W pokoju panowała całkowita ciemność, a stare drewniane drzwi były zamknięte. Nie wiedziałam jakim cudem znalazłam się w tym pokoju ani jak długo tam byłam, nie wiedziałam też gdzie jest Jamie i co robi. Nagle drzwi zaskrzypiały groźnie, a ja wytężyłam wszystkie zmysły byleby tylko dostrzec intruza jednak moje zdolności były ograniczone przez Formułę. Choć niczego nie widziałam słyszałam ciche powarkiwanie i pazury ryjące w zniszczonej podłodze.
- Kto tu jest? - zapytałam i skarciłam się w myślach za moją głupotę. Może to był jakiś Zmiennokształtny pod wpływem Formuły i podobnie jak ja nie widział w ciemnościach, a ja moim durnym pytaniem zdradziłam swoją pozycję.
- Nie domyślasz się Dylan? - Głos był przerażająco znajomy, ale nie było możliwe, żeby jego właściciel znajdował się ze mną w jednym pomieszczeniu.
- Kim jesteś? - szepnęłam drżącym głosem, ale odpowiedziała mi głucha cisza. - Kim jesteś?! - krzyknęłam w ciemność, a z moich oczu płynęły łzy przerażenia.
Mój krzyk odbił się echem po pomieszczeniu, a jedyną odpowiedzią było wciąż przybliżające się szuranie pazurów o podłogę. Powoli cofnęłam się wgłąb łóżka, aż w końcu dotknęłam plecami ściany, ale nie powstrzymało mnie to przed dalszym cofaniem się; moje plecy boleśnie wbijały się w ścianę, ale strach był silniejszy.
- Dylan. - Warknięcie dobiegło mnie z bardzo bliska, a materac ugiął się pod nowym ciężarem. - Dylan spójrz na mnie. - Kolejne warknięcie i pusty odgłos pazurów wbijających się w materac. - Patrz na mnie! - To już nie było warknięcie, to był krzyk pomieszany z kłapnięciem zębami.
- Nie mogę! - odpowiedziałam krzykiem, a z moich oczu popłynęły nowe łzy.
- Skoncentruj się. - Szept pomieszany z powarkiwaniem wywołał gęsią skórkę na moim ciele. - Koncentracja pomoże ci odzyskać wzrok. - To mówiąc zahaczył pazurem o moje ramię.
Zebrałam w sobie resztki sił, zamknęłam oczy i skupiłam się na moim wilczym "Ja". Kiedy poczułam mrowienie pod powiekami lekko je uchyliłam. Pierwszym co zobaczyłam była owłosiona ręka, nie do końca przemieniona w łapę, a pazury na moim ramieniu były pokryte krwią. Nowy strach zatańczył na moim kręgosłupie wywołując dreszcz.
- Spójrz na mnie. Na moją twarz. - Z przerażeniem podniosłam wzrok i choć wiedziałam kogo zobaczę nie byłam na to gotowa. Blondyn tak bardzo podobny do naszej matki z dziurą ziejącą między oczami wpatrywał się we mnie czarnymi oczami bez białek, a z jego ust spływała krwawa ślina. - To twoja wina suko! - krzyknął, a jego pazury rozharatały moje gardło.
Zerwałam się do pozycji siedzącej i z ulgą odkryłam, że światło jest zapalone, a drzwi otwarte. Przetarłam dłonią spocone czoło i dla pewności rozejrzałam się dookoła jednak nic w moim otoczeniu się nie zmieniło. I na całe szczęście nie było ze mną żadnych trupów chcących mnie zabić. Próbowałam wstać z łóżka, ale zarówno moje płuca jak i nogi odmawiały aż takiego wysiłku. Widziałam, że jest ze mną coraz gorzej, ale w tamtej chwili bardziej niż mój stan zdrowia martwiło mnie to gdzie jest Jamie. To była jedyna rzecz pokrywająca się z moim koszmarem; nie było go w stróżówce i nie miałam bladego pojęcia gdzie może być. Ponownie spróbowałam wstać, ale zakończyło się to upadkiem na podłogę z głuchym plaśnięciem, jednak taki obrót spraw mnie nie zniechęcił. Jedyne za co byłam wdzięczna ojcu to to, że nauczył mnie, że mam się nie poddawać i za wszelką cenę dążyć do celu.
Doczołganie się do drugiego pokoju zajęło mi dużo czasu, ponieważ biorąc pod uwagę mój stan podciągałam się dwa razy i musiałam chwilę odpoczywać. Czułam jak każda komórka mojego ciała błaga o odpoczynek, o to, żebym się położyła i się nie ruszała, ja jednak brnęłam dalej i w końcu mój trud się opłacił. Kiedy doczołgałam się do biurka uniosłam obie dłonie i złapałam nimi za krzesło starając się go nie przewrócić - wiedziałam, że jeśli do tego dojdzie to już go nie podniosę. Podciągnęłam się do góry i głośno wypuściłam powietrze z płuc. Znów się podciągnęłam i tym razem po moim ciele rozszedł się ból promieniujący z podstawy kręgosłupa. Przeklęłam pod nosem i po raz kolejny podciągnęłam moje ciało. Błagałam samą siebie, żeby mi się udało, moje ciało już w połowie znajdowało się nad ziemią. Kiedy po raz kolejny się podciągnęłam krzesełko zachwiało się niebezpiecznie i pomimo moich starań z głośnym trzaskiem spadło na podłogę przy okazji tracąc jedną nogę. Zawyłam głośno z frustracji i gniewu. Padłam twarzą na podłogę i pozwoliłam by gorące łzy zmoczyły moje policzki.
- Może ci pomóc? - Z góry dobiegł mnie kobiecy głos, który już kiedyś słyszałam. Przez jedną, krótką chwilę prosiłam by nie był to żaden trup. - Dylan?
Przekręciłam głowę na bok i spojrzałam do góry. Ku mojemu całkowitemu przerażeniu nade mną stała ta ruda małpa, która była kiedyś w naszym domu i na moich oczach obściskiwała się z Jamiem. Czułam warknięcie narastające w moim gardle i ból rozchodzący się w palcach usilnie wbijanych w ziemię.
- Co tu robisz?! - warknęłam i spróbowałam podnieść się na łokciach, ale nic mi to nie dało.
- Chcę ci pomóc. Tobie i Jamiemu - powiedziała i pomogła mi podnieść się do pozycji siedzącej, a następnie podeprzeć się o biurko.
- Dlaczego chcesz nam pomóc? - zapytałam podejrzliwie.
- Chcę wam pomóc, ponieważ Jamie jest moim przyjacielem i za miłość do ciebie zostanie pojutrze powieszony.
Moje serce się zatrzymało, a z oczu niepohamowanie popłynęły gorzkie łzy.

CZYTASZ
Zmiennokształtni
FantasiLudzie zrujnowali Ziemię, więc Zmiennokształtni musieli interweniować. Wszystko się zmieniło, teraz to ludzie służą innej rasie. Teraz to ludzie muszą się podporządkować. Pod zasłoną tolerancji kryje się nienawiść i chęć zemsty. Czy dwójka nastolatk...