Dysforia

183 11 16
                                    

   Minął prawie miesiąc. James starał się zdrowieć jak mógł. Noszenie rurki jednak troszeczkę się wydłużało, bo James co z tego, że przytył dwa razy więcej niż mu kazano, ale przytył tylko dlatego, że go dokarmiali. Od tygodnia jednak jadł regularnie, dlatego kiedy podczas kolejnego, spokojnego wieczoru wszedł do jego pokoju Percy i ojciec aż podskoczył. Wyglądali bardzo poważnie.
- James.- powiedział ojciec, aby odwrócił się w ich stronę.
Chłopak od razu zostawił książki i popatrzył na nich zaskoczony.
- Eee...Coś się stało?- zapytał.
- Chciałbyś się zapewne tego pozbyć, prawda?- zapytał ojciec.
- No...oczywiste. - odpowiedział mu James.
- To idziesz na wagę?- zapytał Percy- Jadłeś ładnie przez cały tydzień.
  James aż zeskoczył z krzesła i pobiegł do ubikacji. Nie dość, że był czysty to jeszcze mógł się bozbyć tego badziewia z nosa? Oh! Cudnie!

  W łazience wlazł na wagę i krzyknął:
- Achacha! - krzyknął zadowolony.- Plus cztery!
Oczywiste to nie tak, że nie miał wyżutów sumienia, ale miał wrażenie, że będzie dobrze... Ostatnim razem tata nie powiedział o hormonach tak, czy nie... Zrobił mu jednak dość dużą nadzieję.
Dwóch mężczyzn weszło do łazienki i zobaczyli Jamesa, który uśmiechnięty i dumny stał na wadze, pokazując palcem na cyferki.
- Brawo. Jestem dumny.- powiedział Percy lekko się do niego uśmiechając.
Kiedy Percy się do kogoś uśmiechał oznaczało, że ma na prawdę świetny chumor. Ojciec nie powiedział nic, tylko powiedział:
- Podejdź nad zlew.
James podszedł grzecznie.
- Wyjmij ją sobie. Zasługujesz, abyś zrobił to sobie sam.- powiedział.
- Serio?! Mogę?!- zapytał jeszcze bardziej zadowolony.- Ale ostatnio...Ostatnio lała mi się krew z nosa...- powiedział.
- Bo ją wyszarpałeś. Jak chcesz mogę to zrobić ja.- powiedział Percy- Myśleliśmy, że fajnie jak będziesz mógł to zrobić sam...
- No okej.- powiedział James ostrożnie odklejając plastry z policzka. Została mu najtrudniejsza czynność. Wyjęcie rurki. Pociągnął ją delikatnie, po czym puścił w zlewie, od razu wysmarkując nos.
- Brawo.- powiedział ojciec wyrzucając ją do kosza.
- Nie muszę jej nosić? Nie muszę?- zapytał ponownie nie dając wiary, że się tego pozbył. Już nie pamiętał jak wygląda bez niej po miesiącu z nią.
- A jest Ci po coś potrzebna?- zapytał Percy.
- No nie, ale...Kurcze!- cieszył się niezmiernie.
- Zadowolony? A teraz idziesz z nami na dół? Stanley chce nam coś pokazać.
  James skinął głową. Wręcz zbiegł z dołu. Z biegiem czasu w jego oczach zyskiwał Ethan. Od razu popatrzył na niego z nad książki.
- Oho! Ale glow up! Pięknie młody!
James uśmiechnął się szeroko.
Inny bracia też się szczerzyli. Nagle do salonu wszedł Stanley. Miał na sobie granatowe kimono. Za nim dumnie szedł Charlie. Starszy miał brązowy pas, a młodszy fioletowy.

- Skomentujcie, jak wygląda nasz układ- powiedział ustawiając się na dywanie.

Momentalnie bracia zaczęli się przewracać na siebie, potem robić jakieś dziwne ruchy, coś tam krzyczeć. Wyglądali niezwykle poważnie. No i przystojnie... W takich chwilach James nie dziwił się Poli, kiedy mówiła, że jego bracia są super piękni.

Kiedy skończyli Stanley się uśmiechnął I powiedział:
- Jak się wam podoba?
- Nie podoba mi się to, jakie to niebezpieczne...- zaczął Percy.
- Nie przesadzaj! Wyszło super. W razie czego przecież się ich poskleja.- powiedział od razu Fred.
- A wam?- zapytał Charlie.
- Super!- skomentował Ethan.
- Nie lubię przemocy...- mruknął Will.
- A Ty się nie odzywaj.- mruknął Charlie- Tobie się wiecznie nie podoba.
- Nie lubię przemocy. Nie jadę z wami na żadne zawody.
- Dobra, dobra. Weź się przymknij- mruknął Stanley- A Tobie James?! Może też chcesz spróbować...
- Nie!- od razu pisnął kiedy Charlie do niego podchodził- Znaczy to było super, ale ja nie próbuję.
- Czemu?- zapytał Stalney
- Nie nadaję się!- odpowiedział James.
- Popatrz. A dasz radę zrobić tak? Jeśli to opanujesz to rzucisz każdym. Nawet wielkim bykiem.- powiedział niespodziewanie przerzucając brata przez ramię.
James aż rozszerzył oczy.
- Nie...Nie chłopaki...To zdecydowanie nie dla mnie...Ja wolę przywalić komuś skrzypcami...- uśmiechnął się lekko przez co jego blizna na wardze się napięła.
- No dobra...Ale pojedziesz z nami jutro?!- zapytał Stanley.
- Gdzie?!
- No na zawody! Jedziemy do zachodniopomorskiego! Na mistrzostwa Polski! Fajnie, nie?!- zapytał podekscytowany Charlie.
- Ale nic wam się nie stanie...- zapytał cicho.
- Nam?!- odpowiedzieli, widząc na sobie już wzrok Percyego, który zdecydowanie nie był za ich wyjazdem.- Nie...No coś Ty!
- Jak się wam coś stanie to będą wasze ostatnie.- powiedział Percy.

Pamiętnik Jamesa Verumes IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz