17. Niechciana

385 9 13
                                    

— Coro?

Otworzyłam gwałtownie oczy, słysząc swoje imię. Cała zlana potem i łzami zaczęłam gorączkowo jeździć rękoma po twarzy. Serce chaotycznie dudniło mi w piersi, wywołując kłujący ból.

— Cora — Gabriel chwycił moje ręce, uniemożliwiając mi dalsze sprawdzanie własnego ciała. — To był tylko zły sen.

Stanowczość wybrzmiewająca z jego głosu obudziła we mnie ostatnie cząstki racjonalności. Coraz bardziej świadomym wzrokiem zaczęłam rozglądać się po całym pokoju. Wszystko było dokładnie takie samo jak przed moim zaśnięciem. Nie było go tutaj. Nie było mężczyzny z blizną. Nic się nie stało.

Przełknęłam ślinę, krzywiąc się na nieznośny ból gardła. Drżącymi rękoma starałam się odgarnąć włosy, które przez pot przykleiły mi się do skóry. Musiałam wyglądać okropnie i aż bałam się spojrzeć na Gabriela. Nie chciałam widzieć w jego spojrzeniu obrzydzenia lub złości przez moje zachowanie.

— Przepraszam — westchnęłam, poprawiając kołdrę. — Obudziłam cię?

— Nie, i tak miałem zaraz wstać — kiedy to powiedział, kątem oka zerknęłam na zegar stojący na szafce nocnej. Było dziesięć przed piątą nad ranem. — Powiesz mi, co ci się śniło?

Pokręciłam głową, zerkając na niego nieśmiało. Często miewałam koszmary, więc nie było to coś, z czym bym se nie poradziła.

Gabriel nie naciskał, a jedynie uważnie mnie obserwował. Hebanowe kosmyki opadały mu na blade czoło, sprawiając, że nabrał tego specyficznego chłopięcego uroku. Leżał sobie rozluźniony na brzuchu, opierając się głową o skrzyżowane ramiona.

— Gabriel? — Ponownie się położywszy, odwróciłam się w jego stronę.

— Hm? — zapytał. Jego poranna chrypka wywołała w moim podbrzuszu istną burzę motylków.

— Mogę... No wiesz... To mogę? — Spojrzałam na niego wielkimi oczami, mając nadzieję, że rozumie, o co mi chodzi.

Gabriel westchnął, ale ostatecznie uniósł jedno swoje ramię w zapraszającym geście. Nie potrzebując niczego więcej, przylgnęłam do jego ciepłego i ładnie pachnącego ciała. No i dobra no. Troszkę go tak jakby obwąchałam, ale tylko odrobinkę.

Przez kilka pierwszych minut nie odzywaliśmy się, zwyczajnie czerpiąc garściami ze swojej bliskości. A przynamniej ja to robiłam. Pomimo iż Mitchell nie lubił takiego dotyku, ja wręcz go ubóstwiałam. Szczególnie ten jego, gdyż był wręcz do tego stworzony.

— Skąd wiedziałeś, że wyszliśmy w nocy? — zapytałam, kiedy wciąż kleiłam się do niego niczym koala.

— Wyobraź sobie, jak wielkie przeżyłem zaskoczenie, gdy budząc się w nocy, zobaczyłem ciebie grzebiącą mi po szafkach z miną, jakbyś dotykała nie wiadomo czego — z przymkniętymi oczami uśmiechnął się lekko na to wspomnienie. Ja za to wolałam nie przyznawać się do tego, że powodem mojego wzroku były prezerwatywy. Chociaż pewnie sam się tego już domyślił.

Jednakże pomijając ten przeklęty temat zawartości jest szafki, to otworzyłam aż usta z zaskoczenia. Czyli... czyli on wiedział praktycznie od początku o naszym wyjściu. A co więcej, nie zatrzymywał nas.

— I czemu już wtedy nie posłałeś mi tego swojego mrocznego spojrzenia? — spytałam zdziwiona. Dostrzegając jego uniesioną brew, dodałam: — No serio tak robisz. O tak — próbowałam odwzorować jego mimikę, lecz wyszło to na tyle komicznie, że aż Gabriel z kijem w tyłku cicho parsknął.

LaleczkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz