Ciężko dźwignęłam się z kanapy, która wydała z siebie dźwięk przypominający westchnienie ulgi. Pomimo osłabienia i okropnego zmęczenia nie mogłam zasnąć nawet na chwilę. W mojej głowie wciąż wirowały pytania; co z resztą, dlaczego mnie tutaj przyprowadził, co się tam stało. Chodziłam w kółko po maleńkim domku i czułam jak moja głowa pulsuję, w oczach zbierają się niechciane łzy, a nogi uginają się pode mną w wyniku wyczerpania.
- Dylan powiedziałem, żebyś się przespała. - Moje rozmyślania przerwał Jamie, wchodząc do chaty.
- Nie mogłam zasnąć. Wytłumacz mi - zażądałam bez ogródek.
Jamie westchnął ciężko i usiadł na kanapie, która zapadła się jeszcze bardziej.
- Widziałem jak zabrali bliźniaków ze stołówki. Dopiero kiedy zobaczyłem na własne oczy, że wstrzykują wam to świństwo tak po prostu...
- Wcześniej nie wiedziałeś? - zapytałam z niedowierzaniem. Był tak wysoko postawiony, że jego niewiedza była nie do uwierzenia.
- Słyszałem pogłoski. Wśród wyższej kasty nie dyskutuje się na temat eksperymentów. My planujemy gdzie uderzyć i kogo zabić lub porwać, a wami zajmują się lekarze. - Kolejne ciężkie westchnienie. - Kiedy zobaczyłem jak wstrzykują to bliźniakom, zrozumiałem jak bardzo byłem nieodpowiedzialny. Dopiero wtedy dotarło do mnie, że nocą spędzoną z tobą sprowadziłem na ciebie niebezpieczeństwo, dlatego poszedłem do Cho, żeby dowiedzieć się jak ma się nasz specjalny obiekt. Powiedziała mi, że ją okłamałaś i musiała cię ukarać. Wstrząsnęło to mną. Wiedziałem, że to przeze mnie. Wywołałem alarm, kazałem Willowi wyprowadzić cię z laboratorium i przyprowadzić do garażu. Oto cała historia.
- Co z Harrym? - zapytałam, praktycznie nie zwracając uwagi na historię mojej ucieczki. Jamie popatrzył na mnie smutno i pokręcił przecząco głową. - Mów! - krzyknęłam i ledwo powstrzymałam się od kaszlu.
- Za niesubordynację strażnicy mają prawo podać wam leki usypiające lub najlżejszą odmianę Formuły. Kiedy bliźniacy stanęli w twojej obronie podano im leki usypiające i zabrano ich do laboratorium. Will dostał standardową Formułę, a Harry już nie. Ich lekarz zauważył, że Harry pomimo tak wielu podanych dawek wciąż jest silny, a jego DNA jest odporne na Formułę. Stwierdził, że Harry będzie odpowiednim obiektem badań dla najnowszej Formuły.
- To znaczy? - zapytałam kiedy przez dłuższą chwilę się nie odzywał.
- Ta Formuła nie blokuje w waszym DNA części odpowiedzialnej za przemianę; ona je całkowicie niszczy. To śmiertelna mutacja. Harry umrze w ciągu doby.
To powiedziawszy zakrył twarz dłońmi, a ja czułam jak po moich policzkach spływają łzy. Może i nie znałam go za dobrze, a właściwie to w ogóle go nie znałam, ale był miłym, uczynnym i odważnym chłopakiem. Był za młody na śmierć, a jego brat nie zasłużył na stratę tak bliskiej mu osoby. Wciąż pamiętałam jak to było kiedy Nick zginął i zapewne będę pamiętać to do końca życia. Chociaż nie za bardzo przepadałam za bratem jego śmierć była jak nóż w serce. Nawet nie chciałam wiedzieć jak czuje się Will kiedy najprawdopodobniej najbliższa mu osoba umiera.
- Nie możemy nic zrobić? - zapytałam łamiącym się głosem.
- Harry już jest martwy. Nie rozumiesz tego? - Popatrzył na mnie jak na idiotkę.
- A co z resztą? Z Willem, Charliem, Theo, Lukiem? Z innymi? Jak możesz siedzieć tu spokojnie wiedząc, że oni tam umierają?! - Mój głos podniósł się do krzyku.
- Myślisz, że nic nie robię? - warknął i stanął tak blisko mnie, że musiałam unieść głowę by widzieć jego twarz. - Sądzisz, że jedyne co robię to patrzę na ich śmierć? Odkąd cię poznałem nie robię nic poza pomaganiem Zmiennokształtnym! Ryzykuję własne życie, żeby pomóc tobie, innym twojego pokroju, a ty wciąż oczekujesz więcej!

CZYTASZ
Zmiennokształtni
FantasíaLudzie zrujnowali Ziemię, więc Zmiennokształtni musieli interweniować. Wszystko się zmieniło, teraz to ludzie służą innej rasie. Teraz to ludzie muszą się podporządkować. Pod zasłoną tolerancji kryje się nienawiść i chęć zemsty. Czy dwójka nastolatk...