Rozdział 24 part.2

4.3K 402 18
                                    

Oczekiwanie zdawało się nie mieć końca. Czułam jak ze stresu i strachu żołądek boleśnie mi się skręca, a ścianki gardła zlepiają w jedną nie pozwalając przełknąć śliny. Od kiedy Maya powiedziała, że musimy czekać minęło już 45 minut, a ja w tym czasie zdążyłam boleśnie pogryźć dolną wargę, zirytować samą siebie stukając palcami w blat i obgryźć paznokcie. Niesamowicie się denerwowałam, bałam się, że coś może się nie udać.

- Dylan uspokój się - mruknęła, a ja zerknęłam na kamerę pokazującą obserwatorium.

- Jestem spokojna - odpowiedziałam udając oburzenie.

- Tak, jasne. Nie muszę cię widzieć, żeby wiedzieć, że się stresujesz. W pewnym sensie cię rozumiem - jeśli coś nie wypali możesz go stracić.

- Ty się nie boisz?

- To nie jest pierwsza taka moja akcja. Robiłam już gorsze rzeczy.

- Straciłaś kogoś?

- Wielu ludzi. Niektórych z nich bardzo kochałam, a niektórych mogę zakwalifikować tylko jako przelotne, ale miłe znajomości. Pierwsza śmierć jest najgorsza, potem jest łatwiej.

Wolałam na to nie odpowiadać, takie stwierdzenie wydawało mi się dziwne. Żadna śmierć nie jest łatwa i to nie działa w ten sposób, że im więcej osób się traci tym mniej boli. Nikt nie staje się obojętny na śmierć. Z drugiej strony jednak Zmiennokształtni czują inaczej niż ludzie i może dlatego nie mogłam się zgodzić z jej stwierdzeniem. 

- Kanclerz do ciebie idzie - powiedziałam widząc łysawego mężczyznę i pięciu strażników wokół niego idących korytarzem w kierunku obserwatorium.

- Jesteś pewna? - zapytała niby obojętnym tonem. Na ekranie widziałam jak nerwowo zagryza ołówek.

- Tak, jestem pewna. Nikt inny nie dostałby takiej obstawy. Co mam robić?! - niemal krzyczałam.

- Uspokój się! - warknęła i wbiła ołówek w zeszyt przed sobą. - Odliczysz trzy minuty od momentu kiedy tu wejdzie i naciśniesz ENTER. Musisz dokładnie odliczyć.

- Dlaczego?

- Nie musisz wiedzieć.

- Maya!

Kanclerz wszedł do obserwatorium i uśmiechnął się kwaśno, a Maya odpowiedziała mu obojętnym spojrzeniem. Przez mikrofon Mai słyszałam tylko niewyraźne pomruki ze strony Kanclerza i jej krótkie odpowiedzi. Starałam się skupić na odliczaniu, a nie na ich rozmowie, której tak czy siak nie słyszałam.

Jeszcze dwie minuty.

Maya wpisała coś na swoim komputerze i kreśląc gumką od ołówka pokazywała coś Kanclerzowi na ekranie. On pochylał się nad nią teoretycznie zainteresowany tym co ona do niego mówi, a w praktyce jego ręka niemal dotykała jej lewego pośladka. Na ten widok ogarnęło mnie obrzydzenie, ale musiałam się skupić na odliczaniu.

Minuta.

Czułam jak dłonie mi się pocą, a serce galopuje - jednocześnie ze strachu i szczęścia. Bałam się, że może się nie udać i miłość mojego życia zawiśnie na stryczku, ale z drugiej strony ogarniało mnie szczęście, bo już niedługo miałam go zobaczyć. Popatrzyłam na monitor pokazujący jego celę. Stał na równych nogach i ciężko opierał się na ścianę. Czekał. Choć był wymizerowany widziałam ekscytację bijącą z jego oczu.

Trzydzieści sekund.

Nie potrafiłam już usiedzieć, gwałtownie poderwałam się do pozycji stojącej. Wszystko działo się za szybko, zdecydowanie za szybko. Czułam jak wali mi serce i byłam pewna, że jeszcze chwila i rozsadzi mi żebra, by opuścić moją klatkę piersiową. Mój wzrok przeskakiwał między monitorami. Raz patrzyłam na Jamiego, a raz na obserwatorium.

ZmiennokształtniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz