Rozdział 39

2.2K 253 16
                                    

Tym razem na środku piwnicy stało metalowe krzesło ze skórzanymi pasami do przykucia nadgarstków i kostek. Ten dzień był wyjątkowy pod wieloma względami; tego dnia przyszedł po mnie ojciec, a nie jego sługus, tego dnia byliśmy w piwnicy sami.

Przykuwając mnie do krzesła celowo docisnął moje pokaleczone plecy do oparcia krzesła. By nie krzyknąć zagryzłam wargę tak mocno, że po brodzie spłynęła krew. On wydawał się tego nie widzieć. Po tym jak mnie przykuł z drugiego końca pomieszczenia przyciągnął sobie drewniane krzesło i usiadł naprzeciwko mnie. 

- Dzisiaj bez obsługi? - zapytałam słabo. Nie jadłam od tygodnia, nie piłam od dwóch dni. Czułam się bardzo źle. - Rodzinna rozmowa?

- Bądź grzeczna to nie stanie ci się krzywda. - Niekontrolowanie uniosłam brew w geście niedowierzania. - Przysięgam - dopowiedział i uniósł dłonie. - Chcę z tobą porozmawiać. W zamian za prywatność jaką ci zagwarantowałem oczekuję szczerych odpowiedzi.

- Zagwarantowałeś prywatność mnie czy sobie? Jakie brudy chcesz wyciągnąć? - Dostałam w twarz. Tak mocno, że policzkiem uderzyłam o ramię.

- Ostrzegam cię po raz ostatni. Mogę zacząć? - Kiwnęłam tylko głową, a on westchnął. - Wraz z zakończeniem Wojny Rada mnie odwołała, ponieważ stwierdzili, że jestem nieskuteczny. Nie zgadzam się z ich decyzją, ale nie mogę jej zmienić. Zapewne dziwi cię, że zgodziłem się skończyć tą Wojnę. Wbrew temu co ci wpajałem sądzę, że ludzie są potrzebni. Musimy z nimi koegzystować, ponieważ w swoim szaleńczym pościgu do zniszczenia Ziemi, który nazywają postępem, wymyślili wiele rzeczy, które mogą nam pomóc. Nie wszystko co zrobili jest złe. Niektóre rzeczy są potrzebne. Tak samo jak niektórzy ludzie.

- Mogę o coś zapytać? - Wiedziałam na co się porywam przerywając mu, ale wiedziałam, że nie zostało mi już dużo czasu. Musiałam się dowiedzieć. Kiwnął głową. - Dlaczego tak bardzo mnie nienawidzisz? Co takiego zrobiłam, że nie zasłużyłam na to żebyś nazywał mnie swoją córką?

- Nie jesteś moim dzieckiem - odpowiedział po chwili zamyślenia, a na jego twarzy pojawiło się coś na kształt cierpienia. - Nie jesteś moja, więc nie będę cię kochał ani nazywał swoim dzieckiem.

- Jak to nie jestem twoim dzieckiem? Przecież... - To kompletnie nie miało sensu. Przecież byłam do niego taka podobna.

- Adam jest twoim ojcem. - Westchnął głęboko i odwrócił wzrok. Pierwszy raz w życiu widziałam, żeby było mu ciężko mówić o czymkolwiek. - Kiedy Carly go odrzuciła przyszedł do naszego domu, chciał ze mną porozmawiać. Niestety nie było mnie wtedy w domu. Na nieszczęście Claudia była. Adam nigdy nie kochał Claudii, a ona nigdy nie kochała mnie. Pocieszała go, powtarzała, że Carly jeszcze przejrzy na oczy... Skończyło się na tym, że spłodzili ciebie. Twoja matka kajała się potem przede mną, a Adam zniknął. Oboje mnie zdradzili. Jej zdrada jednak nie mogła zmienić mojego uczucia, dlatego postanowiłem, że cię wychowam. Już kiedy się urodziłaś nie mogłem na ciebie patrzeć. Byłaś tak podobna do mnie, ale jednocześnie tak podobna do niego. Jak mogłabyś nie być skoro Adam to mój bliźniak. Obiecałem Claudii, że dam ci swoje nazwisko, ojcowską opiekę i dobre wychowanie. Bardzo się starałem. Wychodziło mi do czasu kiedy pojawił się Nick. Był moim synem, pokochałem go od pierwszego spojrzenia. Nie potrafiłem już traktować cię jak córki, bo miałem przy sobie swoje dziecko. Chciałem żeby Claudia oddała cię Adamowi. Miałaś z nim dobry kontakt, a ja nie mogłem cię znieść. Nie słuchała mnie, zaczęliśmy się kłócić... Kiedy Nick zginął znienawidziłem cię całkowicie. - Znów na mnie popatrzył, a ja dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, że wstrzymywałam oddech. - Teraz siedzisz tu przede mną i patrzysz na mnie oczami tego zdrajcy. Mam ochotę cię zabić. Nie zrobię tego teraz. Zaczekam aż tu przyjdą i będą błagać, żebym cię uwolnił. Wtedy na oczach twoich rodziców cię zabije. Wszyscy zasłużyliście na to co dostaliście i na to co dostaniecie. - Wstał z krzesła i zaczął krążyć po pomieszczeniu. Po chwili gwałtownie odwrócił się w moją stronę i wymierzył we mnie palec.- Jesteś tak samo zdrożna jak twój ojciec. Tak samo jak on kochasz kogoś bezgranicznie, a mimo to wykorzystałaś okazję i wskoczyłaś innemu do łóżka. Brakuje tylko, że Collin zrobił ci dziecko...

- Zamknij się! - warknęłam zanim zdążyłam ugryźć się w język. Pożałowałam tego. Podszedł do krzesła, odwiązał mnie i rzucił mną o podłogę.

- Wstawaj! Nie będę się z tobą dłużej cackał! - Stał nade mną i zwinął dłonie w pięści. - Nie słyszałaś co powiedziałem?! Wstawaj! Pokaż mi czego cię nauczyłem!

- Powiedziałeś, że mnie nie zabijesz. Jeszcze nie - wyjęczałam, podnosząc się na łokciu. 

- Kto powiedział, że cię zabiję? Doprowadzę cię tylko do stanu bliskiego śmierci.

Szarpnął mną w górę, tak że stałam dokładnie naprzeciwko niego. Zachwiałam się na słabych nogach i wymierzyłam cios. Chwycił moją pięść w połowie drogi do swojej twarzy i złamał mi palce. Krzyknęłam głośno i kopnęłam go w krocze, ale za słabo. Na jego twarzy pojawił się jedynie słaby grymas, ale nawet nie jęknął. Podciął mi nogi, zaśmiał się i zmienił postać. Jego majestatyczny czarny pysk zwisał kilka centymetrów na moją krtanią. W myślach przywołałam twarz Jamie'ego. To był koniec. Byłam tego pewna.

Nagle upadł na ziemię z głośnym skomleniem, gęsta piana wyleciała mu z pyska, a drzwi wyleciały z zawiasów i uderzyły o ścianę, rozbryzgując się na kawałki. Do piwnicy weszli ludzie uzbrojeni po zęby, a ja zastanawiałam się jak to przeżyję.







ZmiennokształtniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz