Dzień filmowy

178 9 67
                                    

   James po spotkaniu z dietetyczką czuł się jeszcze lepiej. Na terapi robił postępy, ale każdy miał gorsze i lepsze dni. Bracia byli jednak z niego niesamowicie dumni. Czasem nawet Percy się do niego uśmiechnął. Tamtego dnia na pewno nie był to ten dobry. James nie miał siły zwlec się z łóżka. Była sobota. Nauczył się do wszystkich klasówek jakie miał mieć po powrocie do szkoły, dlatego nie musiał już ślęczeć przed książkami.
Zenek okazał się totalnie jego kotem. Spał z nim lub z Percym w zależności kogo danego dnia wybrał. Nie odstępował go na krok i przyjaźnie mruczał , ocierając się o jego nogi. Tamtego dnia chłopcy Verumes chcieli zrobić kino domowe. Zapachy popcornu unosiły się już na górze. Słychać było też radosne śmiechy Charliego, Willa i Staneya. James wyszedł ze swojego pokoju i wyjrzał z antresoli. Wszyscy mieli śmieszne piżamy. Tak zwane kigurumi. Will był kolorowym jednorożcem, Charlie był picachu, Stanley był Stitchem. Najśmieszniej w tych wdziankach wyglądali najstarsi bracia. Ethan był przebrany za tego niebieskiego potwora z filmu ,,potwory i spółka". Jamesowi zachciało się śmiać jednak na widok outfitu bliźniaków. Fred był białą furią, a Percy szczerbatkiem... James pierwszy raz widział braci w takim wydaniu. Poczuł się jak w przedszkolu podczas balu przebierańców. Z antresoli zauważył go Will I mu pomachał.
- Cześć James! Co tak patrzysz? Mam dla Ciebie chyba osiem, bo były dla mnie przy małe... Oczywiście kupimy Ci takie jakie będziesz chciał, ale narazie sam rozumiesz... Nie wiemy jaki film najbardziej lubisz.
- Ja nie mam temperatury?- zaśmiał się- Wy wszyscy jesteście za coś przebrani? Nawet Percy i Fred?!
- No raczej! - zaśmiał się Ethan.
Will wbiegł po schodach do Jamesa. Otworzył drzwi swojego pokoju I powiedział:
- Proszę bardzo! Masz tu pandę, teletubisia, baby yoda nad którym ubolewam...świnki, Olaf z krainy lodu...
- Panda jest super.- przyznał biorąc ją do ręki.
- To się przebieraj i chodź ma dół. Specjalnie nie jadłem śniadania, aby zjeść je z Tobą.- powiedział wychodząc z pokoju.
James naciągnął na siebie bieliznę , koszulkę i to śmieszne wdzianko. Zenek wpakował mu się do kieszeni.
- Patrzcie! Mamy pandę! To jesteśmy w komplecie? Co oglądamy?- zawołał Ethan.
- Witaj James. Śniadanie dla Ciebie już na stole. Jedz sobie ile chcesz.- powiedział Percy.
James uśmiechnął się lekko i poszedł do kuchni. Stały tam pyszne naleśniki. James poszedł z tależem do salonu i usiadł tam,aby nie przegapić ani minuty filmu. O dziwo Percy kłócił się z Charliem pomiędzy autami a toy story.
- A może Epoka Lodowcowa?- zaproponował nieśmiało James.
- Okej... Może być.- dali za wygraną.
Tak więc James starał się zjeść naleśniki oglądając epokę lodowcową. James zjadł jednego i jego organizm mówił mu nie James! Nie wolno!
Ale on starał się starał z tym walczyć. Z trudem wpychał w siebie jeszcze kawałek... I jeszcze jeden... Usiadł przy braciach po zjedzeniu dwóch pysznych naleśników.
- Nie piłeś herbaty?-  zapytał Will- Kupiliśmy Ci nowy kubek... Tamten był słodki, ale mogłeś go źle odebrać... Tamten przygarnę sobie ja...- powiedział wzdychając i drapiąc się w tył głowy- Ale masz super, nowy w kształcie minionka. Na następnych zakupach kupimy Ci takie jaki będziesz chciał...- powiedział podając mu kubek gorącej herbaty malinowej.
- Dziękuję!- powiedział i upił trochę, siadając przy nim i Charliem.
Przeoglądali całą epokę lodowcową i wzięli się za minionki. Bracia się śmieli z filmu. Wszyscy siedzieli na ogromnej kanapie pod kocami, tak na prawdę to wtuleni z siebie z braku miejsca. Problem pojawił się w połowie minionków. Na stół wjechała pizza. A tak dokładniej to aż cztery, bo wszyscy wiedzieli, że dwie będą dla samego Stanleya i Charliego. James wziął najmniejszy kawałek i powoli starał się go jeść, co jednak nie było łatwe. Łzy same napływały mu do oczu, a on starał się je powstrzymywać i nie myśleć o jedzeniu podczas oglądania pociesznych minionków. Zauważył to Charlie. Wziął od niego kawałek pizzy i zaczął się bawić.
- Centrala? Centrala? Mejdej, mejdej! Awaryjne lądowanie w obiekcie ,,James" samolot szykuje się co lądowania- udawał, że rozmawia przez komunikator i kręcił plackiem przed nosem Jamesa.
Stanley i Ethan zaczęli powstrzymywać śmiech, bliźniacy uśmiechali się szczerze. Sam James zaczął się chihotać jak głupi.
- Mejdej, mejdej! Obiekt odmawia przyjęcia samolotu! Mejdej, zaraz się rozbijemy!- dalej drążył wsadzając mu kawałek do buzi.
James dla zabawy ugryzł duży kawałek. Zrobił to tak, jakby to było naturalne.
- Mejdej obiekt nas pożera! Aaa! Uratowani!- ciągnął, dalej wydając odgłosy samolotu.
James przez śmiech pochłaniał cały kawałek w dość szybkim tempie.
- Samolot bezpieczny w brzuchu obiektu. - dokończył i sam zaczął się śmiać.
    James był mu za to wdzięczny. Może to po części z jego winy wpadł na głupi pomysł odchudzania, ale przynajmniej starał się to naprawić i wspiera. Tak jak James wstał rano z nie tęgim nastrojem tak już poranek umiał mu go poprawić.
James tak się wkręcił w kolejne części minionków, że nie zauważył jak co jakiś czas sięga dłonią do miski z popcornem.
  Wieczorem bracia zrobili sobie karaoke, a nawet zumbę. Uwieżcie mi lub nie, qle nawet Percy tańczył razem z braćmi Baby shark... Jego ulubione układy to była jednak zumba do Rhiany czy innych dynamicznych piosenek. James nigdy wcześniej się tak nie śmiał jak wtedy. W pewnym momencie Fred zaczął łaskotać swojego brata bliźniaka, aby opuściła go sztywność, ale ten tylko mruknął:
- Nie mam łaskotek, Fryderyku. Ale Ty je masz.- dodał zaczynając łaskotać białego smoka.
James nigdy nie widział jeszcze bliźniaków w takiej sytuacji. Przestali się rechotać po dwóch minutach.
Najbardziej podobała mu się jednak zumba. Stanley i Charlie okazali się prawdziwymi królami parkietu. Will, Ethan i James tańczyli ostrożnie, lecz nie mieli gorszego ubawu. Bliźniacy stali na samym końcu, aby nikt nie widział dzikich pląsów Freda i obuszczającej ciało Percyego wiecznej sztywności. James wiedział, że polubi dni filmowe. Czasem nawet Zenek przychodził obok telewizora i patrzył na siedmiu idiotów, którzy tańczyli przed nim jak gdyby nigdy nic.

James dzięki temu zapomniał na moment o swoich problemach. Mógł się rozerwać i pośmiać w całkiem fajnym towarzystwie.
     Wieczorem napisał do Poli. Ta nie chciała mu uwierzyć w to, że jego sztywny brat, którego czasem widywała pod szkołą w czarnej koszuli i płaszczu tańczył Baby shark w stroju szczerbatka. Dziewczyna powiedziała, że nie może się doczekać, aż przyjdzie do szkoły i będą mogli porozmawiać wreszcie w 4 oczy. James też chciał pogadać z przyjaciółką.

Depresja na jaką cierpiał James była podłą chorobą, ale czasem były takie dni, że ona słabła pokazując prawdziwego Jamesa. On jak i wszyscy wokoło mieli nadzieję na coraz więcej takich dni, co wiązało się jednak z ciężką walką jaką musiałby podjąć James. Ale on chciał. Chciał walczyć o siebie.

Hej! Jak się podoba rozdział? Wiem, że trochę krótki. Mam nadzieję, że pośmieliście się z naszych bliźniaków w strojach smoków;) Mam nadzieję, że dzionek wam przyjemnie mija ! Do zobaczenia w kolejnym rozdziale

Pamiętnik Jamesa Verumes IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz