- Miasto Widmo? - Cam głośno przełknął ślinę i cofnął się o krok.
Przed nami rozciągał się widok na ceglane, wielopiętrowe, opuszczone budynki. Ich okna, a właściwie kwadratowe dziury pozbawione szyb, ziały czernią, a długie cienie rzucane przez okoliczne drzewa i niektóre budynki tylko dodawały temu miejscu grozy. Ze wzgórza, na którym się znajdowaliśmy bardzo dobrze było widać przedmieście - samotne samochody naznaczone rdzą i zielonkawym nalotem, kilka sklepów odznaczających się niegdyś kolorowymi, a teraz wyblakłymi witrynami, jakaś knajpa i wiele bloków mieszkalnych.
- Nie wszystkie miasta zburzono - zaczęłam. - Słyszałam o przypadkach kiedy ludzie tak długo stawiali opór, że zamiast je zdobywać i burzyć otaczano je strażą i czekano, aż wszyscy mieszkańcy umrą.
- Czemu potem ich nie burzono?
- Aby pokazać ludziom, że żaden opór ich nie ocali. Miasta Widma miały być przestrogą, że przed Zmiennokształtnymi nie da się uciec. Ciała mieszkańców wyciągano na główne ulice i tam pozostawiano.
- A my znaleźliśmy jedno z tych miast - powiedział Cam z przekąsem. - Akurat my musieliśmy je znaleźć. Akurat my.
- Przynajmniej wiemy, że nikogo tam nie ma - mruknął Jamie i ruszył przed siebie.
- Gdzie idziesz? - zapytałam nie ruszając się nawet o milimetr.
- Widzisz ile jest tam budynków? Możemy spędzić tam noc i wyruszyć z rana. Masz lepszy pomysł?
- Jamie te miasta są niebezpieczne.
- Trupy cię zjedzą? - parsknął i uśmiechnął się kręcąc głową. - Dylan nie bądź śmieszna.
- Las boi się tego miejsca. My też powinniśmy. - W moich oczach zbierały się łzy. Nawet on nie traktował mnie poważnie.
- Dylan, posłuchaj. - Podszedł do mnie, chwycił moje dłonie i spojrzał mi w oczy. - Rozumiem, że się boisz, ale jesteśmy tu, bo ty tego chciałaś. Nic nam się nie stanie. - Pocałował mnie delikatnie i potarł kciukiem mój policzek. - Obiecuję.
Kiwnęłam nieznacznie głową choć wcale nie byłam co do tego przekonana. Jamie pociągnął mnie za rękę w stronę miasta, a Cam ciągnął się za nami co chwilę mówiąc jak beznadziejny jest to pomysł. Im bliżej byliśmy miasta tym większy niepokój wyczuwałam w powietrzu, zauważyłam też, że nie spotkaliśmy ani jednego zwierzęcia. Nawet ptaki latały z dala od tego miejsca. Miasta Widma od zawsze budziły grozę. Widziało je niewielu, ale wszyscy powtarzali, że te miasta roztaczają złą aurę, że lasy wokół są zaniepokojone. Niektórzy twierdzili nawet, że przy głównych ulicach wciąż słychać jęki umierających. Przez te osiemnaście lat mojego życia zostałam nafaszerowana tyloma historyjkami podsyconymi horrorem o tych miastach, że miałam nadzieję, że nigdy nie znajdę się w pobliżu żadnego z nich, a teraz zamierzałam spędzić w nim noc !
- Jamie, może zawróćmy do tunelu. - Zatrzymałam się na skraju lasu, a Jamie popatrzył na mnie prześmiewczo. - To nie jest bezpieczne miejsce. Nie powinniśmy tu być.
- Czego się tak boisz? - zapytał, a ja rozejrzałam się dookoła.
Za Jamiem znajdowała się ulica, na której stały dwa samochody, a wzdłuż niej niej znajdowało się sześć pięciopiętrowych bloków naznaczonych kolorowymi napisami. Na myśl o tym jak ludzie tam umierali przeszły mnie ciarki. Po prawej stronie widziałam skrzyżowanie, nad którym leniwie bujało się żółte pudełko z trzema kolorowymi okręgami. Po lewej znajdowała się ślepa uliczka zarośnięta krzakami, a ściana stojącego tam budynku była poznaczona ciemnymi plamami starej krwi. Zawiał dość siarczysty wiatr i przyniósł za sobą smród i niepokój. Z pewnością nie była to za przyjemna dzielnica i ani kiedyś ani teraz nikt nie chciałby tu mieszkać. Strach dzwonił mi w uszach i tańczył na kręgosłupie, miałam wrażenie, że zaraz zacznę hiperwentylować.
CZYTASZ
Zmiennokształtni
FantasíaLudzie zrujnowali Ziemię, więc Zmiennokształtni musieli interweniować. Wszystko się zmieniło, teraz to ludzie służą innej rasie. Teraz to ludzie muszą się podporządkować. Pod zasłoną tolerancji kryje się nienawiść i chęć zemsty. Czy dwójka nastolatk...