Róże i szwy

190 9 43
                                    

  Po wyjściu z garażu James dowiedział się, że ojciec wyjeżdża w kolejną podróż i wraca dopiero przed świętami BożegoNarodzenia. James wręcz odetchnął z ulgą na tą wieść.
Wszedł do domu, jakby nic się nie stało. Przed telewizorem siedział Stanley. Grał w swoje dziwne gry. Wtedy chyba grał w wiedźmina.
James poszedł na górę i próbował odrobić lekcje, ale totalnie nie umiał się skupić. Nie miał siły też na grę na pianinie... Pierwszy raz w życiu tak go poniosło, że sięgnął po żyletkę, aby sobie ulżyć, a nie po to, aby zadać sobie ból. Zrobił kilka kresek na nadgarstku. Wtedy sam nie wiedział co robi. Był w swojego rodzaju transie... Dopiero po chwili zdał sobie sprawę z tego co zrobił. Na jego komórce wyświetlały się powiadomienia.
Napisała do niego Pola. Bał się, że zerwie przyjaźń przez jego durną nieuwagę...

Cześć James! Jak się masz? Tak mi przykro z powodu, że twój sekret wyszedł na jaw... Pamiętaj, że możesz mi się wygadać ;) Niech Ci idioci mówią co chcą... Nie wchodź na grupę. Muszą się małpy wyrzyć.

James z ciekawości wszedł na grupę klasową. To co tam zobaczył wprawiło go wręcz w atak łez.
Jaki Ci ustawić nick ,,James"? Jakie jest Twoje prawdziwe imię? - napisał Tymon i pod jego wiadomością było kilka uśmiechniętych buziek.
Czemu udajesz chłopaka? Bycie w cieniu Ci się znudziło i potrzebujesz sensacji Verumes?- napisał Albert.

James odłożył telefon. Chciał zapaść się pod ziemię. Jaki on był naiwny... On myślał, że tu nikt go nie zwyzywa? Może zapomną? Następnego dnia ojciec miał wyjechać w podróż, dlatego miała być znowu ta głupia kolacja...
Zebrał się jakimś cudem do kupy i odrobił nawet zadania domowe z fizyki. Następnego dnia na LAB-ie mieli podobno uczyć się szyć. Normalnie James poprosiłby któregoś z braci doktorów o pomoc, ale teraz... Teraz nawet nie miał na to siły.
Usłyszał jak do domu wracał Stanley, Charlie i Will. Dwójkę braci słychać było z góry. Will za to dreptał spokojnie po schodach. James chciał się mu wygadać, ale bał się... Bał się, że ten go odrzuci i powie, aby spadał, bo on też miał na przykład zły dzień w szkole... Siedział więc tak cicho w pokoju.
James w domu poszedłby na dwór i pobawił się z kotem... Teraz czuł się obcy i odrzucony.
Nie wiedział co ze sobą zrobić. Zawinął się w kulkę i płakał.

Jaki Ty jesteś niemęski i żałosny James. Ojciec nigdy nie weźmie Cię za mężczyznę, jeśli będziesz się tak zachowywał.

Dla Jamesa cały świat się zatrzymał. Czas minął nieubłaganie powoli.

Następnego ranka do szkoły odwoził go wyjątkowo Stanley. James siedział przy nim cicho i rozmyślał o szkole. Nagle ten złapał go za nadgarstek.
- Co to jest?- zapytał podejrzliwie, pokazując mu małe ranki.

O nie! James myśl! Myśl! Jak mu się wytłumaczyć! Nie mogą wiedzieć!

- Wpadłem wczoraj w krzaki...W róże... Te przed szkołą.- powiedział szybko przetwarzając informacje.
- W róże?- zapytał podejrzliwie, cały czas trzymając jego rękę w górze.
- Odczep się co?- powiedział wyrywając od niego rękę.
- Miałeś gadać, jeśli Ci się coś dzieje, James. Dlaczego więc nie powiedziałeś?- zapytał zwalniając ,aby mieć więcej czasu na rozmowę z bratem. Nawet specjalnie wjechał w jakiś korek.
- Zapomniałem...- odpowiedział lekko zawstydzony.
- Zapomniałem?! James! - prawie na niego nakrzyczał.
- Przepraszam...- prawie wyszeptał.
- Przepraszam?! James to chodzi o TWOJE zdrowie do cholery jasnej!
- Co ono Cię interesuje?- bąknął.
- Jesteśmy braćmi czy tego chcemy czy nie chcemy, a bracia chyba się wspierają, nie?- zapytał.
James odwrócił głowę.
- Powiem o tym ojcu. Albo Percyemu jak będzie w domu.- oznajmił.
- Nie. To nic takiego.- od razu odpowiedział James.
- Jeśli to były róże, to ja jestem królewna Śnieżka.- warknął w jego stronę.
- To w takim razie witam królewnę.- cały czas zaprzeczał mu James.
- Nie pogrywaj ze mną James. Nie jestem debilem.- odpowiedział.
- Odczep się Stanley. To. Były. Róże. Wpadłem na krzak róż w szkolnym ogrodzie.- odpowiedział dalej się wzbraniając.
- Acha...- mruknął.
- To o co w takim razie mnie podejrzewasz?- grał idiotę.
- Sam to sobie zrobiłeś. Powiem Percyemu.- powiedział.
- Nie prawda! Nie mów nic Percy'emu!- zaczął go prosić.
- Bo co?- zapytał z lekkim uśmiechem na ustach.
James nie miał za bardzo haka na braci, dlatego musiał umilknąć.
Wysadził go w szkole. Jak codzień powitała go tam Pola.
James był zestresowany. Na zajęciach LAB-u pani uczyła ich zakładania szwów na bananach. Powiedziała, że za tydzień zrobi im z tego sprawdzian. Problem w tym, że James pomimo zwinnych palcy kiepsko obsługiwał narzędzia dane mu do ręki. Granatowe niteczki cały czas wypuszczał z ręki, kiedy chciał przebić się przez banana... Jego wyglądał jak po jakiejś wojnie. W szkole chłopcy się z niego podśmiewali i mówili na niego Żaklina, ale James starał się nie zwracać na to uwagi.
Na biologi ( którą prowadziła ich wychowawczyni) dzielnie znosił docinki rówieśników. Pola tłumaczyła mu, że nic się jak dla niej nie zmieniło. Jak dla niej dalej był tym super fajnym Jamesem, jakiego poznała kilka dni wcześniej. To podnosiło go na duchu.
- Ej Żaklina...Żaklina, fajna z Ciebie dziewczyna !- zarechotała Laura.
- Zamknij się.- warknął wściekły.
- Ej, Żaklina nie tak agresywnie!- zarechotała Karolina, która siedziała z nią w ławce.
- Jeśli się zaraz nie zamknięcie to pójdę do dyrektorki i zgłoszę nękanie... A wy chyba nie chcecie mieć nieprzyjemności z Panem Verumesem, prawda?- zapytała Pola, obejmując go ramieniem.
- Dobra, dobra... Weź wieśniaro...- syknęła Laura. Chyba wizja zadarcia z Panem Verumesem zamknęła jej usta.
Problem był w tym, że Pan Verumes nawet zapewne by nie przyjechał zobaczyć co jest nie tak z jego synem. James doskonale zdawał sobie z tego sprawę.
Reszta lekcji minęła raczej spokojnie. Znowu odebrał go Stanley.
- Wsiadaj.- powiedział szorstko, otwierając mu drzwi.
James posłusznie usiadł na czarnym siedzeniu drogiej bryki. Stanley za moment przysiadł się koło niego.
Siedział cicho i tylko co jakiś czas spoglądał na Jamesa. Młodszy był pewien, że powiedział o ,,różach" Percyemu. Tego bał się najbardziej.
Kiedy wysiedli Stanley dalej nic nie mówił co przerażało Jamesa. W domu powiedział tylko:
- Idę oznajmić ojcu o Twoich ,,różach".
James miał ochotę go zatrzymać, ale wiedział, że nic to nie da.
- Wredna świnia...- warknął pod nosem, tak aby brat nie usłyszał.
Poszedł za nim z ciekawości. Był ciekawy co powie ojciec.
Zatrzymał się przed zamkniętymi drzwiami.
- Tato, James się samookalecza, mówiąc, że wpadł w róże...
- Nie mam czasu Stanley. Jutro wylatuje. Zapewne w te róże wpadł, a wasza piątka jest po prostu przewrażliwiona.- odpowiedział męski głos.
James pobiegł tak szybko, a zarazem tak cicho jak tylko mógł. Ojciec miał go całkowicie gdzieś... Gdyby się przejął to chciałby z nim chociaż pogadać. On nie chciał...

Popołudniu wrócił Will I Charlie. James postanowił zapytać się Willa o zakładanie szwów... Nie za bardzo mu się to udawało, a kiedy miał mieć z tego...Coś w rodzaju egzaminu to pasowałoby się poduczyć. Usiadł więc z nim w salonie z bananami, pomidorami i innymi warzywami. Kiedy zaskoczył ich Stanley zaczął się śmiać.
- A wy co? Banany szyjecie? Pamiętam to!
- Pomożesz ? Nie mogę zrobić tego no...- męczył się Will wyciągając język z desperacji. James za to ledwo co ściągnął skórę banana.
Kiedy z pracy wrócił Percy zastał przy stole już czwórkę braci. Charlie szył pomidory, Stanley stał nad kurczakiem, Will męczył się ze świńską nóżką, a James ślęczał nad bananem.
- Co wy obiad robicie?- zapytał uśmiechając się lekko.
Stanley już rozchylił usta, jakby chciał coś powiedzieć, ale James zdzielił go wzrokiem.
- Pomożesz mi? - zapytał niepewnie James patrząc na banana.
- Co Ty go dźgałeś?- zapytał go Percy unosząc go w górę.
- Nie... Totalnie nie mam wprawy.- odpowiedział mu.
- Dobra... Pokaż.- odpowiedział siadając obok niego.
Chyba po raz pierwszy bracia Verumes siedzieli razem... dobrowolnie! Połączyły ich szwy rodzinnej miłości.

Hej! Jak się podoba rozdział? Myślicie, że Stanley przekaże Percyemu to co zobaczył? Czy najstarszy brat się dowie? Czy ojciec zainteresuje się Jamesem? Czy w szkole dalej będą go gnębić? Do zobaczenia kochani!

Pamiętnik Jamesa Verumes IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz