Otumaniona nieznanym mi dotąd uczuciem niepokoju odwróciłam się powoli za siebie. Czułam się jak pod wodą. Moje ruchy były tak cholernie powolne, a wszystko dookoła rozmyte i niewyraźne. Ciśnienie coraz bardziej napierało na moją klatkę piersiową, która nie mogła zaznać spokoju przez brak powietrza.
Jakież to łatwe utopić człowieka na powierzchni.
Zaczerpnęłam płytkiego wdechu, gdy na końcu korytarza ujrzałam wysoką postać ubraną w czerń. Kruczoczarne kosmyki wystawały mu spod kaptura, który rzucał subtelny cień na jego twarz. I bliznę.
Zamurowało mnie. Pierwszy raz od naprawdę dawna strach sprawił, że nie potrafiłam się poruszyć. Wpatrywałam się jedynie z błyszczącym strachem w oczach w swojego stalkera, nie mając pojęcia, co zrobić.
Ocucił mnie dopiero jego krok skierowany w moją stronę. W głowie natychmiast wykwitło mi skojarzenie z drapieżnikiem krążącym wokół osamotnionej i bezbronnej ofiary. Wiedzącym doskonale, że wystarczy tak mało, aby ją złamać.
— Czego ty ode mnie chcesz? — zapytałam głośno, by mieć pewność, że mnie usłyszał. Gdy nie uzyskałam odpowiedzi, wykonałam krok w tył.
Nie miałam pojęcia, co robić. Gabriela nie było, a na korytarzu znajdowaliśmy się tylko my. Owszem, mogłabym pobiec w stronę sali, gdzie zapewne światła już dawno zgasły, ale żeby to zrobić musiałabym go minąć lub przebiec całą szkołę, a na to nie mogłam sobie pozwolić. Złapałby mnie.
Szybko jednak szczątki mojego zdrowego rozsądku przepadły, gdy ten zaczął iść w moją stronę żwawym już krokiem. Przerażenie ściskało mi gardło, kiedy rozpoczęłam szaleńcy bieg. Moje nogi działały jakby bez udziału mózgu, który otumaniony lękiem niezdolny był do podjęcia racjonalnego ruchu.
Łzy ciekły mi po policzkach, kiedy biegłam wśród szkolnych korytarzy. W pewnym momencie odbiegłam tak daleko od sali teatralnej, że dostałam się do tej części szkoły, w której światła zostały wyłączone. Mimo wszystko nie mogłam się zatrzymać. Czułam za sobą jego obecność i to, jak się mną bawi.
Mężczyźnie za mną nie potrzeba było wiele do złapania mnie, a następnie zrobienia krzywdy. Swoją posturą znacznie mnie przewyższał, podobnie jak zapewne siłą i prędkością, co od razu rujnowało moje szanse. I nawet jeżeli oboje mieliśmy tego świadomość, on nie zachowywał się tak, jakby chciał mnie zatrzymać.
Napawanie się moim strachem było dla niego znacznie przyjemniejsze niż dociągnięcie sprawy do końca.
Nie wiem, ile tak biegłam, lecz w pewnym momencie zdałam sobie sprawę, że gdy odwracam się za siebie, nie dostrzegam już ciemnej sylwetki. Utrata zdolności do racjonalnego myślenia sprawiła jednak, że przez myśl mi nie przeszło, iż może to być jakiś postęp. Po prostu biegłam dalej z nadzieją na ratunek.
Moje mięśnie paliły żywym ogniem, a oddech był nierównomierny, gdy zmęczona podbiegłam pod jeden z licznych kantorków w szkole. Zmęczenie wymieszanie z adrenaliną zaczęło tracić na mocy, co skutkowało pojawieniem mi się przed oczami czarnych plamek i zawrotami głowy.
Pamiętając, że nasz woźny miał wyjątkowo słabą pamięć, nie zdziwiłam się, kiedy drzwi okazały się otwarte. Było to co prawda małe pomieszczenie przepełnione środkami do mycia różnych rzeczy i wiadrami, lecz nie przeszkadzało mi to w tym, by się tam skryć.
Trzęsącymi się rękoma chwyciłam miotłę, aby tak jak postacie w filmach uniemożliwić wejście tutaj komuś z zewnątrz. Gdy moja mała barykada wydała mi się porządna, usiadłam na odwróconym do góry nogami wiadrze.
Szloch cisnął mi się w gardle. Z całych swoich sił próbowałam się uspokoić, ale ból w klatce piersiowej nie ustępował. Cisza otaczająca mnie wszem i wobec w tej ciemności wywoływała niepokojące uczucie duszności.
![](https://img.wattpad.com/cover/329820104-288-k200495.jpg)
CZYTASZ
Laleczka
RomanceCora Collins przez siedemnaście lat prowadziła względnie idealne życie. Żyjąc w świecie wykreowanym przez swoją matkę, pełniła rolę pięknej, wystawnej lalki, którą każdy mógł oglądać, ale nigdy nie dotknąć. Zawsze ubrana w delikatne sukienki i pięk...