Rozdział 28

3.7K 343 13
                                    

- Mamo? - Patrzyłam na jej wyniosłą twarz, gdzieniegdzie poznaczoną drobnymi zmarszczkami i nie mogłam uwierzyć, że to ona. Przecież to niemożliwe, żeby to była moja matka.

- Dylan - powiedziała i podniosła się do pozycji stojącej. Jej surowe, brązowe oczy były pełne rozczarowania kiedy popatrzyła na chłopców, a potem na mnie. - Jak widzę nie jesteś sama. Wstań. - Jej głos choć spokojny wyrażał dezaprobatę z nutką irytacji. Kiedyś taka nie była.

Podniosłam się z gnijącego ciała, na które upadłam i z ledwością powstrzymałam odruch wymiotny. Wciąż znajdowaliśmy się w mieście pełnym trupów i przesiąkniętym ich odorem, a jednak moje myśli skupiały się na blondynce stojącej przede mną. Jak to możliwe, że się tam znalazła? Skąd wiedziała gdzie mnie znaleźć? Czy uciekła od ojca czy może on też gdzieś tam był?

- Musicie iść ze mną. Tu nie jest bezpiecznie. - To powiedziawszy ruszyła przed siebie, a ja po chwili wahania ruszyłam za nią.

W jej postawie nie było strachu, obrzydzenia czy chociaż zwątpienia. Jej plecy były proste, a chód pewny, lawirowała między ciałami w kierunku, z którego przyszła. Moje kroki były wolne, niepewne. Czułam zimny pot spływający po moich plecach, a ręce pomimo protestów niesamowicie się trzęsły. Nie chciałam za nią iść, ale musiałam. To moja matka, a jeśli ona mówi, że mam coś zrobić to to robię.

- Dylan, oszalałaś? - Cam złapał mnie za nadgarstek i popatrzył z niedowierzaniem na moją twarz. Popatrzyłam na niego, a potem na Jamiego. Obaj nie wierzyli w to co widzą, a na ich twarze wkradały się pogarda i dezaprobata. - Tak po prostu za nią pójdziesz?

- Tak?

- Chłopcze czy masz jakiś problem? - Odwróciłam się by zobaczyć moją matkę w doskonale wyszkolonej pozie, którą widziałam za każdym razem kiedy coś źle zrobiłam. Stała z ręką opartą na prawym biodrze, na lewym opierała ciężar ciała, jej podbródek był lekko uniesiony do góry w geście dominacji, usta delikatnie rozchylone.

- Kim pani jest? - zapytał Jamie bez ogródek, podchodząc bliżej Cama.

- Claudia Wolf. Matka Dylan. Nie zadawajcie mi zbędnych pytań - warknęła i odwróciła się na pięcie. - Chodźcie za mną.

- Dylan? - Obaj patrzyli na mnie wyczekująco. Czyli to ja mam podjąć decyzję? 

- Ja muszę iść - powiedziałam i uwolniłam nadgarstek z uścisku dłoni Cama. - To moja matka. Nie mogę...

- Co? Nie posłuchać jej? - Jamie patrzył na mnie, a na jego twarzy gniew mieszał się z rozbawieniem. Wydawał nie przejmować się tym, że moja matka doskonale słyszy każde jego słowo. - Dylan jesteś dorosła. Nie musisz jej słuchać. Czy pomogła ci po tym co zrobił ci ojciec? A może pomogła ci kiedy byłaś zamknięta? A może wtedy gdy byłaś nafaszerowana formułą i walczyłaś o życie?

- Nie, nie pomogła. - Patrzyłam na niego, a w moich oczach zbierały się łzy, jednak szybko je odgoniłam. Nie mogłam płakać. Nie kiedy mama mogła to zobaczyć. - Chce pomóc mi teraz.

- Na prawdę w to wierzysz? - zapytali jednocześnie.

- Tak, wierzę. Jest moją matką. Jeśli nie chcecie nie musicie z nami iść. Możecie tu zostać.

Odwróciłam się do nich plecami i ruszyłam za mamą, która znajdowała się dwa budynki przede mną. Po chwili usłyszałam dwa głośne westchnienia, a później kroki i cichą rozmowę, którą toczyli między sobą. Żałowałam, że moje zdolności zostały ograniczone. Może i czułam się lepiej, może i moje zmysły się wyostrzyły, ale to nie było to co przed eksperymentami.

ZmiennokształtniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz