Epilog

244 3 2
                                    

Ludzie porównywali mnie do lalki.

Do pięknej, nieskazitelnej i nadzwyczajnie niewinnej laleczki.

Do laleczki, którą mogli ubierać w koronkowe sukienki. Do laleczki, którą przestawiali tak, jak było im wygodnie. Do laleczki z wiecznym uśmiechem zdobiącym krwistoczerwone wargi.

Widzieli we mnie ideał. Kogoś niespaczonego złem, grzechami i pokusami. Kogoś czystego i pokornego.

Nieraz marzyłam o tym, aby wykrzyczeć im prawdę. Pragnęłam ujrzeć na ich twarzach zagubienie i niezrozumienie tym, iż pomimo ich nadziei nie byłam niczym więcej niż urokliwym kłamstwem, które miało leczyć ich poranione serca.

Bo przecież tego boją się ludzie, tak? Prawdy niszczącej cały ich doczesny świat. Pozbawiającej ostatnich złudzeń. Rozdrapującej pozornie uzdrowione rany.

Chciałabym móc zedrzeć z siebie wszelkie warstwy, które mnie dusiły. Które naznaczały moją skórę i duszę, abym już zawsze pamietała, czym się stałam.

Chciałabym móc im pokazać wszystkie swoje pęknięcia, które nigdy nie były częścią czegoś perfekcyjnego.

Tylko że było to złudne. Bowiem wtedy jeszcze nie wiedziałam, czym jest prawdziwe stłuczenie. Rozpadnięcie na drobne kawałki, których fragmenty nie chcą się ze sobą posklejać w całość. Rozproszenie niczym popiół będący jedynie pozostałością czegoś, co jeszcze nie tak dawno mogliśmy dotknąć. Pocałować. Przytulić.

Ty mi to pokazałeś. To ty udowodniłeś mi, iż nigdy przedtem nie miałam styczności z prawdziwym bólem, który rozburzyłby wszelkie moje mury. Który zatruwałby mnie kawałek po kawałeczku, a ja mogłabym tylko się przyglądać temu, jak każdego dnia jest mnie coraz mniej. I choć nie powinnam, to chyba muszę ci podziękować.

Złamałeś i odbudowałeś mnie na nowo. Zrobiłeś to w tak boleśnie piękny sposób, że do dnia śmierci moje serce będzie pasować wyłącznie do ciebie. A przecież tego tak bardzo pragnąłeś. Bym była twoja.

Póki śmierć nas nie rozłączy.

Twoja na zawsze,
Livi.

Koniec części pierwszej

LaleczkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz