— California girls, we're so unforgettable. Daisy dukes, bikinis on top. Sun kissed skin so hot, we'll melt your popsicle...
Ubrana jedynie w o wiele zbyt dużą koszulkę Gabriela tańczyłam przed lustrem, jakbym była w teledysku samej Katy Perry. Kręciłam zabawnie biodrami, machałam rękami, jednocześnie głosem zgrywając się z tą boginią muzyki. Chryste, uwielbiałam piosenki Katy...
— ...west coast represent, now put your hands up... — W tym momencie zrobiłam niesamowitego pirueta, którego technikę zawdzięczałam po wieloletnich treningach baletu. Przynamniej jeden element mojej choreografii nie wyglądał jak jakieś szamańskie rytuały.
Kiedy już gotowa byłam do wyśpiewania kolejnej zwrotki, mój telefon wydał dźwięk powiadamiający mnie o przyjściu nowej wiadomości. Rozczarowana tym zbiegiem okoliczności zatrzymałam lecącą piosenkę, orientując się, że otrzymałam wiadomość od Mii.
I ku mojemu zdziwieniu Young nie napisała mi niczego, a po prostu wysłała zdjęcia z ostatniej nocy. Nawet nie wiedziałam, że je wówczas robiła.
Z lekkim uśmiechem przewijałam kolejne to fotografie przedstawiające mnie i moich znajomych. Na pierwszym uśmiechnięty od ucha do ucha Oliver trzymał w ramionach równie roześmianą Rose, której oczy na wskutek światła lampy błyskowej nabrały czerwonego koloru. A tuż za nimi stał Louis imitujący wymiotowanie.
Na drugim byłam już ja. Ułożywszy palce w znak Victorii, zrobiłam z ust dzióbek. Jedną rękę położyłam na swoim biodrze, które lekko wypięłam, przez co wyglądałam dosyć zabawnie i nawet uroczo. Obok mnie stał Victor, który nie zdążył się uśmiechnąć, ale to nic nie szkodziło. Nawet z śladem zdziwienia w oczach i lekko rozwartymi ustami wyglądał o wiele lepiej niż ja.
Potem ujrzałam siebie tańczącą wraz z Rose i Louisem. Tutaj już nie byłam świadoma aparatu skierowanego w moim kierunku, więc nie przybrałam żadnej pozy. Po prostu się śmiałam, patrząc na Harrisa, który jak najbardziej pochylony do tyłu trząsł śmiesznie rękoma.
Zdjęć było sporo. Nie na wszystkich wyglądałam zbyt korzystnie, ale zadowolenie błyszczące w moich oczach rekompensowało mi głupie miny. Każdą z fotografii obserwowałam z lekkim uśmiechem, dopóki nie zobaczyłam ostatniego.
Byłam na nim ja i Gabriel. Siedząc mu na kolanach w stroju Alicji, przypominałam raczej dziecko niż nastolatkę. Moje włosy po tylu godzinach tańczenia zdążyły już się wyprostować, a opaska lekko przekrzywić. A Gabriel jak to Gabriel, wyglądał doskonale w czarnej koszuli z rozpiętymi górnymi guzikami.
Kamera akurat uchwyciła nas wtedy, gdy powiodłam oczami do góry, aby spojrzeć mu w oczy. Musiał to być moment, w którym Mitchell pytał się, czy odwieźć mnie do domu. Swoimi bystrymi oczami obserwował moją twarz, gdy ja byłam w trakcie marszczenia śmiesznie nosa.
Skłamałabym, mówiąc, iż to zdjęcie mi się nie podobało. Bo podobało i to bardzo. Oboje wyszliśmy dosyć słodko i gdybym nie znała podstaw naszej relacji, pomyślałabym, że jesteśmy niczym niewyróżniającą się parą nastolatków.
Problem pojawił się jednak wtedy, gdy zerknęłam na bok zdjęcia. Na pierwszy rzut oka nie było widać tam nic prócz ściany, pod którą stali pijani, bądź odurzeni innymi substancjami nastolatkowie. Zwykłe widoki na imprezie, ot co.
Być może sama nie zauważyłabym tam niczego niepokojącego, gdyby nie przykuwająca wzrok blizna na czyjeś twarzy.
Moje ciało przeszedł dreszcz, kiedy oczy uważnie analizowały niewyraźnie uchwyconą twarz. Nie mogłam ujrzeć zarysów jego twarz, ani ubrania, lecz burza ciemnych włosów i ta brzydko wyglądająca blizna były czymś, co wyryło się w mojej pamięci permanentnie.
CZYTASZ
Laleczka
RomanceCora Collins przez siedemnaście lat prowadziła względnie idealne życie. Żyjąc w świecie wykreowanym przez swoją matkę, pełniła rolę pięknej, wystawnej lalki, którą każdy mógł oglądać, ale nigdy nie dotknąć. Zawsze ubrana w delikatne sukienki i pięk...