NK: Czas leczy rany

264 11 0
                                    

Loki Laufeyson

Poddałem się. Musiałem.
To oszczędziło nam cierpienia. Gdyby mieli nas rozdzielać siłą to uczucie tęsknoty byłoby jeszcze silniejsze niż teraz.

Tove mnie znienawidziła, więc miałem pewność, że nie będzie próbowała dostać się do Jotunheimu czy Asgardu, miejsc zamkniętych dla niej przez klątwę Odyna i Thora. A ja nie zejdę na Ziemię.

Opróżniłem kolejną butelkę mocnego wina, gdy moim ciałem wstrząsnął ból. Jej ból i rozpacz.

Minęło już kilka tygodni, a moje dni nie różniły się od siebie. Wstawałem, myślałem o Tove, obradowałem z doradcami, jadłem, przeglądałem dokumenty i piłem, myśląc o tym, co zostało mi odebrane.

Nie mogłem uwierzyć w to, że ojciec może zamknąć swoją córkę przed światem, że może sprowadzić na nią tyle cierpienia.

Z moich ust wydobył się krzyk rozpaczy, gdy z wściekłości i bezradności rozbiłem jedną z butelek wina na przeciwległej ścianie. Oparłem dłonie na blacie biurka i ukryłem twarz w dłoniach. Czerwona ciecz spływała po szarej ścianie, brudziła czarny dywan i ciemne drzwi, a po pomieszczeniu rozniósł się odór alkoholu.

Słone łzy spływały po mojej twarzy. Nie chciałem ich powstrzymywać. Tutaj, w ciemności mojej komnaty nikt nie widział mojej słabości. Tutaj mogłem pokazać, jak wiele bólu sprawiło mi odebranie mego słońca.

Poddałem się, ale to nie oznaczało, że nie zamierzałem jeszcze walczyć.

🐍🐍🐍

Miesiąc później Sygin urodziła. W ten dzień musiałem udać się do Asgardu. Miałem być przy swoim dziecku. Obiecałem to Tove.

Unikałem Odyna. Odwrócił się ode mnie, znów wybrał Thora.

A ja? Miałem córkę, ale nie potrafiłem się  cieszyć, gdy ujrzałem śpiące niemowlę, a na łóżku obok pogrążoną w śnie Sygin. Bo to nie była Tove. I to nie było nasze dziecko.

Jeszcze raz spojrzałem na Sygin. Spała nie świadoma tego, że jestem w jej komnacie. Miałem zamiar dotrzymać złożonej obietnicy. Ostrożnie wyjąłem dziecko z maleńkiej kołyski. Całe szczęście nie obudziło się.

- Nie znajdziesz jej. - wyszeptałem, spoglądając na matkę dziecka. - Będzie bezpieczna. - dodałem.

Przeniosłem wzrok na śpiącą dziewczynkę na moich rękach i przeteleportowałem nas do Jotunheimu. Do domu.

🐍🐍🐍

Cztery miesiące później odbyło się wesele Sif i Ulfa. Zostałem zaproszony. Ona też, ale nie mogła przyjść.

Byli wszyscy, oprócz niej. Brakowało tylko mojej Tove i jej przyjaciół. Wiedziałem, że Desmond i Seledrin towarzyszą jej na Ziemi. Oni z tych nielicznych pozostali jej wierni. Dzięki nim nie była sama, a ja byłem im za to niezmiernie wdzięczny.

Nie tańczyłem, nie śpiewałem. Nawet nie miałem siły udawać szczęścia, radości z tej okazji. Nie miałem siły ukrywać nienawiści do Thora i Odyna.

Piłem. To jedyne, co powstrzymywało mnie od spróbowania przedostania się na Ziemię i sprowadzenie niewyobrażalnego bólu na mnie i na Tove.

Nie podniosłem wzroku na Helę, która usiadła obok mnie. Nie odwróciłem morderczego spojrzenia od Thora i Agathy, szczęśliwej pary tanczącej wraz z innymi gośćmi. Jak mogli być szczęśliwi, gdy ich córka cierpiała? Zniszczyli mi życie, ukarali mnie i z tego byli dumni.

Trylogia KłamcyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz