Urodziny

172 8 30
                                    

    Był dzień przed świętem zmarłych. Było dość ciepło jak na październik. James dostał wiele wsparcia od Poli, która w szkole jadła chyba więcej od nie jednej klasy razem wziętej, aby pokazać Jamesowi, że jedzenie nie jest niczym złym. James robił progres na swojej terapi. Terapeutka była z niego podobno bardzo dumna i cały czas chwaliła go do braci. James starał się jak mógł nie okaleczać, jeść normalnie i wyleczyć z chorób. Nie za bardzo podobała mu się także wizyta u psychiatry, który miał go zdiagnozować i ewentualnie przepisać leki, ale wiedział że z Percym nie ma co negocjować.
    Siedział w szkole i było mu strasznie nudno. Pani od fizyki tłumaczyła jakieś nie przydatne mu w przyszłości informacje na temat magnesów. Prawie przysypiał na ławce. Skutecznie jednak zapobiegała temu Pola, która co i rusz szturchała go lekko łokciem czy długopisem.
- James! Nie śpij! - warknęła w jego stronę.
- Hmm... Daj spokój... I tak nas nie widzi.- mruknął w odpowiedzi, kładąc głowę na mięciutkim piórniku.
- Panie Verumes! - warknęła w jego stronę nauczycielka.
Podniósł na nią swoje ledwie otwarte, zmęczone oczy. Szybko się rozbudził widząc, że nie jest ona w najlepszym chumorze.
- Może powtórzy pan moje ostatnie słowa?- zapytała zdejmując z nosa okulary. Cała klasa ucichła, a jej wredna część miała na ustach jadowite uśmiechy.
- Eee... Mówiła pani o działaniu magnesów...- odpowiedział, a Pola, która zawsze notowała słowo w słowo to co mówili nauczyciele pokazała mu regułkę zasady dynamiki- I mówiła pani o trzeciej zasadzie dynamiki.- odpowiedział szybko.
- Jeszcze raz zobaczę, panie Verumes, że pan przysypia to wstawię panu uwagę...- warknęła odchodząc od ich ławki i kontynuując swoje wywody.

- James, wszystko okej? Dobrze się czuje?- zapytała go Pola.
- Tak, tak... Dziś w nocy Zenek zwalił przypadkiem drapak, dlatego wszyscy zostaliśmy postawieni na nogi o godzinie trzeciej...- odparł.
Pola jedynie westchnęła.

     Na przerwie Pola zaciągnęła go na stołówkę. Dostali na niej całkiem dobrą zupę ogórkową oraz kotleta z ziemniakami i surówką. Całkiem normalny obiad.
- James, czy na pewno wszystko dobrze?- zapytała Pola, upewniając się, że nikt się im nie przysłuchuje.
- Tak. Czemu pytasz?- zapytał wkładając łyżkę zupy do buzi.
- Jesteś inny... Trochę smutny... Pamiętaj, że zawsze możesz na mnie polegać. Nikomu nie wygadać Twoich sekretów.
- Ale u mnie na serio wszystko dobrze... Po prostu słabiej się czuję psychicznie. Taki zmęczony... Jak to dobrze, że jutro wolne z okazji Święta zmarłych...- powiedział I miał już coś kontynuować, kiedy do jego stołu podszedł Charlie.
- O! Możemy się przysiąść, czy zepsujemy wam romantyczny lunch?- zapytał patrząc na Polę.
- Nie jesteśmy razem!- warknęli na raz mierząc Charliego wzrokiem.
- Ja tam swoje wiem... Ale no to w takim razie się dosiadamy.- powiedział machając ręką w stronę Willa.
Charlie usiadł obok Poli, a Will obok Jamesa. Pola zarumieniła się na widok jego braci i odgarnęła włosy za ucho.
- Dobra młody... Percy i Fred mają urodziny. Musimy coś dla nich skołować... - zaczął Charlie kładąc ręce na blacie- Co roku przychodzimy do Percyego o północy i straszymy, po czym strzelamy konfetti i śpiewamy sto lat... Fred ma orodziny w południe, dlatego jego budzimy rano... Ale on często też nie śpi... Po prostu ich straszymy. Dziś obydwoje są na dyżurze, dlatego mamy czas na upieczenie tortu i pojechanie po jakiś fajny prezent. Oni co roku mówią, że nic nie chcą, bo mogą sobie kupić cokolwiek i kiedykolwiek, ale... Ale wiesz, że fajnie dostać jakiś prezent, prawda? Pojedziesz z nami na zakupy po szkole? O której kończysz? - powiedział Charlie.
- Okej... Kończę o 14... Dziś wyjątkowo wczeiej, bo nie mam WF... Pan się rozchorował.
- Świetnie! Stanley też ma dziś wykłady jedynie do 12! A ja kończę o 14... - powiedział Will.
- Świetnie! To pojedziemy po lekcjach ze Stanem. Ethan powiedział jedynie, że mamy się nie połamać i być bezpieczni...- powiedział Charlie.
Spojrzał na Polę, która siedziała czerwona. Zachowywała się dziwnie, patrząc na Willa.
- A to ja wam gołąbwczki już nie przeszkadzam...
- Nie jesteśmy zakochani! Istnieje coś takiego jak przyjaźń Charlie!- warknął James.
Bracia odeszli do innego stołu. Pola westchnęła, odprowadzając wzrokiem Willa.
- On jest singlem?- zapytała patrząc na niego z dziwnym uśmiechem.
James zamrugały kilka razy.
- Ci odwaliło?! Zakochałaś się w Willu?!- powiedział zdziwiony i o mało nie zaczął się śmiać.
- Wiesz... On jest przystojny i... I... I taki Ach!- wzdychała.
- Nie, ty jesteś chyba nienormalna... Will jest może i fajny, ale jest moim bratem... A kiepsko spotykać się z bratem przyjaciela.
- Oj weź!- burknęła Pola, zabierając się za drugie danie.
       Po lekcjach chłopcy pojechali na zakupy... Charlie i Stanley w centrum handlowym to nie jest dobre połączenie. Oni mieli zająć się prezentem dla młodszego z bliźniaków co oznaczało, że Will i James mają poszukać czegoś dla Percyego. Potem mieli iść po dekoracje.
- Kupimy mu kubek? A może stosik krwawych kryminałów?- zapytał Will- A może to i to?
- A może... Może coś śmiesznego? Czy on raczej nie lubi śmiesznych rzeczy?- zapytał James, drapiąc się po głowie.
- Wiesz... Kupiliśmy mu w tamtym roku pościel w różowe króliczki i jednorożce i jak raz nie mogłem spać w nocy i do niego przyszedłem to...To on pod nią spał.- powiedział lekko się śmiejąc.
- A jaki film najbardziej lubi?- zapytał James
- Wiesz... On przeogląda z Tobą wszystkie bajki jak masz ogromną ochotę i okropnie się czujesz.- odpowiedział Will- Pamiętam jak miałem z osiem lat, on był świeżo po studiach, dał mi leki i kiedy płakałem to mnie nawet przytulił, a co najlepsze powiedział, że w nagrodę za dzielność może obejrzeć ze mną bajki!
- Percy?!- zapytał zdziwiony.
- No, Percy.- odpowiedział rozglądając się wokoło- To co mu kupujemy? A może... A może kupimy mu kocyk, nowy kubeczek, książki i pluszaka? Nie kupię mu czegoś sztywnego... I tak jest sztywny bez drogiej wody kolońskiej od nas.- odpowiedział Will.
    Weszli do drogiego sklepu z hipoalergicznymi kołdrami, prześcieradłami, poduszkami, kocykami i pluszakami.
- Dzień dobry. Ma pani może jakiś śmieszny zestaw do spania? Najlepiej w rozmiarze XL, bo osoba której chcemy go kupić ma ponad metr dziewięćdziesiąt wzrostu...
Pani za ladą popatrzyła na nich podejrzliwie, ale kiedy Will odgarnął włosy z twarzy szybko się ożywiła. Musiał być tam stałym klientem.
- Co dokładniej dla panów podać?- zapytała wychodząc za lady.
- Ma pani coś we wzory z filmów? -zapytał James.
-Eee...Zaraz przyniosę panowie. A to dla mężczyzny czy kobiety?- zapytała wychodząc na zaplecze.
-Jeśli chodzi o rozmiarówkę czy coś to dla mężczyzny, ale jeśli o wzory to obojętne.- odpowiedział Will.
Moment później kobieta przyszła z całym zestawem : pościel, poduszka, piżama i szlafrok w auta, iniemamocnych, epokę lodowcową, meridę,zwierzogród, krainę lodu,
Nemo, król lew, spidermana i supermena.
- Nie... To odpada.- od razu powiedział Will widząc iniemamocnych, auta, epokę lodowcową i króla lwa.
- A super men? Albo krainę lodu...- powiedział James.
- Wiesz... Supermen może i do niego pasuje, ale nie będzie śmiesznie... Może auta?- zapytał.
- Super!- odpowiedział James.
Kobieta zapakowała to w elegandzki papier i patrzyła na chłopaków z zazdrością.
- To będzie pięćset dwadzieścia pięć złotych i pięćdziesiąt dziewięć groszy.- powiedziała robiąc sztuczny uśmiech.
- Okej. Już płacę.- powiedział Will wyjmując kartę i wklepując pin.
Wziął pakunek i kulturalnie powiedział:
- Do widzenia!
Poszli jeszcze do sklepu z porcelaną. Tam kupili mu spersonalizowany kubek z zig zakiem McQuinem. Pani zapytała się ich:
- Dla brata? Jak ma na imię? Wygrawerujemy imię na kubku.- powiedziała.
-Percy. Może jeszcze pani napisać, że z okazji 30 urodzin.- odpowiedział Will.
Kobieta spojrzała się na niego dziwnie.
- To dla takich urodzin to może te? Ładne, bardzo elegandzkie...- powiedziała wskazując ręką na kubki ze złotymi zdobieniami.
- Nie... Nie, ten jest dobry.- odpowiedział James.
Kobieta jedynie westchnęła i wzięła się do pracy przy kubku z Zig zakiem.
Przyszła po pięciu minutach z kubeczkiem elegandzko zapakowanym w czerwony papier .
-Dziękujemy!- odpowiedział Will i wyszli ze sklepu.
Spotkali się na środku centrum handlowego z innymi braćmi. Stanley i Charlie mieli dla Freda piżamę w kościotrupy, zegar którego wskazówkami były ręce kościotrupa, koszulkę z napisem ,,Kto poskłada swoich braci jak nie ja!"  oraz cukierki w opakowaniu wyglądającymi jak tabletki. Był na nich napis ,,Pierdol to!-lek na złość na braci. Jeśli któryś z nas Cię wkurzył weź jedną tabletę. Dział nawet do czterech godzin. Idealny na wkurzrnie level max".
- No i świetnie! To co? Idziemy coś zjeść, zanim zrealizujemy listę zakupów od Swietłany?- zapytał Charlie.
James nie miał pojęcia skąd od bierze miejsce w żołądku na tyle jedzenia. On mógłby jeść chyba przez cały czas.
- Tak! Jestem głodny... Na co idziemy? Na pizzę, do maka czy na kebaba?- zapytał Stanley.
- Chodźmy na maka. Ostatnio jedliśmy pizzę.- powiedział Will.
James się bał. Dawno nie jadł tak kalorycznego jedzenia.
- Co bierzesz James? Nie toleruję odpowiedzi nic.- zapytał Stanley.
James nie odpowiadał. Nie miał za bardzo na nic ochoty.
- Okej. To ja Ci wezmę.- odpowiedział wklepując coś w kiosku.
Po pięciu minutach przyszedł z zamówieniem do stolika. Były w nim dwa ogromne burgery z największymi możliwymi frytkami i shejkami czekoladowymi. Will zamówił sobie zestaw z kurczakami, a James myślał, że się posika ze śmiechu jak przed nim stanął Happy Meal.
- Nie powiesz mi, że to za dużo.- powiedział całkiem poważnie Stanley.
James wyjął z niego sześć kurczaczków i frytki. Powoli próbował wpakować w siebie nuggetsy, kiedy jego starsi bracia pochłaniali w zastraszającym tempie swoje ogromne burgery. Charlie po zjedzeniu swojego wytarł palce o chusteczkę i posadził sobie Jamesa na kolanach.
- Co Ty robisz?- zapytał James zdziwiony, że został usadowiony na kolanach brata.
- Jak to co? Dziecko trzeba nakarmić, prawda chłopcy?- zapytał braci. Stanley kiwnął głową, a Will starał się nie zasmiać.
Charlie wziął w dłoń frytkę i udawał, że to robaczek.
- No James... Robaczek chce wejść do Twojej buźki. Pozwól robaczkowi pooglądać Ciebie od środka.- powiedział kierując w jego stronę frytkę.
- Jesteś nienormalny, wiesz o tym- zapytał James starając się nie śmiać.
- Wiem. Żyję ze sobą prawie 17 lat.- odpowiedział pakując mu frytkę do buzi.
Po minucie James z wielkim trudem i bólem zjadł jeszcze i kurczaczka.
- Pięknie. - pochwalił go Charlie czochrając jego włosy.
Pomiędzy przychodziła jakaś pani, która patrzyła na nich podejrzliwie. Po minucie, kiedy zobaczyła jak Charlie rozśmiesza Jamesa, aby odciągnąć jego myśli od kalori i wsadzając mu do ust kolejną porcje powiedziała oburzona:
- Chłopcy, nie bawimy się jedzeniem! Tacy duzi jesteście, a jedzeniem się bawicie? Karygodne! Karygodne!
- Ale my je zjadamy. Po drugie co pani do tego co robimy z jedzeniem.- powiedział Stanley w jej stronę.
- Karygodne! A wy? Jak to wygląda?! Chłopak chłopakowi na kolanach siedzi?- oburzyła się spoglądając na Charliego i Jamesa.
- No, a co? Jakby siedziała na nim dziewczynka w miniówce to było by Okej? Tak się składa, że jesteśmy braćmi, a jeden z naszych braci uczy się jeść, a więc proszę się nie wpierdalać.- powiedział Will. Najpierw jego ton brzmiał dyplomatycznie, ale końcówka wskazywała na to, że jest zdenerwowany.
-Karygodne, chamscy smarkacze!- warknęła jedynie kobieta odchodząc w swoją stronę.
Chłopcy zaczęli się śmiać.
- Co James? Zjedzone? Jeszcze jeden kurczaczek i będę super dumny. Pomożesz nam potem w pieczeniu tortu? - powiedział Stanley.
- W pieczeniu pomogę, w jedzeniu nie obiecuję.
- Co się ugotuje to trzeba zjeść. Zobaczysz, ciocia Swieta nam pomoże i będzie pyszne!- powiedział Will.
   W domu poszli do kuchni. Tam zastali Ethana, który miał na sobie fartuszek do gotowania. Zaczęli robić tort. Mieli z tego wielki ubaw, bo Stanley i Ethan obrzucali się mąką, Will robił z ciocią Swietą figurki bliźniaków z masy cukrowej, a James i Ethan starali się ozdobić ciasto czarno-białym lukrem, aby wyglądało ładnie. Potem ozdobili cały salon balonami i innymi pierdołami, wiedząc, że bliźniacy wejdą drugim wejściem do którego mają bliżej do swoich pokoi. Tort wyszedł ładny i chyba całkiem smaczny. Bynajmniej masa była tak dobra, że Stanley i Charlie sobie nią wyrywali z rąk.
    W nocy Will przyszedł do Jamesa i powiedział:
- James! Idziemy do Percyego!
Chłopak od razu wyskoczył z łóżka. Zenek wskoczył mu do kieszeni granatowego szlafroka.
Zobaczył, że reszta braci stoi z prezentem. Poszli do pokoju, który miał na drzwiach było napisane imię ,,Percy". Uchylili drzwi.
James zobaczył, że w pokoju panują stonowane, granatowe odcienie. Percy spał jednak pod pościelą w kotki z pluszakiem lamy w ręce. Nad jego łóżkiem była girlanda z różowymi czachami. James myślał, że Percy ma alergię na kolor różowy. A tu taka niespodzianka!
Nagle chłopaki zapalili światło i zaczęli śpiewać:
- Percy! Wstawaj! Już trzydziechę masz na karku! Sto lat stary bylu! Sto lat!
Wielki niedźwiedź przekręcił się na łóżku i wyglądał na przestraszonego, ale po momencie mu przeszło i trochę się uśmiechnął.
- To dla Ciebie. Chyba Ci się spodoba patrząc na to, pod czym aktualnie śpisz.- powiedział Will, podając mu torebkę prezentową.

Percy uśmiechnął się lekko i powiedział:
- Dziękuję chłopcy... Oh!- zaczął mruczeć coś pod nosem, uśmiechając się szeroko na widok zestawu w auta. Na kubek uśmiechnął się jeszcze bardziej.
- Dziękuję chłopcy... Który znał moją ulubioną bajkę?- zapytał patrząc na nich serdecznym, wcale nie zimnym wzrokiem.
- James!- odpowiedzieli jednogłośnie.
Percy uniósł brwi.
- Dziękuję , James. Kubek był zapewne pomysłem Williama... Jutro zmieniam pościel.- powiedział patrząc na świetną z zig zakiem.
       Rano obudzili Freda. Jego pokój był jasny, w kolorach kremowych. Fred spał pod kołdrą w zwierzątka. Widząc swój prezent zaczął śmiać się jak głupi. Od razu założył swoją koszulkę i spędził w niej resztę dnia. Cały dzień świętowali oglądając filmy, tańcząc zumbę i ogółem ze sobą rozmawiając. Kiedy przyszedł czas na tort James też ukroił sobie maleńki kawałek.
Popatrzył na niego nie pewnie. Ale ten krem i te brzoskwinie... Wyglądały tak kusząco... Wziął głęboki wdech. Najpierw wyjadł z niego owocki. Potem prawie ze łzami w oczach wziął kawałek tortu. Charlie popatrzył na niego nie pewnie. Chciał wstać, ale zobaczył, że James bierze kolejny kawałek. I kolejny. Z małymi przerwami walczył dzielnie z głosikiem w swojej głowie, że mu nie wolno.
Kiedy zjadł cały odetchnął głęboko i się uśmiechnął. Nie wiedział, że bracia go obserwują. Zaczęli bić mu brawo jak gdyby zrobił coś niesamowitego. Najgłoiej bił je chyba Ethan i Charlie. James strasznie się wzruszył.

Może wyzdrowieje? Jeśli będzie walczył? Ale walka jest taka trudna... Ale on będzie walczył. On chce walczyć.

Hej! Jak się podoba rozdział? Jak myślicie co Potem? Mam nadzieję,  że fajny ;) Do zobaczenia kochani! Miłej nocki <3

Pamiętnik Jamesa Verumes IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz