Moja komnata nie zmieniła się ani trochę przez te kilka miesięcy.
Pastelowo fioletowe ściany, hebanowe meble, ogromne łóżko, drzwi do łazienki i garderoby, oraz ciemne zasłony, a także widok na Asgard wzbudziły we mnie pozytywne wspomnienia z dawnego pobytu w Krainie Bogów.
Uśmiechnęłam się lekko, podążając w stronę garderoby, z której zabrałam jasnozieloną jedwabną pidżamę na cienkich ramiączkach z czarną koronką nad piersiami i przy zakończeniu.
Wzięłam długi prysznic, który otrzeźwił mój umysł, jak i ciało. Wytarłam ciało puchatym ręcznikiem, ubrałam koszulę nocną, która sięgała mi do połowy ud. Umyłam zęby, wysuszyłam włosy i gotowa wyszłam z łazienki.
Wzięłam głęboki oddech, patrząc na dwuosobowe łóżko i wypuściłam powietrze z ust, wychodząc z komnaty. Chcąc, aby Loki wywiązał się ze swoich obietnic, ja musiałam dotrzymać swoich.
Zamknęłam za sobą drzwi i stanęłam przed czarnym wejściem do komnaty Lokiego. Uniosłam rękę, aby zapukać w drewno, ale wtem drzwi otworzyły się, a moja dłoń wylądowała na torsie Lokiego.
- To ty mnie macasz, złotko. I to już na powitanie. - Loki uśmiechnął się łobuzersko, a ja od razu opuściłam dłoń, robiąc krok do tyłu.
- Chciałam pomacać drzwi, ale mi je zabrałeś. - zauważyłam, zakładając ręce na piersi.
- Uznam, że tego nie słyszałem. - złapał się za serce. - Jestem o wiele lepszy od jakichś drzwi. - prychnął, na co ja przewróciłam oczami z lekkim uśmiechem.
- Nie masz w sobie tyle uroku.
- Co proszę? - oburzył się. - Ja mam...
- Masz tyle uroku, co zdechła dżdżownica. - zacytowałam i uśmiechnęłam się szeroko.
Jego mina w tym momencie była bezcenna. Loki otworzył szeroko buzię ze zdziwienia, a oczy mordowały mnie złością i niedowierzaniem. byłam pewna, że znał Igrzyska Śmierci.
Wzruszyłam ramionami, uśmiechając się jeszcze szerzej i przepchnęłam się obok niego, aby wejść do środka komnaty.
- Nie wpuściłem cię. - zauważył, gdy ocknął się z zaskoczenia. Zamknął drzwi, odwracając się w moją stronę i złączył ręce z tyłu, przyglądając mi się z wyższością.
- Sama się wpuściłam. - usiadłam na kraju łóżka.
- Nie poznaję cię, złotko. - na jego twarzy znów pojawił się łobuzerski uśmiech. - Sama wskakujesz mi do łóżka. Nieprawdopodobne.
- Pamiętaj, że to był warunek naszej umowy, psotniku. - przypomniałam, kładąc się na prawej połowie łóżka i podpierając głowę na ręce. - Poza tym jestem zmęczona. To był długi dzień.
- Psotniku? - zaśmiał się.
- Ty praktycznie nie używasz mojego imienia. - zauważyłam, przyglądając się mu.
Loki położył się na boku obok mnie i podparł głowę na ręce, nie odrywając ode mnie spojrzenia.
- Lubisz, gdy je wymawiam. Prawda, Tove? - jego łobuzerski uśmiech przybrał pewności siebie.
Ale nie potrafiłam ukryć mojej reakcji na brzmienie tego jednego słowa w jego ustach. Przez moje ciało przebiegł przyjemny dreszcz, a serce przyspieszyło swe bicie, tak samo, jak wtedy, gdy Loki mnie dotykał. Może było to związane z tym, że dopiero drugi raz usłyszałam to imię z jego ust?
- A ty, Loki? - odwzajemniłam jego uśmiech, pochylając się lekko w jego stronę.
- Uwielbiam. - naśladował mój czyn, przez co nasze twarze teraz znajdowały się bardzo blisko siebie.
CZYTASZ
Trylogia Kłamcy
FanfictionLos, fatum, przeznaczenie... W świecie Tove odgrywa wielką rolę. To właśnie los łączy ludzi miłością, która może zabić. Nastolatka go nienawidzi, tak samo jak swojego przeznaczonego, który sprowadził do jej dzieciństwa wiele bólu. Czy mimo przeciwn...