13. Rozmowa

405 10 12
                                    

— Już jestem! — krzyknęłam, wchodząc do domu.

Cała w skowronkach zdjęłam buty i odwiesiłam płaszcz. Słowa Gabriela podziałały na mnie jak balsam zastosowany na niegojącą się ranę. To uczucie ulgi, lekkości i podbudowania było takie... niesamowite oraz uzależniające.

Nie pamiętam, kiedy ostatnio czułam się tak dobrze sama ze sobą. A co lepsze, ten stan nie zawdzięczałam sobie samej. Nie zawdzięczałem go swoim przyjaciołom, mamie ani nikomu innemu, kto byłby dla mnie ważny.

Zrobił to Gabriel. Trochę przerażający i trochę dziwny mężczyzna, którego nie zawsze rozumiałam, ale który w niewytłumaczalny sposób potrafił mnie podbudować na duchu.

Nawet jeżeli nazwał mnie stworzeniem i zasugerował, że jestem płaska.

Tego mu akurat nie zapomnę.

— Masz gości w pokoju — powiedziała mama, kiedy weszłam do salonu. Zmarszczyłam zdziwiona brwi.

— Kto? — zapytałam, mając absolutna pustkę w głowie.

— Rose i Oliver — odpowiedziała wpatrzona w telewizor, gdzie leciało The Good Doctor. W rękach trzymała swój ulubiony czerwony kubek do porannej kawy. — Czekają na ciebie... — Przerwała, gdy wreszcie oderwała wzrok od ekranu. — A co ty masz na sobie?

Jak na zawołanie zerknęłam na swój strój, mając ochotę strzelić sobie w twarz. Przez swoje zadowolenie i bujanie w obłokach kompletnie zapomniałam o tym, że wracam do domu w czymś, co nie należało do mnie. Cholera.

— A, to. Ciocia El mi pożyczyła — wzruszyłam ramionami, przybijając sobie mentalną piątkę. Brzmiało to na tyle realistycznie, że mama nie wyglądała na zaniepokojoną. Bo skąd mogła wiedzieć, że kupił mi to dorosły facet, którego nie znała. — To ja już do nich pójdę.

— Opowiesz mi później, jak było wczoraj? — zapytała jeszcze, nim wyszłam z salonu.

To również nie było czymś niecodziennym. Mama lubiła słuchać o tym, co zrobiłam danego dnia i jak potoczyło się moje spotkanie na mieście. Zresztą, to samo mogłam powiedzieć o sobie, gdyż ja także z zainteresowaniem wysłuchiwałam plotek z jej kręgów towarzyskich.

— Jasne! — zawołałam już z korytarza.

I teraz czekała mnie najcięższa część. Bardzo chciałam uniknąć sytuacji, w której musiałabym zdradzić prawdę dotyczącą Gabriela oraz mojej decyzji. Wiedziałam, że nie należało to do jednych z najmądrzejszych rzeczy, jakie zrobiłam i nie zamierzałam dopuszczać do sytuacji, w której miałabym ich rozczarować. Kłamstwo zatem wydało mi się najlepszym rozwiązaniem. Nawet jeżeli ceną za nie były duszące wyrzuty sumienia.

Przed wejściem do pokoju wzięłam głęboki wdech, po czym powoli wypuściłam nagromadzone powietrze z płuc. Dobra, to nie może być takie trudne. Muszę tylko trzymać się jak najbliżej prawdy.

I nie pozwolić, by mama usłyszała cokolwiek z tej rozmowy, bo skończyłabym na ulicy.

— No hejka, kochani — rzuciłam przeciągle z niezręcznym uśmiechem. I jakby tego było mało, machnęłam im ręką, co tylko podkreśliło moje zdenerwowanie.

Rose siedząca na moim krześle przy biurku ożywiła się, jakby mój głos był magicznym serum młodości. W przeciwieństwie do Olivera, który jak leżał, tak leżał na moim łóżku.

Widziałam po oczach dziewczyny, że jest poddenerwowana moim zatajaniem nowych spraw. I pomyśleć, że w taki stan wprawiła ją informacja o moim nieprawdziwym chłopaku. Aż bałam się pomyśleć, co by się wydarzyło, gdybym faktycznie zdecydowała się zdradzić im prawdę.

LaleczkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz