Od chrztu Tove nie pojawiłem się na Ziemi ani razu. Mimo że dostawałem zaproszenia od Thora i Agathy na urodziny dziewczynek, czy Midgardzkie święta, nie ruszałem się z Asgardu.
Nie chciałem tego. Nie chciałem, by to wróciło.Ale jak mogło wrócić, gdy nigdy nie odeszło?
Co noc śniła mi się Tove. Nawiedzała mnie w snach. Choć nie widziałem jej od szesnastu lat, wiedziałem, jak wygląda, jak rośnie, jak się zmienia.
- Książę? - z rozmyślań wyrwał mnie głos strażnika. Podniosłem na niego znudzone spojrzenie, a mężczyzna spuścił wzrok na swoje buty.
- O co chodzi? - pospieszyłem go.
- Król kazał poinformować o wizycie twego brata. Książę Thor przybędzie dziś wieczorem do Asgardu wraz z rodziną. - poinformował szybko.
- Z jakiej to okazji? - spytałem, ukrywając pod maską obojętności swoje przerażenie.
- Nie posiadam takich informacji. - odpowiedział żołnierz.
Pokiwałem tylko głową, a mężczyzna opuścił mój pokój.
Złość i strach budziły się do życia, boleśnie owijając wokół mego ciała.
Nie chciałem jej spotkać.nie teraz, gdy i ona mogła to poczuć.Chcąc choć trochę wyładować złość rzuciłem książką w wazon z różami z ogrodu matki i patrzyłem, jak rozpada się na setki małych kawałków.
Tove Thorisdottir
Dziś była sobota, dlatego obudziłam się dopiero w południe. Och, uwielbiałam długo spać.
Pomimo tego wstałam podekscytowana. Za kilka godzin miałam zobaczyć Asgard! Nigdy tam nie byłam. Po tylu latach wreszcie udało mi się namówić rodziców, żebyśmy odwiedzili królestwo dziadków. Moja siostra była tam, jak miała dwa latka i niewiele pamięta.
A później nie udaliśmy się tam, ponieważ rodzice uważali, że najpierw musimy skończyć szkołę - to po pierwsze. Po drugie podobno podróże Bifrostem nie są całkowicie bezpieczne i mają wpływ na zdrowie. Po trzecie mama nie przepadała za tymi podróżami. Dużo bardziej wolała bezpiecznie siedzieć w domu, albo w swojej kawiarni. A po czwarte rodzice bali się, że któraś z nas spotka w Asgardzie swojego przeznaczonego i nie będziemy chciały wrócić z nimi na Ziemię.
Cóż, ja o to akurat się nie martwiłam. Miałam skończone szesnaście lat. Co prawda bogowie, półbogowie i inne zaczarowane istoty mogą znaleźć swojego wybranka właśnie po ukończeniu szesnastu lat. Jednak chyba jeszcze nigdy nie zdarzyło się, aby ktoś znalazł swojego przeznaczonego tuż po ukończeniu tego wieku, więc to bardziej o Avę się martwiłam. Chociaż prawdopodobieństwo, że moja siostrzyczka znajdzie sobie bratnią duszę akurat podczas kilkudniowej wizyty w Asgardzie było bardzo małe. Równie dobrze mogła jej nie znaleźć nigdy, czego oczywiście jej nie życzyłam.
- Tove! - do mojego pokoju wpadła dwudziestoletnia blondynka, w momencie, gdy zakładałam koszulkę.
Nie przejęłam się tym zbytnio. Byłyśmy ze sobą bardzo zżyte i nie szczególnie przestrzegałyśmy swojej prywatności.
- Jesteś już gotowa? - padła na moje łóżko. - Chodź zjeść śniadanie. Za chwilę ruszamy! - była równie podekscytowana, jak ja sama.
- Za chwilę? Myślałam, że dopiero wieczorem.- zauważyłam.
- Oh, szybko przeleci. - pociągnęła mnie na dół.
- Dzień dobry, tato. - przywitałam się z mężczyzną i pocałowałam go w policzek.
Tata siedział na kanapie w salonie przed telewizorem. Oglądał jakiś głupi mecz koszykówki. Patrząc na zdjęcia, których mama miała kilka albumów tata przez te kilka lat nie zmienił się w ogóle. Może trochę przytył, ale wciąż był przystojnym niebieskookim blondynem. Nie ściął włosów, więc te sięgały mu trochę za ramiona. I był bardzo wysoki. Ja, mama, czy Ava wyglądałyśmy przy nim jak krasnoludki.
CZYTASZ
Trylogia Kłamcy
FanfictionLos, fatum, przeznaczenie... W świecie Tove odgrywa wielką rolę. To właśnie los łączy ludzi miłością, która może zabić. Nastolatka go nienawidzi, tak samo jak swojego przeznaczonego, który sprowadził do jej dzieciństwa wiele bólu. Czy mimo przeciwn...