!W rozdziale przedstawione mamy samookaleczenie się, które dla niektórych może wydać się drastyczne. Jeśli nie czujesz się na siłach, nie czytaj pierwszych scen!
Żałowałam, że zima nie trwa tylko miesiąc. Świat byłby w moim odczuciu znacznie piękniejszy, gdyby śnieg padał wyłącznie w czasie Świąt oraz ferii. Wówczas cały ten okres kojarzyłby mi się z czymś nostalgicznym, przyjemnym i rodzinnym. A tak?
Tak to ja siedziałam na lekcjach w szkole, mając za oknem nowojorski krajobraz z śniegopodobnym czymś, które bardziej kojarzyło mi się z błotem niżeli faktycznych białym, urokliwym puchem. Dekoracje świąteczne także zostały ściągnięte, przez co nawet łudzić się nie mogłam, że świat wokół mnie jest piękniejszy.
Skrzywiłam się jeszcze raz, spoglądając za okno. Zdecydowanie świat nie był piękny.
Do tego światło w sali od socjologii było irytujące. Ciągle siedziałam z przymrużonymi oczami, co z pewnością upodabniało mnie do kreta. Koszmar.
— Społeczeństwo... — Zignorowałam głos pani od socjologii, aby skupić swą uwagę na pewnej dziewczynie.
Z Melody nie miałyśmy zbyt wiele lekcji razem. Zawsze się składało tak, że wybierałyśmy kompletnie różne lekcje, przez co nasze plany diametralnie się różniły. Jedynie socjologia była czasem, w którym mogłam w pełni poświęcić na obserwacje jej.
Po tym, jak dowiedziałam się od Rose o kłamstwach Price na mój temat, postanowiłam się od niej zdystansować. Myślałam, że może nasza krótka separacja skłoni dziewczynę do kontaktu ze mną. Może poczułaby się mniej osaczona i wtedy sama by się do mnie odezwała i wyjaśniła powód swojego, jak na moje, okropnego zachowania.
Ale ona się nie odezwała. Ani razu. Mimo że ja czekałam.
Powoli zaczynałam mieć dość tego rozwiązania. Melody w ogóle nie chciała ze mną rozmawiać, mimo że nie miała żadnych obiekcji przed pisaniem do Rose o wspólne nocowania i wyjścia do galerii handlowej. Ta, lojalna mi, zawsze mi o wszystkim mówiła.
Ja jednak nie czułam, bym mogła jej czegokolwiek zakazać.
Więc sobie tak żyłam ze świadomością, że moja przyjaciółka coraz bardziej zbliża się do mojej drugiej przyjaciółki. Albo raczej starej przyjaciółki.
I to nie tak, że dni spędzałam samotnie. Louis i Oliver widzieli, co się dzieje, przez co ich interwencja była natychmiastowa. Nie zliczę, ile razy zabierali mnie spontanicznie do parku, gdzie jakaś wiewiórka ze wścieklizną zaczęła gonić Louisa, gdy ten chciał ją nakarmić. W sumie na dobrą sprawę Oliverowi tamto wyjście również nie służyło, bo się poślizgnął, jak się okazało, o czyjeś odchody.
Ale przynamniej ja się dobrze bawiłam. No i zrobiłam świetne zdjęcia.
Do tego spotykałam się z Gabrielem. Niezbyt często i długo ma się rozumieć, ale wystarczająco dla mnie. Dużo też gadaliśmy przez telefon. A, no i raz się pokłóciliśmy, a raczej to ja się z nim pokłóciłam.
Bo w ogóle nie chciał mi swoich zdjęć wysyłać. Ja mu tyle super fotek przesyłałam, jak robiłam cokolwiek, a on mi nie chciał żadnej wysłać. Żałosne.
Wybaczyłam mu natomiast tylko przez wzgląd na to, że przypomniałam go sobie z uśmiechem na ustach. Od razu jakoś lżej mi się na sercu zrobiło.
Moją analizę ostatnich dni przerwało mi palące uczucie na plecach. Spięłam się niemal natychmiast. Znałam je bowiem doskonale.
Zawsze się tak czułam, gdy Jason na mnie patrzył ze swojego miejsca.
CZYTASZ
Laleczka
RomanceCora Collins przez siedemnaście lat prowadziła względnie idealne życie. Żyjąc w świecie wykreowanym przez swoją matkę, pełniła rolę pięknej, wystawnej lalki, którą każdy mógł oglądać, ale nigdy nie dotknąć. Zawsze ubrana w delikatne sukienki i pięk...