Minęło siedem miesięcy. Trzydzieści jeden względnie spokojnych tygodni.
Chodziłam do liceum, moje oceny znów były celujące, a zachowanie wzorowe.
Spotykałam się z mamą, siostrą, babcią i przyjaciółmi, ale nie wróciłam do domu ani nie pokazałam się więcej w Asgardzie.
Mieszkałam w Helheimie. Z ciocią, Edanem, Desmondem i Seledrinem. Ta ostatnia dwójka mało kiedy przebywała w domu. Korzystając z życia zwiedzali Królestwa, a gdy wracali z podróży godzinami opowiadali o tym, kogo poznali i co widzieli.
Wciąż nie mogłam udać się do Jotunheimu, a Loki na Ziemię. Dlatego jedynym miejscem naszych spotkań było Piekło.
Nie przeszkadzało nam to. Każdą wolną chwilę spędzaliśmy razem. Loki spał ze mną w Helheimie, a do swojego Królestwa wracał w razie konieczności, w pilniejszych sprawach.
Z czasem zaczął do Helheimu zabierać również Sivę. Pilnowaliśmy, aby dziewczynka nie miała kontaktu z mieszkańcami Helu i cieszyłam się, bo była małym promyczkiem w moim życiu.
W listopadzie ciocia Hela urodziła. Miałam kuzyna. Valis był ślicznym chłopczykiem z czarnymi włoskami, liczący już cztery miesiące. Jedno jego oko było czerwone, natomiast drugie, prawe, zielone.
W każdej wolnej chwili opiekowałam się kuzynem, a jeśli był Loki z Sivą, obydwoje spędzaliśmy wspólnie czas z cudownymi dziećmi.
Za każdym razem, gdy widziałam Lokiego z dzieckiem na rękach w moim sercu rozchodziło się przyjemne uczucie ciepła.
Musicie mi przyznać rację, że mężczyzna z dzieckiem na rękach wygląda jeszcze przystojniej i uroczo. Tak właśnie wyglądał Loki. Bosko i naturalnie jednocześnie.
Zimne ręce na moich ramionach obudziły mnie z transu.
- Czy ma królowa jest gotowa? - spytał Loki, całując moją szyję.
Miałam na sobie czerwoną suknię na cienkich ramiączkach. Prosty dekolt odsłaniał moje obojczyki, a naszyjnik od Lokiego dumnie wisiał na mojej szyi. Na odkrytych ramionach, obojczykach i szyi widać było pojedyncze tatuaże, które wykonałam na Ziemi podczas naszej długiej rozłąki.
Suknię przygotowywał Seledrin, więc była piękna, jak wszystkie pozostałe, choć bardziej skromna. Była wykonana z jedwabnego, czerwonego materiału, koronki i brokatu. Do tego mocny makijaż, podkreślone czarną kredką i cieniem do powiek oczy i pomalowane tuszem rzęsy oraz czerwone usta. Na głowie miałam srebrny diadem z onyksami i perłami, a także czerwone szpilki na stopach. Włosy pozostawiłam rozpuszczone, jedynie lekko związałam z tyłu głowy kilka kosmyków, aby nie wpadały mi do oczu. Całość tworzyła piękny obraz i mnie, jako delikatną, ale przede wszystkim pewną siebie kobietę.
- By stanąć twarzą w twarz z osobami, których unikałam i które nie wiedzą czy chcą mnie w rodzinie, na ślubie mojej siostry, w królestwie, w którym nie byłam od ponad siedmiu miesięcy przed władcami z całego Wszechświata z tobą u boku? - spojrzałam na Lokiego z uśmiechem. - Jasne. Mamy już wprawę w psuciu ślubów.
Loki roześmiał się na moje stwierdzenie, delikatnie acz stanowczo odwracając mnie w swoją stronę. Wyglądał niesamowicie przystojnie w czarnym garniturze, tak samo ciemnej koszuli i czerwonym krawacie oraz włosami idealnie zaczesanymi do tyłu. Na jego głowie dumnie spoczywała biała jotuńska korona.
- Wyglądasz olśniewająco, złotko. - chciał mnie pocałować, ale się odsunęłam.
- Zepsujesz mi makijaż. - wzruszyłam ramionami. - Od kiedy rymujesz? - uśmiechnęłam się, nawiązując do jego poprzedniejszej wypowiedzi.
- Całkowity przypadek. - odwzajemnił mój uśmiech.
- Kłamca. - westchnęłam rozbawiona.
- Co proszę? - ręce Lokiego spoczęły na mej tali i bożek przyciągnął mnie do siebie jeszcze bliżej.
- Ależ ja nic nie mówiłam. O co ci chodzi? - udawałam, ale na mych ustach błąkał się uśmiech.
- Kłamiesz, złotko. Chyba zapomniałaś, że jestem...
- Kłamcą. - wtrąciłam z uniesionymi brwiami i rozbawieniem wymalowanym na twarzy.
- Nie ładnie. - jedną swoją rękę położył na swym torsie, w miejscu, gdzie pod skórą, mięśńmi i kośćmi, biło jego serce. - To naprawdę boli, złotko. - mówił aktorsko z bólem na twarzy.
- Kocham cię. - mruknęłam, cmokając go w policzek i odwróciłam się do niego plecami, uświadamiając sobie, co powiedziałam.
W pomieszczeniu zapanowała cisza, a ja byłam pewna, że Loki słyszał, jak szybko biło mi serce, gdy wstrzymałam oddech.
Zapięłam bransoletkę z białą różą na prawej ręce, co miało być znakiem, że to ja jestem druhną i świadkiem mojej siostry na jej ślubie. Odchrzaknęłam, odwracając się w stronę Lokiego z lekkim uśmiechem i cicho wypuściłam wstrzymywane powietrze. Bóg stał wciąż przed lustrem, przyglądając się mi z zaskoczeniem.
- Chodźmy, hmm? - wyciągnęłam do niego rękę. - Nie mogę się spóźnić na wesele siostry.
- Naturalnie. - mruknął, łapiąc moją dłoń.
- Wszystko w porządku? - spytałam, gdy wyszliśmy z pałacu, gdzie na placu przed nim czekały dwie karoce.
W pierwszej jechała Hela z Edanem i Valisem, a w drugiej my z Desmondem i Seledrinem.
Czułam się dziwnie z tym wyzwaniem, choć przecież nie powinnam. Kochałam go, dlaczego więc to było takie niepokojące? Być może dlatego, że on nie odpowiedział.
- Tak. - Loki pocałował mnie w czoło. - Idealnie. - uśmiechnął się.
- Kłamca. - mruknęłam, ale nim zdążył mi odpowiedzieć już wsiadłam do karocy.
- Wyglądasz bosko, słońce. - Seledrin uśmiechnął się szeroko na mój widok.
- To Ava jest gwiazdą dzisiejszego wieczoru. - przypomniałam.
- Ale ty słońcem. - dodał Desmond.
- Uważajcie. To moja dziewczyna. - Loki objął mnie ramieniem w pasie, gdy usiadł obok mnie, a strażnik zamknął drzwi karocy i powóz ruszył.
- Ale ja jestem przystojniejszy. - Desmond wystawił mu język, a ja zaśmiałam się cicho.
- Uważaj, bo...
- Bo jesteś mój. - Seledrin dokończył za Lokiego i na naszych oczach pocałował namiętnie wampira.
- A ty nie pozwoliłaś mi się pocałować. - Loki wyszeptał mi do ucha niezadowolony, co jeszcze bardziej poszerzyło mój uśmiech.
W takich chwilach zapominałam o tym, co czeka nas, gdy dotrzemy do Asgardu. Zapominałam o tych wszystkich władcach, którzy dowiedzą się o naszym przeznaczeniu. Zapominałam o okropnym życiu.
Byłam szczęśliwa.
CZYTASZ
Trylogia Kłamcy
FanfictionLos, fatum, przeznaczenie... W świecie Tove odgrywa wielką rolę. To właśnie los łączy ludzi miłością, która może zabić. Nastolatka go nienawidzi, tak samo jak swojego przeznaczonego, który sprowadził do jej dzieciństwa wiele bólu. Czy mimo przeciwn...