Już wiele lat temu zdążyłam zauważyć, że moje życie nigdy nie mogło być choć przez moment spokojne, lecz widok mamy Jasona był czymś, czego chyba nawet los dla mnie nie zaplanował.
Z gulą w gardle i związanym językiem w supeł obserwowałam niejaką Lily Nelson, której widok całkowicie zwalił mnie z nóg. Z jeszcze większą niż wcześniej dociekliwością skanowałam jej sylwetkę, by dopiero teraz dostrzec te wszystkie podobieństwa między nią a jej synem. I, Boże, że też wcześniej tego nie spostrzegłam.
— Dzień dobry — rzuciłam wreszcie, starając się na wargach utrzymać sympatyczny uśmiech.
— Dzień dobry, Coro — odpowiedziała głosem miękkim i przyjemnym. Tak rożnym od tego, z którym zwracał się do mnie jej syn.
— Kochanie, pani Nelson chciałaby z tobą porozmawiać — wtrąciła się mama.
— To zajmie tylko chwilę, obiecuję — dodała mama Jasona.
Z całej swojej siły zacisnęłam dłonie w pieści, aby skupić się bardziej na bólu fizycznym niż na tych uporczywych myślach w mojej głowie. O czym niby chciała ze mną porozmawiać? O tym, jak jej syn niszczył mi życie? O tym, jak bałam się chodzić przez niego do szkoły i kończyłam albo wymiotując w łazience, albo płacząc? O tym, jak miałam koszmary i paraliże senne?
Nic jednak z tego nie zostało wypowiedziane na głos. Z ślicznym uśmiechem na twarzy godnym lalki spojrzałam w oczy pani Nelson. Bo tak robią laleczki, prawda?
Uśmiechają się.
— Dobrze. Tylko nie rozumiem, jaką może mieć do mnie pani sprawę — usiadłszy na łóżku, starałam się schować poranione dłonie w rękawach swetra.
— Ja... Na pewno słyszałaś o tym, że nikt nie może skontaktować się z Jasonem od dłuższego czasu — przytaknęłam jej, kiedy wreszcie zebrała się w sobie, by zabrać głos. Nie miałam serca mówić jej o krążących na ten temat plotkach, gdy tak przede mną siedziała cała zestresowana. — Z mężem zgłosiliśmy jego zaginięcie wczoraj rano, ale dalej nic nie wiadomo. Próbowałam na własną rękę spróbować go znaleźć, dlatego zaczęłam kontaktować się z jego przyjaciółmi. Pytać, o to, z kim się spotykał, czy miał jakieś problemy. Czy z kimś się umawiał...
Nie, nie kończ. Proszę, nie kończ. Nie mów mi o tym. Ja nie chcę. Ja naprawdę tak bardzo tego nie chcę.
— I tak w końcu trafiłam na ciebie.
Pomimo rozgrywających się w moim wnętrzu scen dantejskich nie poruszyłam się. Uśmiech na ustach mi nie zadrżał, oczy nie załzawiły, a krew na rękach nie została zauważona. Dalej byłam tą samą uśmiechniętą Corą. Małą, słodką Livi.
— Przykro mi, ale to, co pani usłyszała, musiało być kłamstwem. Nic mnie z Jasonem nie łączyło — kątem oka zauważyłam, jak kościste dłonie mojej mamy się zacisnęły. Znała ona bezwzględność Jasona, zatem moje słowa niekoniecznie ją zadowoliły.
— To nie tak. Liam, jego kolega, na pewno go kojarzysz, powiedział mi, że podobałaś się mojemu synowi. Myślałam, więc że...
— To może ja zrobię coś do picia? Napiłaby się pani czegoś? — Mama wstała gwałtownie z kanapy. Gołym okiem widać było, że nie zamierza słuchać niewtajemniczonej w życie swojego syna kobiety.
Pani Nelson przystała na napicie się filiżanki kawy, dzięki czemu wątek mniemanej relacji mojej i Jasona zszedł na dalsze tory. Odetchnęłam na tę myśl, lecz ulga nie trzymała się mnie długo. W końcu teraz byłam skazana na siedzenie z tą kobietą sam na sam. Z dala od mamy i z chowającym się w mieszkaniu Gabrielem.
CZYTASZ
Laleczka
RomanceCora Collins przez siedemnaście lat prowadziła względnie idealne życie. Żyjąc w świecie wykreowanym przez swoją matkę, pełniła rolę pięknej, wystawnej lalki, którą każdy mógł oglądać, ale nigdy nie dotknąć. Zawsze ubrana w delikatne sukienki i pięk...