Jeziorko

237 9 22
                                    

   James nie za wiele jadł od dwóch dni. Był z tego niezwykle dumny, chociaż kręciło mu się w głowie przy każdym szybszym ruchu to codziennie rano biegał i dawał z siebie wszystko, aby wyglądać męsko. Tamtego dnia na śniadanie zjadł mały talerzyk zupy i wybiegł z domu. Podwórko było tak duże, że nie musiał wychodzić za ogromną bramę, aby zrobić przynajmniej trzy kilometry biegając dookoła sadu. Tamtego dnia po bieganiu chciał spróbować wykąpać się w jeziorku. Skorzystał z okazji, że Charlie i Stanley pojechali do kolegów i na pewno się na nich nie natknie wziął koszulkę na zmianę i ręcznik. W biegu sprawdził wodę. Była cieplutka i nagrzana od słońca. Słońce świeciło i łapało promieniami jego bladą skórę. Miał nadzieję, że ją opali. Poznał lepiej Percy'ego... Oczywiście kazał mu się kremować kremami od słońca , bo ,,opalenizna jest ładna, ale jeśli jest bezpiecznie zrobiona"...
Po bieganiu pozwolił sobie zjeść kilka malin i truskawek. Widział piękne góry, których czubki okrywał śnieg. W górach był raz w życiu na wycieczce szkolnej. Strasznie podobało mu się morskie Oko i wspinaczka na Giewont... Teraz Giewont widział ze swojego okna w pięknym zamku... Oglądał piękne lasy i wzniesienia na których pasły się owieczki.  Dotarł do jeziorka. Umiał pływać, dlatego nie bał się nawet niespodzianek w postaci zmian w głębokości. Wszedł powoli. Woda serio była gorąca. Działała kojąco na jego zmęczone mięśnie. Było płytko. Jeziorko miało wyprofilowane siedzenia z kamienia na których przysiadł do samej szyi, aby przyjemne bombelki, które nie były spowodowane specjalną maszynką do ich wytwarzania masowały jego mięśnie. Siedział tak dłuższą chwilę patrząc się w niebo. Latały na nim piękne ptaki, oraz przesuwały się białe chmury... Było pięknie, ciepło i przyjemnie. James rozmyślał nad wszystkim i nad niczym. Zastanawiał się jaki profil liceum wybrać... Może zostać lekarzem jak jego starsi bracia? A może jakimś wybitnym polonistą? Nie miał pojęcia kim chce zostać... Był zdezorientowany wyborem szkoły... Miał ogromny wybór. W Zakopanem jak i w pobliskich miastach roiło się wręcz od dobrych uczelni i wyśmienitych liceów... Podobno jedno było założone i finansowane przez jego ojca... Może by iść tam? Rozmyślał tak przez długi czas... Właśnie James miał w życiu ten problem, że totalnie nie wiedział co chciałby robić w życiu... Nigdy się nad tym specjalnie nie zastanawiał... Chciał wyjść, ale poślizgnął się na kamieniach i runął do tyłu, uderzając głową o mały kranik... Zemdlał, a na powierzchni wody wystawały jego plecy, nie dając mu szansy na oddech.
  Na jego szczęście przechadzał się tamtędy Percy. Widząc brata w wodzie, leżącego głową w dół momentalnie do niego podbiegł i wyciągnął, mocząc rękawy swojej koszuli. Z nosa chłopaka powoli ciekła krew.
- James?! James!- zaczął sprawdzać jego przytomność, zachowując zimną krew.
Chłopak nie odpowiadał. Od razu zaczął dawać mu wdechy ratownicze. Chłopak momentalnie wypluła z siebie wodę.
- Grzeczny chłopiec... Dobry chłopiec...Zostań ze mną... Zostań...- powtarzał próbując doprowadzić go do świadomości. James jednak cały czas nie odpowiadał. Percy szybko wyklikał coś w swojej opasce po czym przykrył go ręcznikiem i próbował go obudzić.
- James... Budzimy się! Koniec spania! James... James! Pobudka! James, słyszysz mnie?
James nie odpowiadał. Był nieprzytomny co bardzo go martwiło. Tak samo martwiła go krew z nosa. Zobaczył, że pośród gęstych i ciemnych włosów sączy się krew.
- Cholera jasna... ETHAN!- krzyknął w stronę domu. Nie ruszał Jamesaz bo mógł mieć uszkodzony kręgosłup.
Wybiegł z niego dobrze zbudowany mężczyzna w dresie. Był spokojny, jakby wiedział co go czeka.
- Dzwoniłeś po karetkę?- zapytał szybko Percy  widząc brata, który podbiegł do niego z czerwoną torbą.
- Tak. Będą za moment.- odpowiedział Ethan oglądając szczegółowo brata.
- Krew...- powiedział przykładając dłoń do jego głowy.
- James! No obudź się do cholery jasnej! Chłopaku walczymy! Nie śpimy!
James jakby usłyszał jego nawoływanie i kiedy Ethan po raz setny chyba sprawdzał jego przytomność na jego twarzy pojawił się grymas bólu jaki sprawiały mu palce prawie wkładane pod obojczyki.
- James? Rozmawiaj ze mną! Słyszysz mnie chłopaku?-  od razu zapytał go Percy.
James nie wiedział co się stało... Pamiętał jak jedynie poślizgnął się nad jeziorkiem, a potem... A potem nic... Otworzył oczy I zobaczył nad sobą Percyego i Ethana. Bał się. Nie wiedział co się stało. Co się dzieje?!
- Dzielny chłopak...Dzielny.- pochwalił go Ethan.
- Jak masz na imię?- zapytał go od razu Percy, bojąc się, że jego brat mógł mieć jakiś problem neurologiczny.
- J...James.- powiedział cicho i próbował wstać, ale szybko powstrzymały go przed tym  bardzo stanowcze, ale delikatne ręce Ethana.
- Leż i nie wstawaj. Wszystko jest dobrze.
James zaczął płakać. Sam nie wiedział czemu. Nie z bólu, a ze wstydu i strachu... Był zaledwie tydzień w tym domu, a już narobił problemów jego mieszkańcom.
- Już wszystko dobrze...Już dobrze...- uspokajał go Ethan, wyjmując z torby kołnierz.
- Po co to?- zapytał przestraszony.
- Bo możesz mieć uszkodzony kręgosłup, ale zapewne nie masz... Lepiej dmuchać na zimne.- odpowiadał Ethan.
- Porusz palcami u stóp. - powiedział Percy.
James wykonał polecenie.
- Dobry chłopak...- odpowiedział Ethan. Percy nie dawał za wygraną.
- Jeszcze raz... Jak się nazywasz?
- James.
- Dobra... Jak ja mam na imię?
- Percy.- odpowiedział drgającym głosem. Strasznie się bał.
- Tak... Mniej więcej wiesz co się stało?- zapytał.
- Zemdlałem...- odpowiedział - Zrobiło mi się ciemno i się poślizgnąłem... Zimno mi Percy...- powiedział.
Percy szybko wyjął z plecaka jakąś folię w kolorze złotym. Okrył go nią i powiedział:
- Będzie Ci ciepłej...

James płakał. Tak strasznie się bał.

- Nie boli Cię głowa?- zapytał Ethan.
- Boli...Mdli mnie...Weźcie to światło!- płakał.
Głowa serio go bolała...
- Posłuchaj teraz uważnie... Nic się nie bój. Jest dobrze...Nic Ci nie jest... Teraz podepniemy z Rthanem takie naklejki, okej? Zobaczymy jak pracuje twoje serce...- tłumaczył mu jak dzieciakowi.
- Zimno...- odpowiedział jedynie leżąc na rozgrzanej kostce.
- Wiem... Wiem... Zaraz będzie ciepło.- powiedział Ethan.
James poczuł tak okropną senność...
- Nie zasypiamy James. Budzimy się.- lekko klepał go po twarzy Ethan.
- Ale mi tak strasznie chce się spać...- odpowiadał przymykając oczy.
- Hej, hej, hej... Nie śpimy James. Nie śpimy.
Nagle usłyszeli dźwięk karetki. - Czekaj tu z nim, a ja idę.- odpowiedział Ethan.
Percy nie dawał za wygraną. Ściskał dłonie Jamesa nie dając mu zasnąć. Ratownicy przybiegli w ekspresowym tempie. Ethan I Percy byli z nimi na ,,Ty".
- Patryk, kładź go na dechę, może mieć wstrząśnienie mózgu, podtopił się, neurologicznie chyba wszystko dobrze, uraz głowy i krwawienie z nosa.- szybko wymieniał informacje Percy.
Ratownicy tylko kiwali głowami wypełniając jego polecenia. Po momencie James był już zapakowany do karetki, cały czas płacząc, że mu zimno i chce mu się spać. Ratownicy założyli mu wenflon, przez który podawał coś Percy. Percy czuł się w karetce jak ryba w wodzie i wcale nie dał po sobie poznać, że boi się o brata. Kiedy byli już w szpitalu okazało się, że nic poważnego się nie stało, ale Percy nie dawał za wygraną i zlecał wszystkie badania jakie były możliwe. Poczynając od rentgenu całego ciała, aż po rezonans. Musiał mieć pewność, że nic mu nie jest. W szpitalu spotkali jeszcze Freda, który akurat tego dnia miał dyżur.
   Po kilku godzinach i kilkunastu badaniach James zostaw odstawiony do sali z opatrzoną głową. Na jego szczęście małe rozcięcie było w nie groźnym miejscu i nie wymagało szycia. Percy patrzył na niego zawzięcie. Mruczał coś pod nosem, stojąc nad jego łóżkiem. Jako syn profesora Verumesa mógł poruszać się po szpitalu jak po domu, dlatego żadną pielęgniarka nie śmiała nawet wyprosić go z pokoju chłopaka, który był po prostu strasznie zmęczony, spanikowany i z lekkim urazem głowy.
Około trzy godziny potem James obudził się po raz kolejny. Tym razem było mu już ciepło i całkiem przyjemnie. Gdyby nie lekko boląca go wtedy głowa to powiedziałby, że nic mu się nie stało. Od razu otwierające się oczy dostrzegł Percy.
- Słyszysz mnie?- zapytał od razu.
James pokiwał głową.
- Już nie wychodzisz sam na dwór. Czekasz na któregoś z braci i trzymasz się z dala od wodyz chyba, że z którymś z nas. Rozumiesz? Masz zakaz wstawania przez trzy dni i ja tego dopilnuję... Nic Ci na szczęście nie jest. Masz odpoczywać i się nie przemęczać. Ty wiesz chłopaku co mogło się stać?- warczał.
- Ale... To był wypadek Percy.
- Wypadek, wypadkiem... Ma więcej takich nie być. Dopilnuję tego osobiście. Masz słabe wyniki krwi. Od jutra zaczynasz wlewy witaminowe. Jutro wychodzisz, jeśli wszystko będzie dobrze i ja wezmę urlop, aby Cię osobiście dopilnować, abyś nie wstawał z łóżka i się nie przemęczał. Masz szczęście, że przechodziłem zobaczyć co robisz. Inaczej byś tam leżał do teraz.- mruczał jak niedźwiedź.

James chyba zrozumiał, że Percy tak ma, ale lepiej z nim nie zadzierać... Szykował się na resztę wakacji w łóżku...


Hej! Jak się podobał rozdział? Szybką akcja, co? Też się tego nie spodziewałam 😆 Mam nadzieję,  że się podobało. Do zobaczenia kochani i miłych snów!

Pamiętnik Jamesa Verumes IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz