Westchnęłam, po raz kolejny próbując rozwiązać to cholerne zadanie.- Bazgrzesz w tym zeszycie już od trzydziestu minut. - wyszeptał mi na ucho rozbawiony Desmond, który siedział obok mnie, po lewej stronie. - Plus pół roku. - dodał tym razem zmartwiony. - Wszystko w porządku?
- Nic nie jest w porządku, zapomniałeś? - skarciła go szeptem Irsa, siedząca po mojej prawej stronie.
To z czarodziejką siedziałam w ławce, a chłopak siedział z Chasem - człowiekiem, który od tego roku chodził z nami do klasy i jednocześnie był chłopakiem Irsy, co dołowało mnie jeszcze bardziej. Naprawdę się kochali mimo braku przeznaczenia. Mieli coś, czego pragnęłam najbardziej i zazdrościłam im tego. Chase blond włosy farbował na różowo i miał brązowe oczy.
Minęły cztery miesięce. Prawie pół roku od mojej ostatniej wizyty w Asgardzie i spotkania z nim. Od tamtej pory starałam się żyć, nie wspominając. Szłam dalej, Asgard zostawiając w przeszłości.
- Pytam z troski. - mruknął Des.
- To Tove. Poradzi sobie. - zauważył Chase.
Ani słowem nie skomentowałam wymiany zdań przyjaciół. Starałam się słuchać matematyka i rozwiązać to zadanie, które rok temu nie sprawiłoby mi żadnego kłopotu. Jednak od kiedy wróciłam z Asgardu moją głowę cały czas zajmowały niechciane myśli.
Pan Edan właśnie miał kogoś wybrać do tablicy, aby rozwiązał zadanie, ale drzwi sali otworzyły się gwałtownie, a w nich stanęła czarnowłosa kobieta.
Nie widziałam jej zbyt dobrze, bo siedziałam w ostatniej ławce, ale wszędzie rozpoznałabym ten głos.
- To już chyba setna sala, którą sprawdzam, aby znaleźć jedno dziecko. - odezwała się, mierząc wzrokiem uczniów. - Przepraszam. Muszę porozmawiać z Tove Thorisdottir. Czy to jej klasa? - zwróciła się do nauczyciela.
Uczniowie pisnęli z zaskoczenia, gdy brunetka i nauczyciel w jednej chwili zbliżyli się do siebie i pocałowali na oczach klasy. Otworzyłam buzię ze zdziwienia, ale jednocześnie szczęścia.
- Chyba właśnie zostaliśmy rodziną. - zaśmiał się cicho Desmond.
Nasz matematyk był jego tatą. Wampirem, jak jego syn. Mama Desmonda zmarła kilka lat temu. Nie była przeznaczoną pana Blake'a, a zwykłym człowiekiem. Kochali się, no i to by było na tyle, bo straciła życie w wypadku samochodowym i nikt nie dał rady jej uratować.
- Tak. Chyba tak. - potwierdziłam z lekkim uśmiechem.
Uczniowie klaskali, wiedząc, że nasz matematyk właśnie znalazł swoją bratnią duszę. Było to coś wspaniałego. I jednocześnie okropnego, ale chyba tylko ja zdawałam się to dostrzegać.
- To sprawa przeznaczenia. - po chwili usłyszałam głos brunetki.
- Oczywiście. - uśmiechnął się ciepło pan Edan. - Panno Tove. - brunet popatrzył wprost na mnie, obejmując kobietę w pasie, przez co zielone oczy również spoczęły na mnie.
- Cześć, ciociu. - wstałam, aby kobieta lepiej mnie widziała. - Nie spodziewałam się twojej wizyty na Ziemi. Ale co za niespodzianka. - uśmiechnęłam się szeroko. - Gratuluję. - dodałam, patrząc na nią i matematyka.
- Dziękuję, ale nie zmieniaj tematu, Tov. Wiesz, po co przybywam. - Hela zrobiła krok w moją stronę.
- Nie zbyt. - wzruszyłam ramionami, nie chcąc robić afery na całą klasę.
- Musisz udać się ze mną do Asgardu. - wytłumaczyła, choć wiedziała, że wiem, o co jej chodzi.
- Nie. - zaprzeczyłam. - Nic nie muszę, a tym bardziej tam wracać!
W tym momencie zadzwonił dzwonek, przez co wszyscy uczniowie odwrócili od nas uwagę i spakowali się szybko, aby opuścić salę. Mimo wszystko poczułam ulgę. Choć ludzie wiedzieli o bogach, wampirach, czarownicach i superbohaterach uwielbiali robić z tego przerysowane opowieści. Nie chciałam być jedną z nich.
W sali zostali jedynie pan Edan, Desmond, Irsa, Chase, ciocia i ja.
- Proszę cię, Tove. - odezwała się ponownie ciocia.
Wiedziałam, że zna prawdę, bo już wcześniej kilka razy próbowała mnie przekonać do powrotu do Asgardu. Musiał jej powiedzieć, a ona dotrzymała tajemnicy.
- Nie wrócę tam. Nie gdy ona jest w ciąży z nim. - pokręciłam przecząco głową, czując łzy w oczach.
Desmond położył dłoń na moim ramieniu w pocieszającym geście.
- Loki ma koronację za dwa dni. - powiedziała Hela, a słysząc jego imię, coś ostrego wbiło mi się w serce. - W twoje urodziny, Tove. I zamiast do Jotunheimu chce przybyć na Ziemię. - wytłumaczyła. - Pomóż mi, Tove. Pomóż mu, bo jeśli nie ty do niego, to on przyjdzie do ciebie.
- Nie mogę. - pokręciłam głową.
- Zrób to dla niego. - poprosiła. - To tylko weekend. Nie zaniedbasz nauki. - brunetka popatrzyła na pana Blake'a.
- To prawda. - zgodził się z nią nauczyciel.
- Wiadomo. Ciocia zawsze musi mieć przewagę. - uśmiechnęłam się lekko.
- Ma rację. - odezwała się Irsa. - To przeznaczenie. Będziesz szczęśliwa. Zaufaj mi. - dodała, gdy popatrzyłam na nią zaskoczona.
- Idziemy na lekcję. Do zobaczenia. - Chase, trzymając Irsę za rękę, poprowadził ich w stronę drzwi.
- Ja jestem po twojej stronie, Tove. - zapewnił Desmond, ruszając za parą.
Poczekałam aż nauczyciel i moi przyjaciele opuszczą salę. Dopiero wtedy ponownie spojrzałam na ciocię.
- Nie ode mnie zależy, czy zostanie królem czy nie.
- Ale od ciebie zależy, czy ty zostaniesz królową. - Hela wyciągnęła rękę w moją stronę. - On nie będzie żył na Ziemi, bo jest stworzony do władzy. Więc pomóż mu dokonać wyboru, sama go dokonując. - mówiła ze stanowczością, ale jednocześnie troską. - I zawsze pamiętaj o marzeniach, miłości i szczęściu.
CZYTASZ
Trylogia Kłamcy
FanfictionLos, fatum, przeznaczenie... W świecie Tove odgrywa wielką rolę. To właśnie los łączy ludzi miłością, która może zabić. Nastolatka go nienawidzi, tak samo jak swojego przeznaczonego, który sprowadził do jej dzieciństwa wiele bólu. Czy mimo przeciwn...