- Wybacz, że wam przerwałam, ale nie wytrzymałabym jej obecności ani chwili dłużej. - wetschnęłam, zamykając za nami drzwi komnaty Lokiego.
Pomieszczenie ani trochę się nie zmieniło od mojej ostatniej wizyty w Asgardzie. Może było jedynie więcej książek na półkach i biurku oraz stoliku, ale ciemne kolory i meble wciąż były takie same.
- Dziękuję ci za to, złotko. - uśmiechnął się lekko Loki, siadając na skraju łóżka i przyglądając się mi.
- Myślałam, że ją lubisz. - zauważyłam, unosząc brwi w udawanym zaskoczeniu.
- Jest nieznośna. - Loki wzruszył ramionami. - Ciąża zdecydowanie jej nie służy.
- To twoje dziecko. - przypomniałam.
- Nie chciałem go. - westchnął, a uśmiech zszedł z jego twarzy.
- Chyba trochę na to za późno. - prychnęłam zła. - Trzeba było myśleć o konsekwencjach zanim się z nią przespałeś. I to pewnie nie jeden raz. - przewróciłam oczami.
- Ja nie wyliczam ci z kim spałaś. - zauważył zirytowany.
Jak mógł?!
- Och, tak! Na pewno miałbyś co, biorąc pod uwagę fakt, że jestem dziewicą! - wykrzyczałam zła.
Jego mina od razu się zmieniła. Patrzył na mnie ze smutkiem i skruchą, uświadamiając sobie nieodpowiedność swoich słów. Cóż, za późno. Co za kretyn!
- Przepraszam. - wyznał po chwili ciszy, patrząc mi w oczy.
- Nie uważasz, że jest z tobą coś nie tak? - spytałam. - Potrafisz tylko ranić. - oskarżyłam go. - Za każdym razem przepraszasz, a potem ponownie wbijasz mi nóż w serce. Słowem, czynem... To nierozważne, jak na kogoś kto ma ponad tysiąc pięćset lat! - zauważyłam, wciąż zła.
- Wybacz, ale wiesz, że przepraszanie nie jest moją mocną stroną. - marnie próbował się bronić.
- Więc po co wciąż próbujesz, skoro nie ma rezultatów? - założyłam ręce na piersi.
- Wiesz po co, złotko. - uśmiechnął się lekko, ale ja wciąż wpatrywałam się w niego twardo. - Bo mi na tobie zależy. - westchnął, patrząc w moje oczy.
- Dlaczego? - dopytywałam z powagą.
- Złotko...
- Gdyby nie to cholerne przeznaczenie byłabym dla ciebie nikim! - wykrzyczałam prawdę. - I tak właśnie powinno być!
- Nie prawda. - Loki wstał z łóżka, podchodząc w moją stronę.
- Nie? - uniosłam kpiąco brwi. - Nie pasujemy do siebie, a gdy tata dowie się kim jesteśmy, zabije cię.
- Więc się o mnie martwisz. - Laufeyson uśmiechnął się lekko, ale ja tylko zgromiłam go wzrokiem. - Nie masz pojęcia, jak bardzo się cieszę, że to właśnie ty jesteś moją przeznaczoną. - zrobił kolejny krok w moją stronę, zatrzymując się niecałe pół metra ode mnie. - Nie umiem wyrażać swoich uczuć. To coś dla mnie nowego. - wyznał. - Dlatego proszę, daj mi szansę, abym spróbował udowodnić czynami to, jak bardzo mi na tobie zależy i jak ważna dla mnie jesteś. - wyciągnął rękę w moją stronę, jednak ja tylko na nią patrzyłam, zaciskając wargi w cienką linię.
Zrobiłam krok do tyłu, chcąc być jak najdalej od niego, i nie pozwalając, aby łzy wypłynęły z moich oczu.
- Sygin jest w ciąży. - wyszeptałam. - Nosi w sobie twoje dziecko. - spojrzałam na niego z obrzydzeniem.
- Nic nie mogę na to poradzić. - nie opuścił ręki, a jego wzrok ani na chwilę nie przesunął się z mojej twarzy.
- Ale mogłeś! Mogłeś powstrzymać ją zanim wlazła ci do łóżka! Mogłeś się z nią nie pieprzyć! - nie udało mi się powstrzymać łez, które popłynęły po moich policzkach ze złości i bezsilności. Byłam na niego taka wściekła. Boże, jak bardzo chciałabym nie być z nim połączona!
CZYTASZ
Trylogia Kłamcy
FanfictionLos, fatum, przeznaczenie... W świecie Tove odgrywa wielką rolę. To właśnie los łączy ludzi miłością, która może zabić. Nastolatka go nienawidzi, tak samo jak swojego przeznaczonego, który sprowadził do jej dzieciństwa wiele bólu. Czy mimo przeciwn...