27. Grudniowe poranki

378 9 16
                                    

Mlasnęłam niezadowolona językiem, kiedy pierwsze promienie grudniowego słońca padły na moją twarz. Że też nie pomyślałam wieczorem o zasunięciu rolet.

Rozgoryczona tak dokuczliwą pobudką zamierzałam odwrócić się na drugi bok, by chociaż tak uciec przed słońcem, ale wówczas spotkałam przeszkodę. Przeszkodę w postaci czegoś twardego, dużego i ciepłego. Oraz zdecydowanie silnego.

Szczerze powiedziawszy, to nie zdziwiłam się ani odrobinę, kiedy po otworzeniu oczu zastałam przed sobą pogrążoną we śnie twarz Gabriela. Przerzuciwszy przez moją talię ramię, kleił się do mnie jak koala do drzewa, co swoją drogą wyglądało dosyć zabawnie, gdyż w jego ramionach ledwie rzucałam się w oczy. Czasem ze swoją różnicą wielkościową wyglądaliśmy karykaturalnie.

Lecz co by nie mówić, zły humor od razu odszedł w zapomnienie, gdy tak sobie wpatrywałam się zauroczona w jego przymknięte powieki z długimi rzęsami, lekko rozwarte wargi a także nos, który częściowo przykryty był moimi włosami. Wyglądał tak spokojnie i uroczo, że śmiało mogłam rzec, iż prezentował się niczym słodki wilk, ale, uwaga, bez wścieklizny.

Tylko że ten urokliwy futrzak miał również swoją wadę. A była nią jego wcześniej wspomniana siła. Przysięgam, że nie pamiętam, kiedy ostatnio tak się wyginałam, gdy tegoż poranka starałam się uciec mu z ramion, jednocześnie go nie budząc. Ostatecznie mi się to udało, ale jakim kosztem?

— Au — jęknęłam cicho, ładując tyłkiem na drewnianych panelach.

Szybko podnosząc się na równe nogi, rozmasowałam sobie bolące pośladki, a następnie na paluszkach wyszłam z pokoju. Po ciszy wybrzmiewającej z domu szło się domyślić, iż większość najpewniej jeszcze spała, co jednakże niezbyt mnie obchodziło. Byłam bardzo głodna. I miałam ochotę na jajecznicę. W sumie to nawet gdybym głodna nie była, to bym sobie ją zrobiła.

Mimowolnie zaczęłam rozmyślać nad tym, czy  nie jestem przed okresem i, o zgrozo, czy nie dostanę go przypadkiem w ciągu najbliższych dni. Jeszcze tylko tego mi brakowało, by śpiąc z Gabrielem w jednym łóżku, ubrudzić materac.

Moje rozmyślenia na temat okresu zostały jednakże przerwane, kiedy wyszłam ze swojego pokoju. Ze zdziwieniem spojrzałam na ziemię, na której spał Louis. Oczywiście z poduszką i z kołdrą, ale jednak wciąż na niewygodnej podłodze.

Nie zmartwiło mnie to na początku. Ja z Gabrielem chyba najszybciej położyliśmy się spać, zatem nic dziwnego, że nie słyszałam możliwej nocnej popijawy na dole. Czyżby Losu tak się upił, by nie mógł dojść do własnego pokoju? Miałoby to wiele sensu, gdyby nie to, że spał centralnie pod moją sypialnią.

— Louis? — zapytałam, klęknąwszy przed śpiącym chłopakiem, który, wbrew moim domysłom, nie pachniał alkoholem.

— Idź precz — machnął ręką, wciąż śpiąc.

— Louis, wstawaj — powtórzyłam się. Nie miałam nic do tego, by spał akurat tutaj, ale jednak troszczyłam się o jego plecy, które w takich warunkach mogłyby być w złej kondycji.

— Mam ochotę na truskawki — mamrotał dalej, co nawet mnie nie zaskoczyło. Ot, typowe zachowanie Louisa. — Albo na truskawkowy lubrykant.

A może on coś zapalił? Albo wziął? Chryste, nie mówicie, że jest naćpany.

Wiedząc, iż potrzeba w tej sytuacji mocnych środków, bez krzty zawahania strzeliłam chłopakowi plaskacza. W graniach rozsądku ma się rozumieć, ale mocnego na tyle, by rozbudzony otworzył powieki.

Jego niebieskozielone oczy przez sekundę skakały po mojej twarzy tak, jakbym była naszą znienawidzoną nauczycielką z matematyki.

— Gumisiu? — zapytał tak zdziwiony, jakby dziwne nie było to, że spał na ziemi, a ja chodząca i oddychająca.

LaleczkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz