4. Cyrograf

602 12 15
                                    

Kompletnie wyłączona z świata zewnętrznego przyglądałam się trzymanej przeze mnie czarnej róży. Jej ciemne niczym atrament płatki kontrastowały z bladością mojej skóry, tworząc wokół pąku mroczną aurę zwiastującą niechybne wydarzenie się czegoś straszliwego.

Ktokolwiek był ich tajemniczym wręczycielem, nie próbował stworzyć romantycznej otoczki wokół podrzucanych pod mój dom kwiatów.

— Gumisiu, słuchasz mnie?

Wzrok skierowałam na Louisa, który właśnie parkował na parkingu szkolnym. Jak każdego dnia na dziedzińcu szkolnym było pełno uczniów, którzy napawali się świeżym powietrzem tuż przed rozpoczęciem zajęć.

Wyglądali tak spokojnie i beztrosko, że aż zazdrość zakuła mnie w serce.

— Tak — powiedziałam cichym głosem, łapiąc za klamkę od auta. — Słabo dziś po prostu spałam.

Poczułam ulgę na myśl, że nie muszę kolejny raz karmić go stekiem bzdur. Dzisiejsza noc faktycznie nie należała do najlepszych, o ile tak mogę określić notoryczne przewracanie się z boku na bok i pobudkę o drugiej w nocy, po której już się nie położyłam. Czułam się jak żywy trup.

A to wszystko za sprawą odbytej wczoraj rozmowy. Chociaż moje ciało domagało się snu jak niczego innego, tak mózg niczym mój najgorszy wróg przywoływał widmo tych przeklętych dwukolorowych oczu. Słów, jakich użył i dotyku, jakim mnie obdarzył.

Analizowałam absolutnie każdy element tego spotkania. Próbowałam chwycić się jakiegoś momentu, który mógłby mi coś podpowiedzieć i zdradzić prawdziwe zamiary Gabriela. Nawet oglądałam te przeklęte zdjęcie, starając się określić, czy jest ono prawdziwe. I o ile moje liche oko mnie nie myliło, fotografia była jak najbardziej autentyczna.

Ktoś mógłby mnie spytać, czemu zwyczajnie nie zapytałam o to mamy. W końcu tylko ona mogła mi udzielić najrzetelniejszej odpowiedzi.

Tylko tu znowu pojawiał się problem w postaci Gabriela.

Nie zamierzałam ryzykować jego gniewem. Skoro posunął się do odszukania tak głęboko ukrytej prawdy, to nie powinnam wykluczać, iż zdolny był do innych działań.

Do tego nie zaprzeczę, lecz wizja poznania przeszłości była niesamowicie kusząca. Mama swoim wieloletnim milczeniem skutecznie podjudzała we mnie tlące się pragnienie poznania prawdy o swoim pochodzeniu. Otrzymawszy od losu taką okazję, nie potrafiłam od razu jej odrzucić. Zwyczajnie nie byłam w stanie.

— Może powinnaś zostać w domu? Wyglądasz jak jeszcze większa pierdoła niż zazwyczaj — słysząc te słowa, spojrzałam na niego w taki sposób, że aż sama się zdziwiłam, gdy ten nie przemienił się w kamień. — Nie patrz tak na mnie, Gumisiu. Jesteś najpiękniejszą pierdołą w moim życiu, ale się o ciebie martwię.

— A co? Źle wyglądam? — zapytałam, gdy wkroczyliśmy do szkoły. Z rana wydawało mi się, że prezentowałam się przyzwoicie.

Louis przewrócił oczami, jakby moja głupota cofała go w rozwoju.

— Oczywiście, że nie. Jak zawsze jesteś śliczna i pachnąca, ale widzę po tobie, że jesteś jakaś taka przygaszona — odparł, zarzucając mi swoje łapsko na ramiona. — Na pewno wszystko okej?

— Tak — westchnęłam, ściągając kończynę chłopaka. — Spotkamy się na lunchu? Muszę teraz jeszcze zajść do szafki po podręczniki.

— Luz, napiszę do loczka i Sheerana — Harris przystał na mój pomysł. Kiedy już się odwróciłam, gotowa udać się w swoim kierunku, usłyszałam za plecami. — Gumisiu? — Zerknąwszy w jego stronę, zostałam obdarzona lekkim uśmiechem. — Kocham cię.

LaleczkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz