Do Jotunheimu dostaliśmy się w dwóch ogromnych, złotych karocach. Wszyscy byliśmy na czas.
- Wow! Wyglądasz niesamowicie! - Ava podbiegła do mnie, gdy wysiedliśmy przed granatowym pałacem, oświetlonym tysiącami białych lamp.
Nie widziałam rodziny wcześniej, gdyż z chłopcami zeszliśmy idealnie na wyjazd i zajęliśmy miejsce w pojeździe wraz z wojownikami.
- Dziękuję. To zasługa Seledrina. - uśmiechnęłam się, wskazując głową krawca, który rozmawiał z Helą i Edanem.
Desmond przedstawił im swojego przeznaczonego. Cieszyłam się z jego szczęścia, podobnie jak jego ojciec i Hela.
- Przeznaczony Desmonda? - uśmiechnęła się Ava, gdy Sten podszedł do niej.
- Tak. - potwierdziłam. - Ty również siostro, wyglądasz przepięknie.
Ava miała na sobie pudrową rozkloszowaną suknię z długim koronkowym rękawem i srebrną pelerynę. Blond włosy spięła w eleganckiego koka z tyłu głowy i w nie wplotła srebrny diadem z maleńkimi różami. Natomiast Sten ubrany był w brązowy garnitur, białą koszulę i krawat koloru sukni Avy, a do tego czarna peleryna.
- Dziękuję. - Ava uśmiechnęła się ciepło.
- Ruszajmy! - Odyn odezwał się do nas. - Ceremonia zaraz się zacznie.
- Mówiąc zaraz, ma na myśli za godzinę. - wyszeptała Hela, która nagle znalazła się u mego boku.
Gdybym miała opisać piękne stroje każdego członka rodziny królewskiej, jak i wojowników nie starczyłoby mi dnia. Każdy miał w sobie coś wyjątkowego, czym wyróżniał się spośród innych. Do tego każdy miał na ramionach pelerynę, bo w Jotunheimie było chłodniej niż w innych krainach. Każdy musiał pokazać się z jak najlepszej strony.
Babcia i dziadek zostali przy odcieniach złotego, a na ich głowach spoczywały złote korony. Tata miał swój tradycyjny strój do walki, jedynie bardziej złoty niż zazwyczaj, a mama czerwoną suknię wieczorową. Do tego na palcu taty, jak i dziadka zauważyłam złoty pierścień z kwadratowym rubinem.
Ciocia Hela ubrana była w ciemnozieloną suknię, włosy zostawiła rozpuszczone, a na jej głowie dumnie spoczywała czarna korona. Pan Edan ubrany był w czarny garnitur i białą koszulę. Reszta naszych przyjaciół również miała bardzo eleganckie stroje, pasujące do nich kolorami i krojem.
Ruszyliśmy marmurowymi schodami w stronę otwartych wrót zamku, których strzegli niebieskoskórzy strażnicy w granatowych i czarnych zbrojach. Do pałacu cały czas wchodzili jacyś goście ubrani równie elegancko, jak my.
Nie miałam czasu na podziwanie wnętrza zamku. Nie chciałam się zgubić, więc posłusznie szłam za dziadkami, rodzicami, ciocią i siostrą. Aż weszliśmy do ogromnej białej sali. Wypełniona była po brzegi ludźmi, a po drugiej stronie nie było ściany, a ogromny plac zapełniony tłumem.
Dziadek poprowadził nas na sam przód sali, tuż przed podwyższenie, na którym stał tron i z boku niewielki stół z koroną i królewskimi insygniami. Zajęliśmy swe miejsca wśród władców innych królestw. Zauważyłam, że gdzieś po drodze Sif i Wojowie oddzielili się od nas, tak samo, jak Desmond i Seledrin. Zwróciłam również uwagę, że każdy król, królowa, książę czy księżniczka mieli na głowach korony i diademy lub pierścienie na palcach.
- To taki zwyczaj na koronacjach i weselach. - wyszeptała mi na ucho Hela, gdy zauważyła, jak rozglądam się po koronach. - Każdy władca musi określić się z jakiego królestwa pochodzi i przedstawić członków swej rodziny.
- Śmieszne. - uśmiechnęłam się, na co ciocia wzruszyła ramionami.
- Tradycji się nie zmienia.
CZYTASZ
Trylogia Kłamcy
FanfictionLos, fatum, przeznaczenie... W świecie Tove odgrywa wielką rolę. To właśnie los łączy ludzi miłością, która może zabić. Nastolatka go nienawidzi, tak samo jak swojego przeznaczonego, który sprowadził do jej dzieciństwa wiele bólu. Czy mimo przeciwn...