7. Rysy na porcelanie

471 15 26
                                    

Rozgryzienie Gabriela znalazło się na pierwszym miejscu na mojej nieistniejącej liście rzeczy do zrobienia.

Jego postać niezmiernie mnie fascynowała, ale i zarazem przerażała. Ta oschłość i dystans w połączeniu z nienagannymi manierami tworzyła wokół niego intrygującą otoczkę, której nigdy przedtem nie spotkałam u nikogo innego. Każda przeprowadzona z nim rozmowa sprawiała, że przez kolejne godziny rozkładałam ją na czynniki pierwsze, byleby nie pominąć czegokolwiek, co zdradziłoby mi coś więcej o tym tajemniczym człowieku.

Nie brakowało mi również czasu na snucie przeróżnych teorii dotyczących przeszłości mamy. Wielokrotnie łapałam się na myśleniu o tym, jak cudownie byłoby móc jej opowiedzieć o wszystkim, co działo się w moim życiu ostatnimi czasy. Jej miłość oraz oddanie sprawiały, że dawane przez nią rady służyły mi za drogowskazy, dlatego z trudem przyjęłam fakt, że tym razem muszę sobie poradzić bez niej.

Prawdą zniszczyłabym jedynie naszą relację, która i tak wisiała na włosku. Nie mogłam do tego dopuścić.

Cora?

— Hm? — zapytałam wyrwana z własnych przemyśleń.

— Pytałam, czy masz notatki na hiszpański — zielone oczy Rose niczym rentgen przeskanowały całe moje ciało, najpewniej w próbie odszyfrowania mojego dziwnego zachowania.

Nie trwało to długo, bo po chwili znowu szeroko się uśmiechnęłam.

— Jasne, tylko muszę...

Wzdrygnęłam się, kiedy ciężkie łapsko opadło na moje ramiona. Zanim zdążyłabym cokolwiek zrobić, ktoś wydarł się do mojego ucha tak głośno, że aż mnie zemdliło.

— Boże, jaki ty jesteś zjebany umysłowo — westchnął Oliver, obserwując poczynania małpy zwanej potocznie Louisem.

Gdy Harrisowi zabrakło już tchu na dalsze krzyczenie mi do ucha, nabrał więcej powietrza do ust, po czym pokazał Oliverowi środkowego palca. Czasami jak tak na nich patrzyłam z boku, to zapominałam o tym, że mamy siedemnaście lat, a nie siedem.

— Ja jestem zjebany na umyśle, a ty masz zjebaną mordę — odciął się Louis, co Oliver skomentował prychnięciem.

— Wiesz co, skurwielu?

— Co?

— Gówno.

— Prawda boli, plastusiu?

— Żeby zaraz cię dupa nie zabolała, kiedy...

— Jeszcze słowo — Rose spojrzała ostrzegawczo to na jednego, to na drugiego. Jej spojrzenie było przepełnione taką władczością i stanowczością, że aż sama stanęłam na baczność. — A przysięgam, że zaraz obaj będziecie zakładać spodnie przez głowę.

Ta groźba skutecznie odgoniła napiętą aurę między chłopakami, którzy więcej nie raczyli nic powiedzieć. Oliver, jak to Oliver, zaczął się podlizywać swojej dziewczynie, paplając coś o pięknej pogodzie, zaś Louis nie potrafił się oprzeć pokusie skomentowania koloru włosów Rose. Ona słysząc to, uszczypnęła go tak mocno, że ten aż załkał. Mogłabym przysiąc, iż oczy zabłyszczały mu od wstrzymywanych łez, kiedy masował bolącą rękę.

Natomiast ja nic nie powiedziałam. Od zawsze wolałam raczej obserwować ich interakcje niż brać w nich czynny udział, do czego wszyscy przywykliśmy. Poza tym i humor nie pozwalał mi na rozluźnienie się w towarzystwie.

Cały czas myślałam o mamie, która nie odezwała się do mnie przez dwa dni.

I to nie tak, że ja także milczałam, wręcz przeciwnie, ciągle próbowałam ją zagadywać, przepraszać i prosić, by już się na mnie nie gniewała. Nic nie przynosiło efektów. Mama zachowywała się tak, jakby mnie nienawidziła, a ja nie potrafiłam nic zrobić, żeby znowu mnie kochała.

LaleczkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz