NK: 'Magia Seledrina'

170 13 0
                                    

- Myślałam, że nie chodzisz do krawaca, a krawiec przychodzi do ciebie. - wyznałam z uśmiechem, gdy u boku Lokiego przemierzałam uliczki Asgardu.

- Uważasz, że mam nudne życie. - rozbawiony brunet spojrzał na mnie kątem oka.

- Bo to prawda. Nic tylko siedzisz w pałacu. Komnata, sala, biblioteka, komnata. - szturchnęłam go w ramię, ani na chwilę nie puszczając jego zimnej dłoni.

Wciąż miałam na sobie fioletową sukienkę z krótkim rękawkiem, zakończoną nad kolanami i czarne kozaki. Loki natomiast ubrany był w czarną koszulę i równie czarne spodnie oraz buty. Dodatkowo musieliśmy ubrać czarne peleryny z kapturem, aby nie rzucać się w oczy. W końcu była zima, a my należeliśmy do rodziny królewskiej. Dzięki takiemu przebraniu wyjście obyło się bez nadzoru strażników. Dzięki temu mogliśmy iść, trzymając się za ręce. Marne szanse, by ktoś nas rozpoznał.

- Mi to nie przeszkadza. - wzruszył ramionami.

- Jesteś okropnie nudny. - jeknęłam, rozglądając się po placu i mieszkańcach.

- Jeszcze mnie nie znasz, złotko. - wyszeptał mi na ucho, mocniej ściskając moją dłoń.

- To jakaś obietnica? - odwróciłam twarz w jego stronę i to był błąd, bo jego usta były zbyt blisko moich. Kusiły.

- Z czasem będziesz znać mnie lepiej niż samą siebie. - złożył krótki pocałunek na moich ustach, po czym odsunął się z uśmiechem. - To tutaj. - wskazał głową niewielką chatkę.

Dom z zewnątrz był koloru żółtego i miał czerwony dach, a na drewnianej tabliczce, która przymocowana była nad drewnianymi drzwiami widniał napis 'Magia Seledrina'.

- Brzmi ciekawie. - uśmiechnęłam się, gdy Loki pociągnął mnie w stronę domku.

W niewielkich oknach mogłam dostrzec niebieskie światło i manekiny w strojnych ubraniach. Drzwi otworzyły się z charakterystycznym dzwoneczkiem. Weszliśmy do ciepłego, dużego wnętrza. Chatka z zewnątrz nie wyglądała na tak przestronną.

Pomieszczenie miało bursztynowe ściany ozdobione licznymi runami w czarnym kolorze. Manekiny, wieszaki, wystawy i drewniana lada to główne elementy umeblowania w pokoju. Gdzieś z tyłu zapewne znajdowały się garderoby, jednak nim zdążyłam się rozejrzeć przed nami pojawił się czarnowłosy mężczyzna o pięknych, lawendowych oczach i przyjaznym uśmiechu.

Wyglądał na dwadzieścia lat, ale nie wiedziałam, czy był asgardczykiem, czy innym magicznym stworzeniem. Tak więc równie dobrze mógł liczyć setki lat.

- Wiatm serdecznie w moich skromnych progach. - ukłonił się lekko, wskazując ręką pomieszczenie.

Jego głos był wesoły, a od jego postawy, jego ciała emanowała dziwna energia, która przyciągała mnie do niego.

Loki zdjął kaptur peleryny, więc i ja uczyniłam to samo, wywołując zaskoczenie i radość na twarzy nieznajomego.

- Och, co za zaszczyt gościć księcia i... - spojrzał na mnie i uśmiechnął się jeszcze szerzej. - Córkę Thora. - ukłonił się nisko. - Ależ jesteś piękna, pani. - podszedł do mnie i złapał pod ramię.

Popatrzyłam na Lokiego zaskoczona, ale ten tylko przyglądał się mężczyźnie z mordem w oczach.

Brunet poprowadził mnie w stronę ogromnych luster, które zajmowały jedną ze ścian sklepu.

- Idealna na modelkę. - chwalił mnie, lustrując moje ciało wzrokiem. - Mogłabyś zostać moją muzą. - mówił z zachwytem. - Już w mej głowie powstało tysiące pomysłów strojów, które oddałyby twą idealną urodę.

Trylogia KłamcyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz