Epizot

179 8 27
                                    

   James leżał przez długi czas. Nie miał nawet siły wstać z łóżka. Brzuch powoli zaczynał go boleć, a epizod depresyjny nie pomagał. Ostatnimi rezerwami energii zwlokł się z łóżka i przebrał w ciepłą i wygodną pidżamę. Wskoczył na łóżko i był zwinięty w kuleczkę.
Włączył telewizor i zaczął oglądać jakiś denny serial, ale zasnął w połowie. Zenek wszedł mu pomiędzy ręce, bo było mu tam cieplutko.
    Po godzinie z pracy wrócił Percy. Zawsze po powrocie sprawdzał co słychać u jego braci. Zapukał i kiedy nie usłyszał odpowiedzi ostrożnie uchylił drzwi. Zobaczył dużą kulkę zwiniętą na łóżku. Obok był pluszak żabki. Podszedł dalej.
Wyłączył telewizor, który cichutko grał i usiadł na łóżku obok chłopca. Przyłożył dłoń do jego czoła cały czas coś mrucząc pod nosem jak to miał w zwyczaju robić, kiedy o czymś myślał. Kotek też zamruczał przyjaźnie jakby odpowiadał mu na ciągłe warknięcia. Percy uśmiechnął się lekko.
- James, śpisz?- zapytał cicho, odgarniając włosy z jego czoła.

James cichutko jęknął na słowa Percyego. Otworzył leniwie oczy i widząc twarz najstarszego brata aż się wzdrygnął.
- Oh,Percy!- zawołał zdziwiony.
- Witaj, drogi bracie. Czemu śpisz o tak wczesnej porze?- zapytał zdziwiony.
- Trochę słabo się czuje...- odpowiedział wyjmując z rąk kota, któremu nie podobało się wyjście z pod ciepluteńkiej kołderki.
- Co Ci jest James? To coś poważnego?- zapytał zmartwiony.
- Nie... Ja się gorzej czuję, ale tak wiesz... W środku. Tak to mi chyba nic nie dolega... Nie mam po prostu siły...- odpowiedział niepewnie.
- Potrzebujesz czegoś, James? - zapytał Percy swoim oficjalnym głosem.
- Nie... Odpoczynku...Chyba. Jeszcze nigdy się chyba tak nie czułem...- odpowiedział
- Nie szkodzi. To zrozumiałe. Dasz radę iść do szkoły?- zapytał wstając z łóżka.
- Nie wiem... Powiem Ci wieczorem, Percy.- odpowiedział przecierając zmęczone oczy.
- W takim razie zostajesz. Do końca tygodnia. Słyszałem od Willa, że miałeś przykrą przygodę w szkole...Radzisz sobie z tą sytuacją jaką jest miesiączka?- zapytał.
- Raczej tak, ale dziękuję za pytanie.- odpowiedział uśmiechając się do niego.
- Mów, kiedy będziesz czegoś potrzebował Jamesie. W środę przyjeżdża tata... Wiem, że nie za bardzo się dogadujecie, ale nie denerwuj się za bardzo. Wiesz, że nie dam Ci zrobić krzywdy.- powiedział robiąc lekki uśmiech pod nosem.
- W środę? Ale... Każesz mi zostać tydzień w domu...- odpowiedział szybko. Wiedział, że nie ma absolutnie na nic siły, ale to będzie oznaczało, że jest totalnie nie męski... Nie nie...  Trzeba ,,wziąść się w garść " i wstać z łóżka...Ale kiedy to takie trudne!

- W środę, a ty zostajesz w domu do poniedziałku. Tak Jamesie, zostaniesz z tatą pod jednym dachem. Nie przejmuj się, nie zje Cię.- powiedział dotykając jego loczków.

      James przespał cały dzień. Tak go ten cały głupi epizod wziął, że nie miał on siły nawet iść pod prysznic. Zdecydował więc, że umyje się rano...
     Rano jednak też nie miał wiele sił. Może troszkę więcej niż miał dnia poprzedniego, ale cały czas nie tryskał energią... Nastnego dnia miał przyjechać ojciec. Musiał jednak zejść na śniadanie. Zmusił się do tego z nie rozczesanymi włosami i podkrążonymi oczami. Na loczkach siedział Zenek. Śmiesznie wyglądał kociak, który czasem przesiadywał chłopcu na głowie.

W domu był już jedynie Ethan i standardowo czytał swoje książki o tematyce medycyny, popijając czarną kawą w maleńkiej filiżance.
- James? Dobrze się czujesz?- zapytał patrząc na nastolatka, który kiepsko wyglądał.
- Nie za bardzo...- odpowiedział rozkładając się na blacie.
- Co się dzieje?- zapytał odkładając książkę na bok, uprzednio zaznaczając stronę na której skończył przypadkowym papierkiem.
- Wiesz co... Terapeutka nazywa to jakimś głupim epizodem, a ja już mam go dosyć...- odpowiedział.

Serio miał dość samych czarnych myśli, braku chęci do czegokolwiek oraz całkowitego braku siły. On chciał walczyć i żyć. Ale to było tak bardzo trudne...

Ethan popatrzył na niego wzrokiem pełnym współczucia. James usiadł do stołu. Leżała tam zupa pomidorowa i herbata. Starał się włożyć łyżkę do buzi, ale...Ale coś go powstrzymywało. Zaczął otwarcie płakać nad jedzeniem. Ethan wstał i usiadł obok nastolatka. Dotknął jego ręki. James podniósł głowę.
- No? Dalej... Dasz radę.- powiedział pokazując głową na leżącą łyżkę.
- Nie dam rady Ethan...Ja nie mogę. Nie mogę!- prawie krzyczał.
- Krzycz James jeśli musisz. Płacz jeśli musisz. Jeśli musisz to nawet zrzuć całą zastawę z półek... To pomaga często Percyemu...- westchnął, głaszcząc go po dłoni- Ale musisz jeść. Bardzo dzielnie walczysz...Czy dasz się pokonać czerwonej wodzie?- zapytał podnosząc łyżkę.
James podniósł zapłakaną głowę i popatrzył na jedzenie.

Musisz walczyć James! Dasz radę! No? Musisz pokazać, że jesteś prawdziwym chłopcem... James, dawaj!

Ethan wziął go na swoje kolana.
- Jemy, James. Proszę Cię...Chociaż kilka łyżek...- powiedział Ethan głaszcząc jego tłuste włosy.
- Nie mogę...Tak przepraszam... Tak przepraszam...- totalnie rozkleił się na idealną koszulę brata.
- Nie Twoja wina braciszku...- odpowiedział Ethan głaszcząc go po plecach uspokajająco.
- Moja Ethan...Moja!- płakał krzycząc.
- Nie kochanie... No już... Wiesz co... Trochę śmierdolisz...Pomóc Ci się ogarnąć? Umyć Ci włosy?- zapytał miłym tonem głosu- Nie mam dziś dyżuru, dlatego mogę pozwolić sobie na zrobienie spa dla mojego braciszka.
James lekko uśmiechnął się podczas płaczu.
- Dziękuję Ethan... Wam wszystkim... Jesteście dla mnie tacy cudowni, a ja nie zasługuję...- powiedział.
- Nie dziękuj. Zasługujesz.A zaraz poczujesz się  jak książę!- powiedział biorąc go na ręce.
   

     Zaniósł go na górę. Tam wciągnął go pod prysznic. Wyszedł do czasu, kiedy James nie ubrał się w czystą pidżamę w tym czasie zmieniając mu pościel na ulubioną z ogromnej kolekcji najstarszego brata. Pościel w minionki. Ogarnął mu trochę pokój, a kiedy James wyszedł rozczesał mu włosy i nałożył na nie odżywkę, cały czas go rozśmieszając. Widząc okropne samopoczucie brata przyniósł małe ilości jedzenia i picia w śmiesznych kubkach i włączył jakąś komedię. Robił wszystko przez cały dzień, aby James poczuł się jak najlepiej się dało. Co jakiś czas starał się go nakarmić jakąkolwiek ilością jedzenia. James próbował i starał się jak mógł, ale tamtego dnia na sam widok jedzenia dostawał czegoś w rodzaju mdłości. Był jednak wdzięczny Ethanowi za to co dla niego robił. Był wdzięczny wszystkim braciom. Nie wszyscy mieli takie szczęście jak on... Niektórzy nie mieli nikogo kto by ich nakarmił, uspokajał i rozśmieszał...James miał ogromne szczęście, bo on miał aż szóstkę takich osób przy sobie. Był za to wdzięczny.

Nawet po południu po morderczej walce z jedzeniem, Ethan nie opuścił pokoju brata. Leżał z nim na łóżku, przytulając jego chude ciałko w delikatnym uścisku. Był dumny ze swojego braciszka.
- Wiesz, że Cię kocham? Wszyscy Cię kochamy. Nawet Stanley w co jest Ci zapewne ciężko uwierzyć... Ale wiesz co... Ja bym się chyba poddał... Jesteś taki dzielny... Mój chłopiec... Mój mały, piękny chłopiec...- szeptał mu do ucha, rozczesując jego świerzo-umyte loczki ręką- Nigdy Cię nie opuścimy... Nie damy też zrobić Ci krzywdy... Bo jesteś naszym małym, słodkim braciszkiem...- wyszeptał po czym pocałował go w czubek głowy.
  
     Zasnął z nim pod kocykiem. Nawet się nie zorientował kiedy była godzina osiemnasta. Jego silne ramiona z wytatuowanymi różnymi wzorami dalej oplatały Jamesa tak, jakby chciał go unieruchomić i nigdy nie oddać. Z długiego dyżuru wrócił Percy. Reszta chłopców poszła razem się rozerwać, dlatego byli w domu całkiem sami.
  Najstarszy wszedł do pokoju Jamesa. Zobaczył na łóżku ubranego w pidżamę nastolatka, leżącego pod bardzo mięciutką kołdrą. Przytulał go Ethan, który leżał w dresie. Na szafce nocnej była miska od zupy, którą James dostał już na śniadanie, co oznaczało, że nie wiele zjadł... Percy mruknął jedynie cicho, unosząc lewy kącik ust na wzór uśmiechu. Dotknął Ethana w ramię, a ten obudził się jak na zawołanie.
- Co robiliście przez cały dzień? Dlaczego nie odbierałeś telefonów?- zapytał Percy patrząc na zaspanego Ethana.
- Nie odbierałem, bo cały dzień przy nim siedziałem. Najpierw walczyliśmy ze śniadaniem, potem z prysznicem, później z poczuciem winy i obiadem, a teraz? Teraz odpoczywamy po tym bardzo ciężkim epizodzie... Mam nadzieję, że nie będzie długi.- westchnął.

Percy spojrzał na Jamesa. Pogłaskał delikatnie jego policzek dłonią i wyszeptał:
- Mój dzielny chłopiec... Dzielny, piękny chłopiec...

Hej! Jak się podoba nowy rozdział? Piszcie jakiekolwiek pomysły jak macie i życzę wam kochani dobrych snów i cudownego weekendu <3

Pamiętnik Jamesa Verumes IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz