Siódmy syn

203 7 22
                                    

       Tydzień strachu zleciał bardzo szybko. Ojciec miał być w domu za trzy godziny. James myślał, że wyjdzie z siebie. Rano wymiotował ze stresu przed spotkaniem z wybitnym kardiologiem i alergologiem, znanym na całym świecie ze swoich wykładów i wywiadów...
Około godziny przed jego spotkaniem był już gotowy , przebrany w czarną koszulę i tak samo czarne spodnie. Dreptał zestresowany po pokoju. Słyszał jak za ścianą Will robi to samo. Postanowił do niego iść. Oczekiwanie samemu było strasznie ciężkie...
Zapukał do drzwi i kiedy usłyszał ,,proszę" wszedł do środka. Zobaczył tam Willa, który poprawiał sobie marynarkę przed lustrem.
- Tata...Jaki on jest?- zapytał.
- Dowiesz się.- odpowiedział mu Will- Jest człowiekiem nie do opisania...
Odpowiedział dalej pindrząc się przed lustrem.
- Ale nie jest taki jak Percy?- zapytał, bo strasznie chciał usłyszeć odpowiedź, że jest bardziej jak Fred...
- Jest. Pod wieloma względami... Jesteśmy jego połączeniem.- odpowiedział w taki sposób aby nie wyjawić za wiele. Irytowało to Jamesa.
- A on wie? O mnie?- zapytał niepewnie.
- Nie wie.- odpowiedział Will- Sam musisz mu to powiedzieć.
- Czyli dla niego jestem Erika?- zapytał niedowierzając... Percy mu nie powiedział?!
- Tak. Percy powiedział, że to twoja sprawa czy mu to powiesz... Zrób to jak najszybciej, bo będzie ,,Erikował" ile wlezie... Zawsze chciał mieć córkę... Wiesz... Nie Twoja wina, że mu coś nie wyszło...- uśmiechnął się Will.
   James jednak nie za bardzo miał chumor, aby odwzajemnić jego uśmiech. Zawiódł ojca na dzień dobry... A przynajmniej tak mu się wydawało. Dla zabicia czasu grał z Willem w doble Harrego Pottera. Raz wygrywał jeden, raz drugi. Nim się obejrzeli wielką brama, którą widać było z wielkiego okna w pokoju Willa otworzyła się i wjechało za nią luksusowe BMW 7...
- O tata!- zawołał Will wyglądając za nie I patrząc na auto, które powoli wjeżdżało do garażu podziemnego, który znajdował się pod zamkiem. James był w nim raz kiedy Percy wnosił go do domu. Było tam wiele drogich aut, ale nie widział ich skrupulatnie ,bo wszystkie były starannie okryte czarnymi plandekami, aby się nie zniszczyły.
- Idziesz? Będzie dobrze. Nie martw się. Tata zrozumie.- zapytał Will kładąc mu rękę na ramieniu.
James pokiwał głową. Kiedy oni wyszli z pokoju synchronicznie wręcz wyłoniła się także reszta braci. Wszyscy byli odpicowani do ostatniego centymetra swojego ciała. Nawet Stanley ogarnął swoje zawsze rozczochrane, jasne włosy. Nawet się nie odezwali. Dla Jamesa było to dziwne... Może tak po prostu witali swoich członków rodziny? Dlaczego mieli by się tak stroić na spotkanie z tatą?
- Usłyszeli szczęk zamka na dole i zaczęli schodzić. Od najstarszego do najmłodszego. James ustawił się więc za Willem, który cały czas rzucał mu pokrzepiające spojrzenie. James myślał, że zacznie się dygotał ze stresu. Nie bał się tak spotkania braci, jak spotkania z tatą...

To twój tata James! Twój tata... Nie może być taki okropny! Uspokój się !

Nagle przez drzwi przeszedł mężczyzna, niosący ogromną walizkę.

Odwrócił się i wtedy James zobaczył jego twarz... Nie wyglądał na przemiłego człowieka. Miał idealnie wypielęgnowaną brodę, kręcone, ale idealnie ułożone włosy w kolorze czarnym z siwymi pasmami. Miał na nosie okulary. James wiedział więc po kim odziedziczył wadę wzroku. Był wysoki, a jego skóra wydawała się być opalona. Percy, Fred on i Will byli do niego bardzo podobni. Stanley i Charlie musieli więc być podobni do swojej mamy.
- Witam moich synów! Jak się macie?- zapytał od razu przytulając się z każdym z kolejna.
Percy uśmiechnął się nawet lekko, kiedy ojciec go uścisnął.
- Mój młodszy pierworodny! Jak się masz Fryderyku?- zapytał podchodząc do drugiego z bliźniaków, który od razu na jego widok się wyszczerzył.
- Witaj tato. Dobrze...Trochę nam Ciebie brakowało.- odpowiedział robiąc z nim typowo męski uścisk.
- Ethan! Jak w pracy?- zapytał.
- Dobrze tato.- odpowiedział uściskając go.
- Charlie i Stanley...- westchnął- Nie byliście za niegrzeczni? Nie wysadziliście domu w powietrze?- zapytał w stronę swoich dwóch średnich synów.
- Nie...Byliśmy aniołkami.- odpowiedziali synchronicznie.
- Aniołkami zła chyba...- zaśmiał się lekko - Ale dobrze, że was widzę.- powiedział ściskając każdego osobno.
- William...- przesunął się w stronę chłopaka, który stał uśmiechnięty- William... Ile książek przeczytałeś z tych, co Ci kupiłem?- zapytał odwzajemniając jego uśmiech.
- Dwadzieścia osiem i pół.- odpowiedział dumnie.
- Mój mądry synek...- powoedział ściskając go tak samo jak resztę braci- Popraw krawat- dodał jednak kiedy zobaczył, że wychodzi mu z pod marynarki.
Przyszła kolej na Jamesa.

Erika, Erika, Erika...Nie James. Erika. Jeszcze nie. Nie powiem mu na dzień dobry.

James myślał, że żołądek podejdzie mu do gardła. Tak się stresował, że prawie zaczął trząść się jak galaretka.
Ojciec popatrzył na niego niepewnie.
- Ty to zapewne moja królewna Erika... - powiedział w jego stronę.
James pokiwał niepewnie głową.
- Miło mi Cię poznać Eriko.- powiedział całując jego dłoń i wyciągając zza pleców mały bukiecik kwiatów.
James się uśmiechnął. Pierwsze wrażenie jakie zrobił na nim tata było dobre.
- Skąd masz tę bliznę kochanieńka?- zapytał dotykając go lekko w usta.
James nie wiedział co odpowiedzieć.
- Eee...ee...Wpadłem ostatnio na szkło i tak mi zostało...- odpowiedział po chwili namysłu.
- Nic Ci nie było?- zapytał niedowierzając, że została mu jedynie blizna na wardze.
- Nie...
- Masz szczęście...Stanley po spotkaniu ze szkłem ma bliznę na kolanie... Miło mi Cię poznać córeczko.
James uśmiechnął się.
- To co? Idziemy coś zjeść?- zapytał w stronę uśmiechniętych i zadowolonych ze spotkania z nim ,synów.

Usiedli do stołu. Tym razem to Harry Verumes  usiadł na szczycie. Ani jeden ani drugi bliźniak nie usiadł naprzeciw niego. James przysiadł się za Wiliamem, który szczerzyła się od ucha do ucha.
- Nic wam nie było w czasie mojej nieobecności? - zapytał patrząc na Stanleya i Charliego. - Nie połamaliście się? Aż dziwne i zdumiewające...
- My nie... - odpowiedział Stanley, ale spojrzał na Erikę . Percy przestał się uśmiechać. Ethan pobladł.- Ale księżniczka rozwaliła sobie głowę...
Harry przekręcił głowę w stronę Percyego i Freda.
- Mieliście jej pilnować. Co się stało?- zapytał ostrym tonem, takim jaki używał Percy kiedy ktoś go zdenerwował.
- Nic poważnego... - odpowiedział szybko James.
- Zastanawiam się jak doszło do tego, że stało Ci się coś w głowę... - warknął, mierząc wzrokiem trójkę najstarszych.
- Poślizgnęłam się i rozcięłam głowę... Nic poważnego.
Ominął fakt utraty przytomności i podtopienia.
Harry Verumes mruknął, po czym wrócił do jedzenia.
- A chłopcy? - zapytał patrząc na Stanleya i Charliego.
- Oni oprócz małej butelki nie zaliczyli nic więcej.- odpowiedział Ethan.
Widać było, że nie chcą wiele wyjawić.
- Tak? Hmm... Widzę, że mieliście tu ciekawie... - mruknął.

James się zestresował.

- Jak się  czujesz w tym domu?- zapytał Harry.- Percy nie przesadza czasem, albo Stanley z Charliem nie dokuczają mojej królewnie?- zapytał uśmiechając się do niego lekko.
- To nie księżniczka... To książę.- prychnął Charlie.
Percy zdzielił go wzrokiem. Za późno.
- Co?!- zapytał jakby usłyszał niesmaczny żart.
- To jest James tato... Udaje chłopaka...- dodał Stanley.
Harry nie mógł uwierzyć.
- Eriko, to prawda?! - zapytał szybko.

James niepewnie pokiwał głową. Nie wiedział jak zareaguje jego tata.

- To kpiny prawda? To niesmaczne kpiny? Może wygląda jak chłopak, ale to żart?- zaczął śmiać się Harry. Myślał, że na serio go wkręcają.
- Nie tato...- odpowiedział Will za niego- On nie kłamię. On jest chłopcem. Siódmym synem.

Harry wyglądał jak okropnie zaskoczony i zarazem obrażony...
- Nie prawda...- powiedział.- To jest moja córka. Nie róbcie sobie głupich żartów.- warknął.
Nawet Percy się nie odezwał.
Wszyscy siedzieli cicho. James wyszedł. Biegł po schodach, płacząc straszliwie... Jego ojciec go nie akceptuje! To okropne! Nie radził sobie z tą myślą. Słyszał jak Harry na dole coś jeszcze gada na dole z chłopakami udając, że się śmieje... James za to płakał w swoim pokoju w kąciku... Jego ojciec go nie akceptuje... Na pewno go odda... Na pewno. Nie potrzebne mu takie dziecko. Jest do niczego. Jest bez sensu...
Płakał tak długo, że zasnął w kącie pokoju.
Jego tata go nie akceptuje jako siódmego syna... Siódmy syn... Jak on strasznie chciał być warty tego tytułu...
Hej! Jak się podobał rozdział? Jak myślicie? Co zrobi James? Czy ojciec go zaakceptuje i przeprosi? Czy zaakceptuje go jako siódmego syna? Mam nadzieję, że się podobało ;) Do zobaczenia w kolejnym rozdziale !

Pamiętnik Jamesa Verumes IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz