Wszystko zaczęło się układać prócz moich relacji z ojcem i dziadkiem.
Cała reszta rodziny i przyjaciół odwiedzała mnie w Helheimie, którego ja nie opuszczałam. Mogłam udać się do Asgardu, jednak po co, skoro nie potrafiłam... Nie byłam gotowa na rozmowę z dziadkiem. Mogłam udać się na Ziemię, ale tam już nie było mojego domu. Tata nie chciał mnie widzieć, a ja nie chciałam się mu narzucać, skoro nie potrafił zrozumieć i zaakceptować mojej decyzji.
Nie mogłam tylko udać się do Jotunheimu. A Loki nie mógł odwiedzać Ziemi, a tak bardzo chciałam poznać Sivę. Musiałam ją zobaczyć, dlatego póki jeszcze trwały wakacje postanowiłam przezwyciężyć swój lęk i stanąć twarzą w twarz z przeszkodami.
🐍🐍🐍
- Loki jest już w Asgardzie. - poinformowała Hela. - Ja zostaję tutaj. - pogładziła ręką swój brzuch. - Tak będzie bezpieczniej dla maluszka.
- Rozumiem. - uśmiechnęłam się do cioci.
Hela była już w czwartym miesiącu ciąży. Zachowywała się dużo bardziej ostrożnie. Praktycznie nie opuszczała Helfheimu, nie piła alkoholu (nawet na swoim ślubie) i starała się nie angażować zbyt mocno w kłótnie dusz, dlatego z chęcią korzystałam z okazji do pomocy cioci.
- Seledrin ci pomoże. - Hela złapała moją dłoń. - Jak dopadnie cię zwątpienie, to przypomnij sobie, że jesteś moją bratanicą, a ja się nie poddaję. - uśmiechnęła się szerzej.
- Będę pamiętać. Dziękuję. - podeszłam do Seledrin i złapałam jego dłoń.
- Widzimy się za kilka godzin! - usłyszałam jeszcze krzyk Heli, nim kolorowe światło zabrało nas do innego Królestwa.
Zdziwiło nas brak obecności Heimdalla w złotej kopule, ale mimo tego ruszyliśmy w stronę pałacu.
- Loki mówił, że będzie czekał przy jeziorze w lesie. - zauważyłam, gdy Seledrin prowadził mnie po ogromnym placu.
- Tak, ale Odyn na pewno już wie o naszej wizycie. - przypomniał.
Skinęłam głową i resztę drogi przebyliśmy w milczeniu. Strach zaczął kiełkować w moim sercu, a zwątpienie zaprzątało moje myśli. Dobrze robiłam?
- Nie. - zatrzymałam się przed złotymi wrotami. - Nie jestem gotowa. Co niby miałabym powiedzieć? - patrzyłam ze strachem na Seldrina. - Cześć dziadku, chciałabym wiedzieć, co sądzisz o związku moim i Lokiego? Wiem, że jesteś zły, ale ta klątwa jest do dupy?! - wymachiwałam rękami, próbując wyrzucić z siebie wątpliwości. - Przecież to głupie!
- Tove... - Seledrin uśmiechnął się lekko, kładąc ręce na moich ramionach. - Właśnie to powinnaś powiedzieć. To twój dziadek. Zrozumie.
- Ojciec nie zrozumiał.
- Nie pakuj wszystkich istot do jednego worka. - mag uśmiechnął się szerzej.
Przytuliłam go, chcąc dodać sobie otuchy.
Bałam się. Cholera, tak bardzo się bałam.- Będzie dobrze. - zapewnił Seledrin. - Cały czas będę przy tobie. - przypomniał, odsuwając mnie na wyciągnięcie ramion.
Skinęłam głową, łapiąc jego dłoń, a on pocałował mnie w czoło. Poczułam się silniejsza, gdy wiedziałam, że obok mnie jest mój przyjaciel, który mnie nie zostawi.
Asgardzki pałac był dziwnie pusty. Mijaliśmy sale, których strzegli strażnicy, aż doszliśmy do tej największej.
- Wybacz, pani. Ale trwa narada. - strażnik zatrzymał mnie nim otworzyłam złote wrota.
- Tove należy do rodziny królewskiej. - wtrącił Seledrin, bo ja nie wiedziałam, co powiedzieć.
Wtedy przypomniałam sobie ostatnie słowa Heli i wyprostowałam się dumnie, nieco mocniej ściskając dłoń przyjaciela.
- Dziadek na pewno nie będzie zły. - powiedziałam, choć nie byłam pewna swoich słów.
Żołnierze wymienili porozumiewawcze spojrzenia, po czym skinęli głowami i otworzyli wrota. W złotej sali byli wszyscy moi przyjaciele i członkowie rodziny. Z tatą i Odynem na czele.
- Tove? - zdziwiła się Ava, na której twarzy od razu pojawił się uśmiech.
- Dawno mnie tu nie było, ale nie przybyłam na długo. - spojrzałam na dziadka. - Przepraszam, jeśli was zawiodłam. - jeszcze mocniej ścisnęłam dłoń stale towarzyszącego mi Seledrina. - Ale miłość i przeznaczenie nie są przestępstwem. - zauważyłam. - Nie zostanę królową Asgardu, dziadku. Przepraszam, ale do tej roli nadaje się moja siostra. Ja zasiądę u boku Lokiego na tronie Jotunheimu. Tak ustaliliśmy. - wyznałam. - Chciałam prosić o zlikwidowanie klątwy. Nikomu z was nikt nie utrudniał dążenia do celu, dążenia do szczęścia z bratnią duszą. Dlaczego więc tak bardzo każecie mnie i Lokiego? Co takiego wam zrobiliśmy, że nie pozwalacie nam żyć razem? - spytałam, patrząc na każdego po kolei. - Nie chcę słuchać ciebie, tato. Znam już twoje zdanie, które nie zmieniło się już od ośmiu miesięcy. - odezwałam się ponownie, gdy tata otworzył usta. - Będę z Lokim, czy wam się to podoba czy nie. Skończę liceum, ale będę mieszkać w Helfheimie. Nie chcę mieć w was wrogów. Chciałabym, abyśmy byli rodziną, tak jak dawniej. - mówiłam na jednym wydechu, przyglądając się twarzom bliskich. - Czy jesteście w stanie to zrobić? Czy możemy być znów rodziną? - spytałam z nadzieją i odwagą. - Wybaczycie nam miłość?
W sali zapadła cisza. Po kilku minutach popatrzyłam na Seledrina i wzrokiem poprosiłam go, aby nas stąd zabrał. Mag skinął głową, a po sekundzie staliśmy na polanie, tej samej na której ponad rok temu graliśmy w wyzwania.
Ciszę zakłócał głośny płacz dziecka. Spojrzałam w stronę jeziora, przy którym stał Loki z niebieskim zawiniątkiem na rękach, a obok niego Desmond.
- Długo kazaliście na siebie czekać. - mruknął Loki, gdy podeszłam do nich z Seledrinem, a on wciąż próbował uspokoić niemowlę.
- Zaliczyliśmy przystanek po drodze. - odezwał się Seledrin, a ja jak zahipnotyzowana, wyciągnęłam ręce w stronę Lokiego.
Laufeyson ostrożnie podał mi dziecko, które otworzyło swe duże, zielone oczy i przestało płakać, patrząc wprost na mnie. Jej oczy były wierną kopią oczu Lokiego. Jedynie jasne włosy nie pasowały do mojego króla.
- Jesteś śliczna. - wyszeptałam, delikatnie muskając palcem policzek dziewczynki, która uśmiechnęła się na ten gest.
- Jak to możliwe? Ja nie mogłem jej uspokoić, a ty tylko wzięłaś ją na ręce i...
- Miłość, Loki. Miłość. - westchnął rozmarzony Desmond, przyglądając się mi i dziecku.
- Będziesz świetną mamą, słońce. - zwrócił się do mnie Seledrin, łapiąc za dłoń swojego chłopaka.
- A Siva moją córeczką. - uśmiechnęłam się do dziewczynki, składając delikatny pocałunek na jej czole i popatrzyłam na Lokiego. - Mogę być jej mamą? Będziemy rodziną?
- Marzę o tym, złotko. - Loki uśmiechnął się szczęśliwy. - Będziemy rodziną, najszczęśliwszą we Wszechświecie. - objął mnie ramieniem w pasie, przyglądając się swojej córce, a ja uśmiechnęłam się jeszcze szerzej na jego słowa i gest. - Tove Laufeyson. - wyszeptał mi na ucho, a mój uśmiech poszerzył się jeszcze bardziej.
W końcu czułam się wolna i silna. Byłam szczęśliwa.
Tylko wszyscy dobrze wiemy, że nic nie trwa wiecznie...
A już na pewno nie szczęście.
CZYTASZ
Trylogia Kłamcy
FanfictionLos, fatum, przeznaczenie... W świecie Tove odgrywa wielką rolę. To właśnie los łączy ludzi miłością, która może zabić. Nastolatka go nienawidzi, tak samo jak swojego przeznaczonego, który sprowadził do jej dzieciństwa wiele bólu. Czy mimo przeciwn...