35. Człowiek zdesperowany

352 11 17
                                    

Nie nadawałam się do randek.

To zdanie huczało mi w głowie, kiedy zmuszona byłam wyrzucić całą lasagne do kosza. Że też musiałam sobie w głowie udumać własnoręczne zrobienie czegokolwiek do zjedzenia. Zupełnie jakby wcześniejsze próby nie nauczyły mnie, iż moja obecność w kuchni rzadko kończy się dobrze.

Chęć płaczu nad własną bezsilnością zdołała zmaleć tylko i wyłącznie dzięki świadomości, iż niedawno co się pomalowałam. Żal było zaprzepaścić czas przeznaczony na pomalowanie rzęs w taki sposób, by jakoś dziwnie mi się nie ułożyły.

Słysząc dzwonek do drzwi, zerknęłam na wiszący na ścianie zegar. Gabriel był punktualnie. A to oznaczało, że nie zdążę zrobić nam choćby kanapki składającej się z samej kromki chleba oraz masła.

Nie zamierzałam jednak nad tym rozpaczać. Znając siebie, z pewnością udałoby mi się przed samym ich podaniem upuścić je na ziemię w taki sposób, że upadłyby dołem do posmarowanej strony. Pozostawało nam zatem nic innego jak najedzenie się na jakimś stoisku z corn dogami bądź hot dogami.

I być może nie brzmiało to jak zwiastun najlepszej randki na świecie, ale liczyły się chęci, mam rację?

Wygładzając biały seterek, otworzyłam drzwi. I tak jak się tego spodziewałam, był odstrzelony niczym model zmierzający prosto na wybieg. Nie żebym kiedykolwiek wcześniej na to narzekała, lecz w planach miałam takie rzeczy, że akurat w tym mogło być mu niewygodnie.

Chociaż patrząc na to obiektywnie, do tej pory nie zdradziłam mu naszych planów. Brzemię tajemnicy postanowiłam zostawić tylko i wyłącznie na własnych barkach.

— Czekaj — zatrzymałam go ręką, kiedy planował wejść w głąb mieszkania. Sprawnie wyjęłam telefon z tylnej kieszeni dżinsów, by zrobić mu szybkie zdjęcie.

— Czy chcę wiedzieć, po co to zrobiłaś?

— Muszę upamiętnić ten wieczór.

— Czyżby?

— Mhm. Poza tym patrz, jak słodko wyszedłeś — pokazałam mu zrobione przeze mnie zdjęcie. Dzięki fleszowi jego źrenice nabrały czerwonej barwi, co w połączeniu z jego wręcz niezdrowo bladą cerą upodobniło go do jakiegoś wampirzego hrabiego.

Gabriel natomiast nie uraczył swojego upamiętnienia żadnym komentarzem. A szkoda, bo wyszedł wyjątkowo ładnie. Jak zawsze zresztą.

Zaś we mnie powoli uczucie zdenerwowania zaczęło rozrastać się do niewyobrażalnych rozmiarów. Bowiem plan naszej randki nie zakładał w mojej głowie wyłącznie miłych, lekkich oraz przyjemnych chwil.

Od kilku dni w głowie toczyłam nieustanną walkę ze swoimi pragnieniami i rozumem. Pewien temat tak bardzo nie dawał mi spokoju, że niejednokrotnie zdarzyło mi się przez niego nie spać w nocy. Jego widmo było tak uciążliwe oraz męczące, a zarazem skłaniające mnie do podjęcia pewnych decyzji.

Był to kolejny raz tego dnia, gdy zamierzałam z Gabrielem odbyć poważną rozmowę.

A on musiał to wyczytać z moich zagubionych oczu, gdyż bez słowa podał mi swoją dłoń. Odetchnąwszy z ulgą, iż nie muszę wszystkiego sama rozpoczynać, pokierowałam nas w stronę salonu. Wydał mi się on najlepszym miejscem na tego typu dyskusje.

Usiadłszy razem z mężczyzną na kanapie, westchnęłam. Ze stresu zaczynałam powoli wbijać sobie paznokcie w opuszki palców, by móc jak najlepiej odgonić od siebie strzępki myśli, które przez chaos nie potrafiły zostać ukończone. Cholera, to nie zapowiadało się dobrze.

— Liviano? — Gabriel pierwszy przerwał ciszę, gdy przez dłuższą chwilę milczałam. Zauważyć musiał również moje nerwowe tiki, bo chwycił moją dłoń, na której zaczął palcami kreślić tylko sobie znane wzorki.

LaleczkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz