Rozdział 40

2K 241 28
                                    

Moje powieki niesamowicie się kleiły kiedy próbowałam otworzyć oczy. Przez niewielkie szparki jakie udało mi się uzyskać widziałam bardzo jasne światło i postać, która się nade mną pochylała.

- Pani Wood? - Słyszałam męski głos. Znów spróbowałam otworzyć oczy. - Jak się pani czuje?

- Chyba dobrze. Nie wiem - odpowiedziałam niepewnie. Czemu nazwał mnie Wood? - Gdzie jestem?

- Jest pani w bezpiecznym miejscu. Znaleziono panią w celi w siedzibie Rady Zmiennokształtnych. Miała pani bardzo poważne obrażenia na całym ciele i straciła pani dużo krwi. Przeprowadziliśmy kilka zbiegów. Musieliśmy usunąć jedną nerkę i kawałek śledziony ze względu na uszkodzenia. - Udało mi się otworzyć oczy. Jak to? Czy naprawdę było ze mną tak źle? Mężczyzna, który pochylał się nade mną był młody, czarnoskóry i miał długie dredy. Patrzył na mnie pogodnie. - Udało nam się pozszywać rany na pani plecach. Niestety zostanie wiele blizn. Proszę się nie martwić. To zaszczyt, a nie wstyd. Walczyła pani za naszą wolność.

- Jak to? - zapytałam zdezorientowana. Nie miałam pojęcia co się działo ani o czym on mówił.

- Wojna się skończyła. Skończyła się era Zmiennokształtnych. Nie żyje już ani jeden. - Zapewne widząc przerażenie na mojej twarzy położył rękę na moim ramieniu. - Pani mąż już tu jedzie. Niedługo dotrze.

Po tych słowach odszedł, a ja zamknęłam oczy nabrzmiałe od łez. Co to znaczy, że wszyscy Zmiennokształtni już nie żyją? Skoro tak to dlaczego ja żyję? I jak to się stało, że on myśli, że jestem żoną Jamie'ego?

Rozejrzałam się dookoła i zaparło mi dech. Znajdowałam się w dużej sali, a raczej pokoju. Ściany były pomalowane na przyjemny odcień beżu, ciemna drewniana podłoga wokół łóżka była nakryta białym, puchatym dywanem. Łóżko, na którym leżałam było dwuosobowe, pościel śnieżno biała, a obok stał stolik z małą lampką. W rogu stała duża, pluszowa, beżowa kanapa, a obok niej biblioteczka pełna książek. Westchnęłam ciężko i przymknęłam oczy. 

Co się właściwie stało? Gdzie ja jestem? Co to za miejsce? Gdzie jest Jamie?

                                                                                                       ***

Z płytkiego snu wyrwał mnie odgłos zamykanych drzwi. W pokoju było ciemno, ale po pomieszczeniu roznosił się odgłos kroków, odbijający się echem w mojej głowie.

- Kto tu jest? - zapytałam zachrypniętym głosem i spróbowałam połknąć ślinę. Żadnej odpowiedzi. - Kto tu jest?

- To tylko ja - odpowiedział mi szept. Kiedy tylko usłyszałam ten głos od razu się uspokoiłam. - Śpij kochanie. Już jestem. Już zawsze będziemy razem.

Ponownie zasnęłam, mocno w niego wtulona.

                                                                                                   ***

- Panie Wood nie może pan tutaj być. Pańska żona potrzebuje odpoczynku, spokoju...

- Mogę tu być. To mój dom i moja żona do cholery!

Nie wiem kiedy się obudziłam, ale z ciekawością przysłuchiwałam się kłótni. Nie otwierałam oczu. Po prostu leżałam. Dlaczego cały czas twierdzili, że Jamie jest moim mężem?

- Wciąż podajemy jej silne leki, jest osłabiona. Rany się zagoiły, ale długo była nieprzytomna. Naprawdę nie powinno pana tu być. - Lekarz westchnął ciężko, ktoś postawił krok, potem drugi. - Robię to dla jej dobra. Wszyscy tego chcemy.

- Ja...

- Czy mogę wiedzieć konkretnie co się dzieje? - zapytałam odwracając się ich stronę. 

- Dylan. - Jamie podszedł do łóżka i usiadł na krawędzi, łapiąc moją dłoń.

- Pani Wood. - Lekarz grzecznie kiwnął mi głową. - Zostawię państwa. Proszę dać jej odpocząć. - Wyszedł i lekko trzasnął za sobą drzwiami.

- Dylan. Żyjesz. - Patrzył na mnie tak jakbym była jakimś cudem. - Bałem się, że cię straciłem.

- Wytłumacz.

- Nie jestem pewien czy chcesz wiedzieć. Czy chcesz dowiedzieć się teraz.

- Chcę. Jamie chcę. - Uniosłam się na łokciach i popatrzyłam na niego błagalnie. - Ostatnie co pamiętam to to jak ojciec mnie katował. Nie mam pojęcia gdzie jestem. Ile tu jestem. Dlaczego tu jestem. Wytłumacz mi to wszystko.

- Wojna skończyła się miesiąc temu. Chciałem wrócić od razu kiedy dowiedziałem się, że cię znaleźli. Wiedziałem, że to ty. Brunetka około dziewiętnastu, dwudziestu lat. Po prostu wiedziałem, że to ty. Ale Cam wydał rozkaz i musiałem go wypełnić. Kupiłem ten dom i po operacji cię tu przywieźli. Powiedziałem im, że jesteś moją żoną, żeby nie zadawali pytań. Mało kto wie o tym kim jesteś. Oczywiście jeśli chcesz będziesz mogła odejść kiedy tylko wyzdrowiejesz... - Natychmiast posmutniał po tych słowach. - Wracając do historii... Oficjalnie nie żyje już żaden Zmiennokształtny. Tylko ja i Cam wiemy o tym kim jesteś.

- Dlaczego Cam wydał rozkaz? I dlaczego sądzisz, że chciałabym odejść? - Usiadłam i popatrzyłam na niego zszokowana. Jak mógł tak myśleć.

- Cam jest Gubernatorem. Ludzie dożywotnio nadali mu ten tytuł. To dzięki niemu to wszystko. - Spuścił wzrok na dłonie. - Nie wiem czy nadal chcesz ze mną być.

Nic nie odpowiedziałam tylko podpełzłam do niego i mocno go przytuliłam, całując w ramię. Uniósł głowę i popatrzył na mnie smutno. Jak wiele razy jeszcze będę musiała mu tłumaczyć, że nigdy go nie zostawię? Patrzyłam w jego oczy i powoli zaczynało docierać do mnie to co powiedział. Czy było ze mną aż tak źle? Czy nasz związek był tak niestabilny, że sądził, że odejdę?

- Z tobą wszystko w porządku? - zapytałam po jakimś czasie. Leżeliśmy pod kołdrą mocno do siebie przytuleni. - Nic ci się nie stało?

- Tu - chwycił moją dłoń, poprowadził ją pod bluzkę i nakierował ją na lewy bok. Pod palcami poczułam gładkie wybrzuszenia. - Jeden ze Zmiennokształtnych mnie ugryzł. Nic więcej mi się nie stało. A ty? Jak ty się czujesz?

- Nie wiem - odpowiedziałam lekko zdezorientowana. - Chyba dobrze. Nie widziałam swojego ciała przez dłuższy czas. Pewnie wyglądam jak zwłoki - zażartowałam, a on uśmiechnął się słabo. - A więc to nasz dom? 

- Tak. Jest duży, przestronny i bardzo przytulny. Spodoba ci się.

- Chciałbyś, żebym była twoją żoną? - Przeczesałam palcami jego włosy i pogłaskałam go po policzku.

- Bardzo. A ty chcesz?

- Bardzo. Wcześniej o tym nawet nie myślałam. To wszystko co się działo. Chcę bardzo.


Witam, witam.
Wybaczcie tak długą nieobecność, ale ciężko mi pogodzić naukę z pisaniem. Przy okazji chciałabym ponownie zachęcić do lektury Pamiętników Tori Black.
Wojna się skończyła, doszło do Happy Endu, wszyscy są szczęśliwi, albo prawie szczęśliwi.
Przed nami już tylko epilog.
Do zobaczenia!

Kocham was Wilczki :* <3













ZmiennokształtniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz