Po całej serii badań zaprowadzono mnie do wielkiego pomieszczenia gdzie znajdowało się kilka toalet i pryszniców. Żadnych zasłon ani ścianek. Rozejrzałam się przerażona dookoła i popatrzyłam na dwóch osiłków, którzy mnie tam zaprowadzili.
- Wyjdźcie chłopcy - mruknęła Cho, a oni bez słowa wyszli. - Dylan mam nadzieję, że rozumiesz iż twoje wyjątkowe pochodzenie ci tu nie pomoże. Będziesz traktowana tak jak wszyscy inni Zmiennokształtni. Tutaj jest łazienka. Warunki są jakie są ale przynajmniej możecie się kąpać, a nie zachowywać jak zwierzęta. - Uśmiechnęła się na swoje porównanie, a ja poczułam jak ogarnia mnie złość. - Dzisiaj jeszcze nic nie zjesz. Prosiłam Kanclerza o pozwolenie, ale nie zgodził się nawet w obliczu twojej choroby. Jutro podczas śniadania poznasz inne obiekty badań. Z kwater wychodzicie tylko na posiłki i badania. Nigdzie więcej.
- To miejsce, w którym się obudziłam nazywasz kwaterą? - zapytałam z niedowierzaniem. - Trzeba spać na podłodze, pompujecie nam trujący gaz i jeszcze takie warunki sanitarne! To nieludzkie!
- Nie jesteście ludźmi - powiedziała chłodno i wyszła.
***
Wzięłam szybki prysznic w lodowatej wodzie, załatwiłam swoje potrzeby i wyszłam z pomieszczenia. Miałam nadzieję, że o mnie zapomnieli jednak moja nadzieja zgasła w chwili gdy jeden z osiłków złapał mnie za ramię i pociągnął w stronę mojej "kwatery". Kiedy już mieli otwierać metalowe drzwi i z powrotem wepchnąć mnie do celi zza rogu wyłonił się Jamie i warknął do jednego z nich:
- Sam się nią zajmę. Mam z nią rachunki do wyrównania. - Patrzył na mnie, a jego twarz była napięta tak, że wyglądał na nieźle wkurzonego, jednak jego oczy były pełne troski i uczucia.
- Doktor Li powiedziała, że nie można zrobić jej krzywdy - odpowiedział ten, który mnie trzymał.
- Wiesz z kim rozmawiasz?! - wydarł się na niego Jamie.
- Przepraszam - mruknął tamten, a moje oczy podwoiły swoje rozmiary ze zdziwienia.
Puścił mnie i odszedł, a zaraz za nim ten drugi. Jamie otworzył metalowe drzwi i wepchnął mnie brutalnie do środka. Upadłam na podłogę mocno uderzając biodrem o twardą podłogę, a on wszedł za mną do środka i zamknął za sobą drzwi. Kiedy upewnił się, że nikt nie podsłuchuję podbiegł do mnie i mruknął:
- Przepraszam. Musiało wyglądać wiarygodnie.
- Jasne - szepnęłam masując obolałe miejsce.
- Pokaż - powiedział i podwinął moją bluzkę i lekko opuścił spodnie tak by mieć dostęp do mojego biodra. - Nie chciałem zrobić ci krzywdy - mruknął i przejechał kciukiem po wystającej kości, a ja nie mogłam oderwać wzroku od jego skupionej twarzy. - Tęsknię za tobą Dylan.
- Ja za tobą też Jamie.
Pochylił się nade mną i połączył nasze usta. Nagle z mojego ciała ulotnił się strach i ból. Pozostała tylko niesamowita tęsknota za człowiekiem, którego bezgranicznie kochałam i potrzeba, by był jak najbliżej tylko się da.
Jamie przetoczył się po podłodze tak, że to ja leżałam na nim i zacisnął dłonie na moich biodrach. Przez chwilę się bałam, bo wiedziałam do czego zmierza nasze zachowanie. Wiedziałam, że on już to robił i to pewnie nie raz. Moje obawy zniknęły gdy pomiędzy pocałunkami wyszeptał, że mnie kocha. Moje dłonie znalazły się w jego włosach, a jego sunęły w górę mojego ciała jednocześnie podwijając moją bluzkę. Podniósł nas do pozycji siedzącej i ściągnął ze mnie bluzkę, a ja nie byłam mu dłużna. Jego usta przemieściły się na moją szyję i schodziły coraz niżej. Znów leżałam pod nim, a cały świat przestał mieć znaczenie.
***
Pomógł mi się ubrać i teraz leżeliśmy wtuleni w siebie na zimnej betonowej podłodze. Słuchałam bicia jego serca i pomimo mojego obecnego stanu - chorej na raka i testującej Formułę Zmiennokształtnej - byłam szczęśliwa. Ciszę w pomieszczeniu przerwał mój spazmatyczny kaszel. Poderwałam się do góry i kaszlałam coraz bardziej byle by tylko pozbyć się z płuc zalegającego tam płynu. Łzy zaczęły płynąć z moich oczu, a Jamie siedział za mną i głaskał mnie po plecach.
Kiedy atak nareszcie minął padłam wykończona na podłogę. Oddychałam powoli i głęboko. Jamie patrzył na mnie zaniepokojony, a po chwili westchnął ciężko.
- Muszę już iść - wyszeptał. - W końcu się zorientują, że jeszcze stąd nie wyszedłem.
Kiwnęłam tylko twierdząco głową, ponieważ wciąż byłam za słaba by się odezwać. Złożył pocałunek na moim czole, podniósł się i ruszył w stronę drzwi.
- Kocham cię - powiedział jeszcze i wyszedł.
Znów zostałam sama.

CZYTASZ
Zmiennokształtni
FantasyLudzie zrujnowali Ziemię, więc Zmiennokształtni musieli interweniować. Wszystko się zmieniło, teraz to ludzie służą innej rasie. Teraz to ludzie muszą się podporządkować. Pod zasłoną tolerancji kryje się nienawiść i chęć zemsty. Czy dwójka nastolatk...