Rozdział 21

4.8K 439 19
                                    

Cały rozdział jest z perspektywy Jamiego.

Leżałem w tej samej celi, w której zamknęli Dylan i oddychałem ciężko. Trzeba przyznać, że strażnicy są naprawdę silni i jak komuś przywalą to zaboli. Martwiłem się o Dylan, po tym co powiedział ojciec nie wiedziałem nawet czy się obudzi. Najgorsze było to, że nie mogłem w żaden sposób jej pomóc; nie mogłem wyjść, nie mogłem zdobyć dla niej jakiegoś lekarstwa. Nic nie mogłem zrobić. Zastanawiała mnie jeszcze jedna rzecz. Zastanawiałem się skąd ojciec się dowiedział.

- Za co masz mnie karać? Za moją niewiedzę? - zapytałem podnosząc głos.

- Za spiskowanie ze Zmiennokształtną. Naprawdę myślałeś, że się nie dowiem?

Do gabinetu wpadli strażnicy i zakuli mnie w kajdanki. Nie opierałem się, wolałem nie kończyć ze strzykawką w szyi. Jeden ze strażników kopnął mnie w kolano tak mocno, że padłem na ziemię i podniosłem gniewny wzrok na ojca.

- Za swoje przewinienia zawiśniesz za trzy dni - powiedział i uśmiechnął się triumfalnie.

Nienawidziłem tego człowieka; najpierw mama, a teraz ja. Strażnicy podnieśli mnie do pozycji stojącej i ruszyli w stronę wyjścia. Rzuciłem ojcu ostatnie zniesmaczone spojrzenie i dałem się zaprowadzić do celi.

- Wood masz gościa! - warknęła Cassie, jedna ze strażniczek i jeszcze kilka dni temu moja przyjaciółka.

Przez lekko uchylone drzwi do środka weszła Maya, a kiedy znalazła się w głębi pomieszczenia metalowe drzwi się zatrzasnęły. Patrzyła na mnie nieodgadnionym wzrokiem, a moje spojrzenie miotało błyskawice.

- Po co tu przyszłaś?! - popatrzyłem na nią nienawistnie.

- Jak się czujesz? - zapytała całkowicie ignorując moje pytanie i niepewnie usiadła obok mnie.

- Czemu cię to interesuję? - warknąłem niemiło. - Jestem zamknięty w celi, zostałem oskarżony o spiskowanie ze Zmiennokształtną.

- Nie próbuj mi wmawiać, że to nie prawda - przerwała mi, a ja spojrzałem na nią zaskoczony. Skąd oni wszyscy mieli taką pewność, że pomogłem Dylan? - W czasie kiedy ty wypełniałeś misję Rada kazała zamontować tu monitoring, bo według nich źle traktowaliśmy Zmiennokształtnych. Moja mama wyśmiała ten pomysł, bo w końcu to oni opłacają to wszystko i nagle według nich ktoś jest źle traktowany. - Parsknęła śmiechem i milczała przez chwilę. - To ja zobaczyłam na nagraniu jak ją stąd wyprowadzasz.

- Po pierwsze co ty tu robiłaś? A po drugie jak mogłaś mnie sprzedać? - Nie wierzyłem w to co usłyszałem. Jak mogła to zrobić? Wiem, że zraniona kobieta to zła kobieta, ale znamy się od dziecka i myślałem, że nasze zerwanie nie zmieni za wiele.

- Miałam sprawdzić czy kamery działają. Teraz pracuję tu jako operator - westchnęła. - Nie sprzedałam cię Jamie. Bez względu na to co było między nami nadal jesteśmy przyjaciółmi.

- Więc skąd mój ojciec wie?

- Chciałam skasować to nagranie, chciałam cię kryć. Kiedy zobaczyłam, że ją wyprowadzasz zrozumiałam, że musi ci bardzo na niej zależeć skoro tyle ryzykujesz. Okazało się, że na skasowanie jakiegokolwiek nagrania potrzebna jest zgoda Kanclerza. Twój ojciec pojawił się w obserwatorium niemal natychmiast. Zapytał co takiego miałam zamiar skasować. Odepchnął mnie od monitora i włączył nagranie. Nie powiem ci co czuł, bo prawie od razu stamtąd wybiegł, a kiedy pół godziny później zwołał wszystkich pracowników obiektu do jadalni wiedziałam, że chodzi o ciebie. Powiedział, że jesteś zdrajcą i jeśli ktokolwiek cię zobaczy ma natychmiast zawiadomić strażników.

- Nadal nie rozumiem po co tu przyszłaś. - Tępo wpatrywałem się w przestrzeń. Nigdy nie łudziłem się, że ojciec zrozumie, a jednak to co przed chwilą usłyszałem zabolało.

- Chcę ci pomóc - szepnęła.

- Niby jak chcesz to zrobić? - Popatrzyłem na nią jak na idiotkę. - Pilnują mnie dwadzieścia cztery godziny na dobę. 

- W razie gdybyś nie słuchał tego co przed chwilą mówiłam pracuję w obserwatorium. - Uniosłem brew i wzruszyłem ramionami nie rozumiejąc o co jej chodzi. - Mogę zrobić wszystko w tym budynku; wyłączyć prąd, wywołać alarm, wpuścić do środka gaz usypiający. Wszystko zależy ode mnie.

- Jeśli to zrobisz zawiśniesz razem ze mną - mruknąłem i wbiłem wzrok w swoje dłonie.

- Nie rozumiem tego dlaczego nas wieszają. Zmiennokształtnym podają zastrzyk paraliżujący serce albo płuca, a my musimy męczyć się na sznurku.

- Taka jest cena zdrady - powiedziałem jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.

- Kochasz ją, a za to nie powinni karać. - Patrzyła na mnie intensywnie. - Żałuję tylko, że do mnie nigdy czegoś takiego nie czułeś. Pomogę ci, a potem gdzieś się zaszyję. Dam sobie radę. Zawsze sobie radzę.

Po tych słowach podniosła się i wyszła, a Cassie ponownie zaryglowała drzwi. Nie wiedziałem co mam o tym wszystkim myśleć. Maya mogła chcieć mi pomóc, ale równie dobrze mógł to być pomysł mojego ojca na odnalezienie Dylan. Nie wiedziałem czy uda mi się uciec, ani jak czuję się Dylan. Wiedziałem tylko jedno. Wiedziałem, że będę chronił Dylan, aż do śmierci, bo była jedną osobą, którą w tamtym momencie szczerze kochałem.

ZmiennokształtniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz