Kolacja

168 10 32
                                    

      W domu nie wspominano już o bójce jaka miała miejsce w szkole co było dla Jamesa bardzo dziwne. Wieczorem mieli pożegnać ojca , bo miał wyjechać w kolejną podróż biznesową do stanów zjednoczonych. Dla Jamesa było dziwne z jaką łatwością zostawia on swoich synów, samych w odległym kraju. James zauważył też, że Harry nie spędza za wiele czasu ze swoimi dziećmi. James stwierdził, że gdyby on musiałby tyle wyjeżdżać to na pewno w domu spędzał by jak najwięcej czasu z rodziną. Tym czasem jego ojciec całe dnie spędzał w swoim pokoju przeglądając tony papierów.

       

                            Kolacja miała być dopiero o godzinie 16, dlatego postanowił dla zabicia czasu zająć się odrabianiem prac domowych, które nazbierały się z całego tygodnia. Miał zadane dwie karty pracy z fizyki, opisać reakcje chemiczne z chemii, pierwszą pomoc w przypadku zakrztuszenia na EBD, dziesięć zadań z matematyki, kartę pracy z angielskiego...

Założył słuchawki , włączył na nich muzykę klasyczną i pierwsze wyjął karty pracy z fizyki. Złapał się za głowę , bo pani Medium dała taki poziom, że olimpiada fizyczna, którą pisał w zeszłym roku z której dostał jedynie 40% wydawała się bułką z masłem.

James przez wakacje totalnie zapomniał jak obliczać opór, pracę czy moc, dlatego zbawieniem okazał się telefon. Kiedy się uczył to zawsze mówił do siebie, dlatego nigdy nie uczył się w grupie. Może nawet nie mówił, a krzyczał, przeklinał pod nosem i rysował śmieszne skojarzenia. Podczas nauki fizyki pod definicją kationów narysował koty w pelerynach superbohaterów, a przy anionach smutne cebule... James tańczył z książką w ręce i ołówku w drugiej, co jakiś czas dorysowując tam skojarzenia. Mama zawsze się z niego śmiała, że ciekawszych sposobów na naukę nie ma absolutnie nikt.

Kiedy tak nucił sobie i cicho wyśpiewywał w rytm melodii zasady dynamiki do jego pokoju zapukał Ethan. Zdziwił go widok śpiewającego na łóżku Jamesa, trzymającego w górze podręcznik. Postanowił go nastraszyć. Podszedł cicho do łóżka i nagle zawołał:

- Bu!

James podskoczył i kiedy zobaczył rechoczącego Ethana także zaczął się śmiać.

- Ethan!- zawołał odkładając książki na biurko.

- Przyszedłem sprawdzić jak się miewa mój brat, a on śpiewa serenady o fizyce? Nie masz temperatury stary?- zapytał uśmiechając się.

- To moja metoda nauki Ethan...- powiedział lekko nafoczony.

- Mam coś dla Ciebie...- powiedział pokazując mu dużą paczkę.
James zmarszczył czoło. Otworzył ją i zobaczył swój nowy, granatowy garnitur, który zamówił mu Fred jeszcze w wakacje.
Nie mógł uwierzyć, że jest dla niego. Był tak piękny...
- Dziękuję...- wyszeptał. Starał się być męski i się nie rozpłakać- Dziękuję... Jest cudny.
- Nie masz za co. Will dla porównania ma takich chyba dwadzieścia... Ale kiedyś musi być ten pierwszy, prawda?- powiedział Ethan uśmiechając się do niego lekko.- Załóż go na kolację. Dziś jedziemy do restauracji i wszyscy musimy się jakoś prezentować.- powiedział otwierając sobie drzwi.
- Dziękuję...- wyszeptał raz jeszcze.
- Nie masz za co. Jesteś takim samym bratem jak Will czy Charlie. Do zobaczenia. - powiedział wychodząc.
James jeszcze długi czas przyglądał się idealnemu garniturowi. Był cudowny i przepiękny... Co najważniejsze męski.

James postanowił pokazać ojcu, że jest coś wart i co najważniejsze jest mężczzną. Do jego powrotu będzie już miał męską figurę, nie bezie płakał jak baba... James myślał, że to  mu wystarczy, aby mieć dobre relacje z ojcem.

Zszedł na dół tak odstawiony jak nigdy.
- Co Ci James? - zapytał Stanley lekko się z niego naśmiewając.
- Odczep się...- warknął.

Poznał się już jednak na swoim bracie. Wiedział, że lubi się z niego śmiać.

Pamiętnik Jamesa Verumes IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz