ZANIM PRZECZYTASZ!
TEN ROZDZIAŁ ZAWIERA ZACHOWANIA JAMESA KTÓRYCH NIE POWINIEN WYKONYWAĆ NIKT! CZYTASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ! JEŚLI MACIE JAKIŚ PROBLEM ZGŁASZAJCIE SIĘ PO POMOC!
Następnego dnia James postanowił, że nie ma po co walczyć...Nie ma... Nigdy nie będzie mógł być sobą...Wstał powoli z łóżka. Zobaczył, że zegar wybija godzinę dziesiątą. Oznaczało to, że jego braci i ojca nie będzie jeszcze przez jakieś osiem godzin.
Na łóżku zobaczył list.Śniadanie masz na dole. Zobaczysz, będzie dobrze, James. Jeśli będzie coś nie tak to pisz.
Bracia.Zesra, a nie ułoży!
Poszedł na dół. Nasypał Zenkowi karmy do miski, a sam wyrzucił swoje śniadanie do kosza. Ubrał się i wyszedł z domu. Błądził po podwórku. Postanowił wyjść za bramę. W kurtce miał trochę pieniędzy... Przecież bracia nie będą źli, prawda?
Kiedy tylkonpodszedł do bramy ta się otworzyła i wypuściła młodego Verumesa z ogromnego zamku.
Ten idąc przed siebie za moment znalazł się w Krakowie. Patrzył na szczęśliwych ludzi podczas świątecznego poranka... On już też chciał do mamy...Nie chciał spędzać świąt sam... Teraz nawet magia świąt nie miała dla niego znaczenia...
Pod wpływem impulsu znowu pomyślał o tym czy jego życie ma sens... Wszedł do apteki. Chciał kupić leki nasenne. Nie po to, aby zasnąć i nigdy się nie obudzić...Chciał się naćpać... Naćpać i na moment o wszystkim zapomnieć na moment o wszystkim co go otacza.
Wziął tabletki z najmocniejszym składem bez recepty jakie znalazł i dla nie poznaki coś na gardło dla seniorów.
- Dzień dobry, chciałbym to kupić.- powiedział kładąc je na ladzie.
Sprzedawca popatrzył się na niego podejrzanym wzrokiem, po czym zapytał:
- Na co Ci młody człowieku takie leki?
James pomyślał przez moment i odpowiedział:
- Babcia jest bardzo chora I nie może wstać z łóżka...W domu jestem jedynie ja...Nawet gdzieś miałem listę!- powiedział grzebiąc w kieszeniach.
- Dobra, dobra...- powiedział sprzedawca kasując produkty.- To będzie siedemdziesiąt osiem i trzydzieści cztery.- powiedział kładąc przed nim tabletki.
- Dziękuję i do widzenia. Reszty nie trzeba- powiedział płacąc banknotem 100 złotowym i wychodząc z apteki.Przechadzał się po mieście...Patrzył na matki z dziećmi. Zaczął płakać na ławce. Śnieg sypał na niego, a on patrzył jak rodzice obejmują swoich maleńkich synków.
- Dlaczego to nie mogę być ja...- wzdychała sam do siebie widząc kolejnych rodziców. Postanowił wrócić do domu... Było zimno, dlatego zrobił sobie gorącą kompiel. Zobaczył, że napisał do niego Fred.Jak się czujesz ? Obiad masz w lodówce, wystarczy odgrzać. Jak coś to możesz sobie coś zamówić. Ulotki masz w szufladzie ;)
James nie miał ochoty nic jeść. Nawet Zenek gdzieś zniknął tamtego dnia z kulką kocimiętki którą dostał pod choinkę. W Jamesie coś pękło, bo zaczął pisać listy pożegnalne do każdego z braci... Sam nie wiedział czemu...Ale podświadomie czuł, że jest dla nich problemem... Rozłożył tabletki na blacie. Ręce mu się trzęsły podczas pisania...
Zajęło mu to cały dzień. Około godziny szesnastej napisał także do Poli. Przed tym łyknął wszystkie tabletki z opakowania.
Przepraszam Pola, ale nie dam rady. Mam nadzieję, że znajdziesz sobie nowego kolegę... Przepraszam. Byłaś najlepszą przyjaciółką jaką mogłem mieć. Do zobaczenia kiedyś na szczycie góry...
Położył się na dywanie. Zaczynało mu się kręcić w głowie.
James co ty wygadujesz?! James, wszystko dobrze?
![](https://img.wattpad.com/cover/333985675-288-k100210.jpg)
CZYTASZ
Pamiętnik Jamesa Verumes I
Novela JuvenilZaczynają się wakacje...Zdecydowanie najbardziej wyczekiwany okres przez wszystkich uczniów klas ósmych... Jednym z uczniów jest James Verumes. Te wakacje jednak nie idą zgodnie z planem. James zostaję sam, kiedy jego mama nagle umiera. Nieoczekiwan...