Czując kumulującą się w moim sercu ekscytację, otworzyłam gwałtownie powieki. Z szerokim uśmiechem na ustach odtrąciłam od siebie grzejącą mnie kołdrę, potrafiąc myśleć tylko i wyłącznie o jak najszybszym udaniu się do salonu.
Ale czy ktokolwiek mógł mi się dziwić? Święta były w końcu raz do roku, a ich magii nie dało się porównać z niczym innym.
Na szybkiego założyłam swoje kapcie imitujące jednorożce na gołe stopy, po czym cała w skowronkach wybiegłam z pokoju. Już w przedpokoju do mych nozdrzy dotarł zapach pięknie pachnących przypraw i świeżo wyciskanego soku, co tylko pogłębiło mój zachwyt.
— Dzień dobry — powiedziałam zadowolona, obserwując stojącą przy blacie mamę. Ubrana w czerwony sweter w renifery, który był moim prezentem dla niej w zeszłoroczne Boże Narodzenie, przygotowywała właśnie uroczo wyglądające naleśniki.
— Jak się spało? — zapytał tym swoim delikatnym i kojącym głosem.
— Dobrze, ale miałam dziwny sen — mruknęłam, łapiąc za szklankę z sokiem. — Śniło mi się, że przez sen obcięłaś mi paznokcie, a ja płakałam — streściłam, na co ta się zaśmiała.
— Mam jednak rozumieć, że twoje paznokcie dalej są na swoim miejscu?
— Tak, i mają się świetnie — odparłam zadowolona.
— Świetnie, ale możesz... — Mama przerwała, pociągając nosem, jakby coś wąchała. Sama odruchowo uczyniłam to samo, ale szybko tego pożałowałam, gdy w powietrzu wyczułam smród czegoś spalonego. — Moje tosty!
Próbując ukryć rozbawienie jej roztargnieniem, wzięłam łyka słodkiego napoju. Mimo że Święta spędzałyśmy co roku same, to i tak mama nie potrafiła odpędzić od siebie pokusy przygotowania tyle jedzenia, że spokojnie nakarmiłoby się tym jedną wioskę w Afryce. Zazwyczaj kończyło się to tak, że połowę dań przypalała, a większą część drugiej oddawała rożnym przytułkom, ale kimże byłam, by ją za to ganiać?
Nie racząc jednak tego skomentować, bez słowa zaczęłam jej pomagać. W między czasie prowadziłyśmy kilka swobodnych dyskusji na różne tematy, co sprawiało, że czułam się tak... Tak dobrze. Jakbym ponownie odzyskała mamę.
Jakbym ponownie zasłużyła.
— Pamiętasz, o czym ci mówiłam wczoraj? — Spojrzałam pytająco na kobietę, przełknąwszy kęs jedzenia.
— O tym twoim wyjeździe ze znajomymi na sylwestra? — zapytała, odkładając filiżankę z kawą.
— Tak. Louis powiedział, że ciocia El i wujek Chris zgodzili się, byśmy zajęli ich domek letniskowy — potwierdziłam.
Propozycja wyjazdu wypłynęła co prawda dopiero dwa dni temu, ale zdołała skutecznie przekonać nas wszystkich, a już szczególnie mnie. Na palcach jednej ręki byłam w stanie zliczyć sylwestry, w których zrobiłam coś bardziej pożytecznego od oglądania filmów i czytania książek. Ale żeby nie było za dobrze, te bardziej uroczyste wieczory spędzałam zwyczajnie w towarzystwie swoich przyjaciół, popijając szampana dla dzieci.
Zaproszenie zatem do kilkudniowego wyjazdu, bez całodobowej kontroli mojej mamy i świadomości, że za ścianą mieszka starsza sąsiadka, było dla mnie istnym marzeniem na wyciągnięcie ręki.
Tym bardziej gdy sam Gabriel obiecał mi, że się nad tym zastanowi.
— Nie wiem, czy to dobry pomysł. A jak coś ci się stanie? — zapytała przejęta.
— Nie stanie. Przecież wiesz, jaka jestem.
— Wiem również, jaka byłaś ostatnio. Czy myślisz, że po twoich nocnych eskapadach mam powód, by ci ufać?
CZYTASZ
Laleczka
RomanceCora Collins przez siedemnaście lat prowadziła względnie idealne życie. Żyjąc w świecie wykreowanym przez swoją matkę, pełniła rolę pięknej, wystawnej lalki, którą każdy mógł oglądać, ale nigdy nie dotknąć. Zawsze ubrana w delikatne sukienki i pięk...