10. Łzy nieba

462 14 42
                                    

Moje życie to pasmo niepowodzeń.

Na co najlepszym dowodem było pojawienie się Louisa na tym przeklętym poddaszu.

Trudno określić mi czas, w którym jedynie stałam i patrzyłam na Harrisa. Znaczy, wróć, nawet nie stałam. Bowiem przez swoje zamurowanie nie pomyślałam nawet o tym, by kazać Gabrielowi odstawić mnie na ziemię. On również początkowo do tego nie dążył, w pełni skupiając swoje bystre spojrzenie na równie zaskoczonym Louisie.

To było takie żenujące. Ja przyciśnięta całą sobą do Gabriela i stojący nieopodal Louis, który wyglądał tak niecodziennie, że aż mnie to zmartwiło.

— Ja cię, kurwa, rozszarpię — powiedział wreszcie, gdy cała przejęta zostałam odstawiona na podłogę. Nogi trzęsły mi się tak bardzo, że gdyby nie pomocna dłoń Gabriela z pewnością bym upadła. — Mówiłem! Mówiłem, że wychodzi z ciebie mini szmata, ale nie! Louis, ja wcale nie mam bolca na boku, nic nas nie łączy, wychodzę z Victorem. A teraz co?! Gówno, kurwa, oszukałaś mnie! — wrzeszczał, machając cylindrem, który trzymał w dłoni. Oddychał głośno niczym lokomotywa i jedynie brakowało mu pary buchającej z uszu. Wreszcie spojrzał rozbieganym wzrokiem na Gabriela, który od początku patrzył na niego lodowato. Harris wskazał na mnie palcem. — Czy ty wiesz, że ta młoda dama jest tutaj z innym przedstawicielem gatunku męskiego? George, coś z ty zrobił?

— To nie jest żaden George — mruknęłam jedynie, ale Louis zbył mnie machnięciem ręki.

— George czy Gerald, nieistotne. Ja mówiłem, mówiłem, że musisz zacząć żyć, ale tak? Gdzie popełniłem błąd w wychowaniu mojej małej poczwarki? — pytał sam siebie. Był tak załamany, że musiał aż palcami rozmasować skronie. — Dobra, uspokójmy się. Wszedłem tutaj, gdy Graham miał jeszcze spodnie na dupsku, więc obędzie się bez większej traumy, ale musimy coś wykombinować, by wyjść z tego z twarzą. Tak w ogóle to jak doszło do tego, Gumisiu, że masz dwóch naraz? Mówiłem ci, że ich nie pomieścisz!

Spojrzałam spięta na Gabriela, który nic nie mówił. Istniały dwie opcje. Albo chciał w ten sposób dostosować się do mojej wersji wydarzeń, albo miał to gdzieś, co się ze mną stanie i czy nie wyjdę na... puszczalską.

Boże, co mi strzeliło do głowy, by się z nim całować?! Przecież byłam na niego zła, bardzo zła. Jakim cudem... Czy to była moja wina? Czy to ja byłam jakaś, nie wiem, łatwa? Dlaczego musiałam zrobić coś takiego, gdy na dole był chłopak, który podobno mi się podobał?

Tak się zestresowałam tymi wszystkimi myślami, że niczym sarna na drodze stałam tam skamieniała. Potrafiłam jedynie kręcić nerwowo stopą i wykręcać sobie palce.

— To moja wina — powiedział wreszcie Gabriel po kilku sekundach pełnych uciążliwej ciszy.

— Wiem. Nawet jeżeli Gumiś by tu zawinił, to i tak bym cię o to zwyzywał. Cecha dobrego przyjaciela — wzruszył luźno ramionami. — Co nie zmienia jednak faktu, że chciałbym posłuchać, co zrobiłeś.

Ledwie widocznie pokręciłam głową, by nic nie mówił. To była tylko i wyłącznie moja wina. To ja niepotrzebnie kręciłam, wchodząc w coraz to gorsze bagno.

— Zrobiłem coś, co Cora źle zinterpetonwala i uznała za dowód na moje lekceważące podejście w jej kierunku. Teraz jednak kiedy emocje opadły, wszystko sobie wyjaśniliśmy. Mam rację? — Spojrzał na mnie oczekująco, na co sztywno przytaknęłam.

— Tak. Wiesz, jaka czasami jestem. Dopowiadam sobie różne rzeczy i później to przeżywam. Dlatego właśnie przez te kilka dni nie mieliśmy... kontaktu. Ale teraz jest okej — powiedziałam, przyjmując w swe ramiona kolejne kłamstwo, które przeszło przez moje usta z okrutną łatwością.

LaleczkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz