5. Słodka obietnica

538 14 12
                                    

Te kilka dni, mówiąc krótko, były iście tragiczne.

Już pomijając to, że kilku śmieszków wpadło na pomysł napisania do mnie jakichś prześmiewczych wiadomości dotyczących ostatniego incydentu z szafką. Oczywiście nie raczyłam im odpisać, zwyczajnie odczytując te brednie, aby później trochę sobie popłakać.

Ale to i tak było nic w porównaniu do wewnętrznej sinusoidy, jaka mnie napadła. Sprawa z Gabrielem, podobnie jak on sam, była jak pasożyt. Z niezwykłą łatwością wchodziła do głowy, odbierając mi jakiekolwiek resztki spokoju, którymi się żywiła, przez co stawała się coraz większa i większa, i większa. W ciągu całej tej ciszy przed burzą nie mogłam się zdecydować, czy moja akceptacja pomysłu Gabriela była przejawem niezaspokojonej ciekawości czy też głupoty.

Do tego jeszcze te przeklęte wyrzuty sumienia. Za każdym razem, kiedy tylko dane mi było spojrzeć w ciepłe oczy mamy, ten sam pasożyt odpowiadający za moje rozchwianie, szeptał mi do ucha, jaka to nie jestem zła i wyrodna. Po co mi była wiedza dotycząca mojego biologicznego ojca?

Po co przejmowałam się kimś, kto nie przejmował się mną?

Czy byłam nierozważna? Naiwna? Zagubiona? Czy może to Gabriel swoim zachowaniem, gestami i tym mrokiem sprawił, że traciłam głowę? Może tak naprawdę to, co się działo, nigdy nie było moją winą, a sprawką jego perswazji?

Ta, najlepiej szukać rozwiązania jak najdalej od siebie.

Zirytowana swoim zachowaniem przewróciłam się na drugi bok. Moja sypialnia była całkowicie pogrążona w ciemności, która nie bała się nawet świateł otulających to wiecznie żywe miasto. Niezmącona niczym cisza wydała mi się nagle tak irytująco głośna, że aż musiałam sięgnąć po telefon, aby się uspokoić.

Zmrużyłam oczy na nagły napływ światła, który bezlitośnie uderzył w moje oczy. Problemy ze snem próbowałam rozwiązać oglądaniem filmików z uroczymi kotkami, ale wtedy mózg przywołał wspomnienie ostatniej wiadomości.

Jaki liścik?

To była nasza ostatnia rozmowa. Nic więcej mu nie odpisałam, a i on nie zabiegał o kontakt. Co swoją drogą mnie tylko bardziej denerwowało. Bo co jak się rozmyślił? Albo robił to specjalnie, bym nie potrafiła wyrzucić go z głowy?

To myślenie było frustrujące.

Tym bardziej gdy okazało się, że moje rozmyślenia w jakimś stopniu na niego wpływają, bo telefon zabrzęczał mi w ręce.

Naprawdę? Akurat teraz?

Gabriel: Godzina.

No on chyba nie mówił poważnie. Było grubo po dziewiątej wieczorem, a moja mama pewnie zaraz sama szykowała się do spania!

Cora: Nie

Usatysfakcjonowana tą krótką odpowiedzią czekałam na wiadomość od niego. Ciekawiło mnie to, czy mój mały protest wyplenił go z tej swojej powagi i chłodnego spokoju.

Gabriel: Mamy umowę.

Cora: Umowa obejmowała godziny mi pasujące

Uśmiechnęłam się pod nosem. Dobrze, nie daj mu się.

Uśmiech ten jednak pobladł, gdy odpowiedź nie przyszła tak szybko jak pozostałe. Gabriel albo główkował, jak zareagować na moją pamiętliwość, albo zwyczajnie olał temat. Pytanie tylko czy stwierdził, że i tak po mnie przyjedzie, czy doszedł do wniosku, iż mam rację.

Gabriel: Nie walcz ze mną, Liviano.

No co za dupek. Jak on śmiał.

Cora: Ja nie walczę, ja dbam o swoje prawa

LaleczkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz