- Czyli jesteś James?- zapytał ponownie ojciec chłopaka, który udawał, że śpi.
- No mówię Ci chyba po raz setny!- warknął na niego Percy. Percy zyskał w oczach Jamesa. Bardzo.
- Nie mogę w to uwierzyć... A zachowuje się jak chłopiec? Ma opinię psychologa, psychiatry, seksuologa...
- Nie myśl jak lekarz, a jak człowiek.- warknął na niego Percy.
Harry Verumes zdawał się słuchać swojego syna. Chyba tylko Percy umiał mu się postawić.
- Nie mogę... Nie mogę w to uwierzyć...
- To lepiej to zrób. James wstydzi się siebie. Gdyby się nie wstydził to powiedziałby nam od razu na starcie. - Cały czas mruczał Percy jak wielki, czarny niedźwiedź, którego ktoś miał czelność zbudzić ze snu.
- Muszę lepiej ją poznać, aby stwierdzić czy kłamie, czy nie...
Percy westchnął ciężko.
- Czy Ty masz coś ze słucham? Idź może do Ethana, aby sprawdził Ci słuch...- warknął pod nosem.
- Myślałem, że wszystko będzie inaczej... Może gdybym był przy niej od początku to... To byłoby inaczej.
- Masz rację. Byłoby inaczej. Zabiłby się przez Ciebie. Nawet jego matka mieszkająca na wsi go akceptowała... Ty nie umiesz? Doktorze hablitowany i profesorze kardiologi? - mruknął Percy. Jego głos brzmiał, jakby miał zaraz uderzyć ojca.
- Nie dopuściłbym do tego... - odpowiedział Harry.- Daj mi minutę... - dodał wskazując swojemu pierworodnemu na drzwi.
Percy wyszedł posłusznie.Jamesowi coraz ciężej było udawać sen. Usłyszał jak ojciec mruczy coś pod nosem.
- Pokaż mi. Pokaż, że jesteś chłopcem. Pokaż mi prawdę.- wymruczał w stronę Jamesa.Ten dalej udawał twardy, kamienny sen.
- Uważasz się za mojego siódmego syna? Udowodnij, że nim jesteś...- dodał wychodząc z pokoju.
Kiedy wreszcie ojciec wyszedł wszedł za nim Percy. James miał ochotę go przytulić i podziękować za wszystko co zrobił dla niego. Gdyby nie on, ojciec zapewne nigdy by go nie zaakceptował. A nawet nie starałby się tego zrobić...
Percy mrucząc jak niedźwiedź podszedł do jego łóżka. Przeczesał jego włosy.
- Nie dam Cię skrzywdzić James... On taki jest... Od zawsze trochę dziwny... Tak reaguje na inność. Zobaczysz... Będzie dobrze. Jesteś pięknym chłopcem i nie daj wmówić sobie, że tak nie jest... Odpoczywaj James. Odpoczywaj...- dodał przytulając go lekko.
James poczuł, że zaraz po jego policzku spłynie łza... Szczęścia, smutku i wszystkich emocji na raz..
- Nie bój się ojca... On taki jest James... Serio.- dalej mówił mu Percy.
James gdyby nie to, że miał zamknięte oczy to mógłby przysiądź, że Percy się uśmiechnął.
Było to raczej rzadki widok na twarzy starszego brata. - Odpoczywaj James... Jestem z Ciebie strasznie dumny.- powiedział całując go raz jeszcze i wychodząc z pokoju.James od razu zaczął płakać... Ma wsparcie! Ktoś się nim interesuje! Percy nie da mu zrobić krzywdy... Miał ochotę wybiec z pokoju i wyściskać go za wszystkie czasy. Siedział jednak w łóżku, sam nie wiedząc czemu płacze. Przytulał swoją żabkę, która nazywała się Achilles. Miała różowo-biało-niebieskie serduszko na brzuszku... doszyła je mama, chcąc mu pokazać, że całkowicie się z nim zgadza. Nie zamierzał rozmawiać z ojcem. Z drugiej strony to ojciec nawet by nie chciał... Zastanawiały go jednak jego słowa... Jak ma mu pokazać, że jest chłopcem? Jakim cudem? Przecież ubiera się męsko, ma krótkie włosy? Chodziło mu może o zachowania? Nie jego wina, że wczoraj grał... A może bardziej o jakąś wytrwałość czy coś? Może ojciec ma go za całkowitego nieudacznika? A jeśli schudnie i pokażę mu, że umie odmówić sobie wiele dobroci, to wtedy uzna go za pełnoprawnego syna? Nie rozumiał...Czuł się jak zerówiaczek, którego dopiero co przyprowadzono do szkoły i musi rozstać się z mamą i tatą całkiem nie wiedząc czemu i co go tam czeka... Czuł się jak jakiś przybłęda, którym zresztą był...
Zaczęły się wspomnienia... James nigdy nie miał dobrze. Przypomniał sobie jak kiedyś w przedszkolu chciał się bawić ze wszystkimi dziećmi, ale te powiedziały, że zamiast dostać jakąś ludzą formę jak mama, tata, brat czy cokolwiek... Pozwolono mu się z nimi bawić pod warunkiem, że będzie krową... Ciągnęli go za uszy i koszulkę... Straszne wspomnienia. James nigdy nie dzielił się nim z mamą i nikim... Zachowywał je dla siebie... Pamiętał też jak kiedyś w pierwszej klasie były mikołajki... Dzieci losowały co komu kupią... On chciał samochodzik. Na jego nieszczęście wylosował go bardzo nie miły chłopak. Dał mu autko ze zdartym lakierem, sam odpakowując jego prawidłowy prezent na oczach klasy...
Kolejne było wspomnienie kiedy dzieci w szkole schowały mu do plecaka śnieg... Wszystko było mokre i mama musiała kupować mu nowe zeszyty.
James mógłby pochwalić się ogromną kolekcją takich nie za ciekawych wspomnień... Niestety James miał chyba tylko takie... Nie zdawał sobie sprawy jak został skrzywdzony. Zrobił się bardzo głodny przez ciągłe rozmyślanie. Nie mógł się powstrzymać... Pozwolił sobie na trochę jedzenia, byleby nie przekroczyć liczby zjedzonych przez niego kalorii...Normalnie zszedłby na dół w piżamie, z nie uczesanymi włosami... Teraz kiedy usłyszał, że musi udowodnić ojcu męskość zerwał się z łóżka I nim się obejrzał zrobił nawet poranny trening. Miał w łazience wagę. Nie wiedział czy bracia postawili ją specjalnie czy po prostu każdy taką posiadał, ale sprawdził ile waży. Waga pokazywała 56 kilo. Z jego wzrostem była to waga prawidłowa... Dla Jamesa wydawała się ogromna. Wpadł na ,,wyśmienity" pomysł zejścia do conajmniej 50...
Oczywiście możemy się domyśleć, że nie był to cudowny pomysł, ale dla Jamesa w tamtej chwili wydawał się wybawieniem...
Nie wiedział, że przyniesie mu więcej kłopotów niż kożyści, ale... Bardzo chciał być męski...
Na dół zszedł czysty, pachnący i idealnie ubrany jak jego bracia... Nawet jego czarne i kręcone jak u barana włosy były idealnie ułożone.
- Dzień dobry.- powiedział biorąc już jedynie letnią herbatę ze stołu. Codziennie pani Swietłana pażyła im rano herbatę w ich kubkach... Percy miał zwykły, klasyczny, czarny w którym codziennie była bardzo mocna kawa, Fred posiadał za to idealnie biały w którym była najczęściej kawa z dużą ilością pianki. Ethan także był kawoszem. On delektował się late, które pił w dużym kubku z niedźwiadkami. Stanley i Charlie posiadali kubki w kształcje postaci z gier w jakie grali, w którym była gorąca czekolada z bitą śmietaną. Will miał śmieszny kubek w kształcie głowy baby-yody w którym pijał zieloną herbatę. Jamesowi kubek wybrał Will. Był w kształcie świnki...Uznał go za tak słodki, jak jego brat. James uśmiechał się na jego widok. Zauważył, że Harry Verumes piją w zwykłym kubku ze srebrną literą ,,H" na przodzie. Zorientował się, bo taki właśnie kubek stał w zlewie.
Przysiadł do stołu z resztką łososia, jaki został z poprzedniej kolacji... Jadł go niechętnie i w ciszy. Do czasu, kiedy w pokoju nie pojawił się ojciec...Miał ochotę z tamtąd uciec i najchętniej pod peleryną niewidką. Nie ruszył się nawet na centymetr, bo sparaliżowało go spojrzenie jakim obdarzył go Harry Verumes. James prawie zakrztusił się kawałkiem łososia, który został mu w ustach. Wyprostował się jakby ktoś wsadził w niego kij od miotły i patrzył na Harrego tak, jakby wcale się go nie bał.
Verumes się jednak nie raczył odezwać, co jeszcze bardziej stresowało Jamesa.
- Nic nie powiesz?- zapytał nagle.
James nie miał pojęcia o co mu chodzi. Przecież chyba nie będzie go przepraszał?
- Na prawdę ?- zapytał ponownie siadając przed nim.
James miał ochotę uciec. Żołądek podchodził mu pod gardło.
Dopiero wtedy zorientował się, że chodzi mu o jego płeć.
- Czy na prawdę jesteś chłopakiem?
James nie miał odwagi zaprzeczyć, ani przytaknąć. Nie mógł się ruszyć... Z drugiej strony jakby mógł to dawno by z tamtąd uciekł.
- Chcę usłyszeć od Ciebie, że jesteś mężczyzną... Teraz się tak nie zachowujesz...- ciągnął dalej.
- Jestem chłopakiem...- odpowiedział szybko James, lekko łamiącym się głosem.
- Nie mężczyzną, a chłopakiem...?- powiedział takim głosem jakim na początku zwracał się do niego Percy.
James nie wiedział co dopowiedzieć.
- A w takim razie Stanley Charlie i Will są mężczyznami?- zapytał, udając, że nie paraliżuje go spojrzenie Harrego.
- Will jest chłopakiem. - odpowiedział jakby to było oczywiste.
James nie rozumiał o co mu chodzi.
- To w takim razie ja też jestem chłopakiem... Jestem od niego młodszy...- odpowiedział udając pewny siebie głos.
Harry patrzył mu prosto w oczy. Mieli identyczne niebieskie tęczówki, jednak te Jamesa były ciepłe, a te Harrego przypominały góry lodowe na biegunie.
Harry wydawał się lekko zasmiać.
- Zobaczymy... Sam to ocenię kim jesteś... Masz u mnie szansę... James.Poczekaj... Czy ojciec nazwał go właśnie James?! Niemożliwe? Na pewno mu się przesłyszało...
Hej! Jak wam niedziela mija? Mam nadzieję że dobrze ;) Miłej końcówki weekendu i do zobaczenia niebawem w kolejnym rozdziale!
CZYTASZ
Pamiętnik Jamesa Verumes I
Roman pour AdolescentsZaczynają się wakacje...Zdecydowanie najbardziej wyczekiwany okres przez wszystkich uczniów klas ósmych... Jednym z uczniów jest James Verumes. Te wakacje jednak nie idą zgodnie z planem. James zostaję sam, kiedy jego mama nagle umiera. Nieoczekiwan...