwrócili się wręcz synchronicznie. Percy podniósł lekko brwi patrząc na małą cyfrę, a Fred chwalił Jamesa.
- Brawo. Jestem dumny, że odważyłeś się nam pokazać.- powiedział uśmiechając się do niego.
- James, prosiłbym Cię, abyś dał nam się obejrzeć, okej? Możemy tak zrobić?- zapytał tym razem Percy.
Bliźniacy wygląd mieli identyczny, ale głosy całkowicie inne. Percy brzmiał jak wściekły lew albo niedźwiedź,  a Fred miał bardzo miły ton głosu. Wręcz uspokajający.
- Czyli?- zapytał James jak małe dziecko, które strasznie się boi.
- Czyli daj nam się obejrzeć... Chcemy zobaczyć do czego się doprowadziłeś.- mruknął spokojnie patrząc mu w oczy, zakryte okularami.
- To jak? Możemy? Czy wolisz kogoś innego? Ale  ktoś inny na pewno nie będzie taki delikatny. Ale jeśli wolisz to możemy takiego kogoś znaleźć. - tłumaczył mu spokojnie Fred.
- Nie... Nie. Możecie to być Wy ale... Ja się wstydzę... Zróbcie co musicie, ale szybko.- powiedział zakrywając się rękoma, jakby chciał się ukryć.
Percy patrzył na jego skórę. Była blada. Wręcz bardzo blada. Nie męczyli go długo. Byli jednak dumni, że James walczył. Na udzie było coraz mniej świerzych kresek.
- Możesz się ubrać. Byłeś dzielny. To jest właśnie męskość James.- powiedział Fred podając mu koszulkę.

Po tym jak ubrał się w tempie ekspres od razu kiedy wyszedł z łazienki powitał go Zenek, wskakując mu na koszulkę i wspinając się po niej na jego głowę.
- Ale z was słodziaki... -skomentował Fred.
- Od jutra zaczynasz spotkania z dietetykiem. Na prawdę chcemy, abyś z tego wyszedł. Nie jest jeszcze źle. To dopiero początki.- powiedział Percy.-Wyjdziesz z tego zanim się rozwinie. Mówiłeś chłopcom o tym, że chciałbyś przejść medyczny proces tranzycji... Jeśli będziesz się starał i wyjdziesz to pomyślimy.- dodał Percy, a na jego twarzy malował się lekki uśmiech.
-Serio!?- podekscytował się James- Nie żartujesz?
-Ja raczej żadko żartuję...-odpowiedział Percy.
-Dziękuję!- zawołał przytulając się do bliźniaków. Fred też go przytulił i zaczął się śmiać pod nosem, Percy zaś chciał się odsunąć, ale Fred pchnął go lekko po plecach.
   

    James zrozumiał, że ma o co walczyć. Musi walczyć o siebie. Wiedział jednak, że walka nie będzie łatwa.

  Hej! Jak się podoba nowy rozdział? Chyba oststni na dziś ;) Jak myślicie? Czy James będzie walczył?  Czy da sobie radę? Czy bracia będą go wspierać? A jak zareaguje szkoła?  Do zobaczenia kochani i słodkich snów wam życzę <3

Pamiętnik Jamesa Verumes IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz