28. Matilda

396 9 19
                                    

— Słuchasz piosenek Taylor Switf?

— Nie?

— Żałosne — skrzywiłam się na tę odpowiedź Oscara. Facet nie miał za grosz gustu. — A Billie Eilish?

— Też nie.

Nie pozostawało mi nic innego niż tępe mruganie i wpatrywanie się pusto w jego twarz.

— Taylor jest do dupy, ale Billie? Chłopie, co z tobą? — Do rozmowy dołączył się Oliver, który leżąc na dywanie w salonie, spoglądał zszokowany na Oscara.

— Czy ty właśnie nazwałeś Taylor okropną? — Rose zaczerpnęła głębokiego wdechu.

— No tak. Znaczy... Może nie na tyle okropną co...

— Milcz — powiedziałyśmy razem z dziewczyną. Nasze połączone ze sobą głosy przeciekające nutą grozy musiały wywrzeć naprawdę solidne wrażenie na Oliverze, gdyż faktycznie zamilknął.

Melody zapewne dla pozytywnego przebiegu dalszej rozmowy zmieniła temat, który nie doprowadziłby do żadnego potencjalnego mordu, za co w duchu byłam jej niesłychanie wdzięczna. Z uśmiechem przysłuchiwałam się historii Olivera, który opowiadał o swojej ostatniej stłuczce ze starszą panią. W momencie, w którym doszedł do najciekawszej części opowieści, a konkretnie wtedy, gdy oberwał jej torebką wcisnęłam se do buzi masę bitej śmietany.

— No i skąd ja mogłem wiedzieć, że zna karate? — pytał sam siebie chłopak, krzywiąc się nieznacznie. — Tak mi zajebała, że aż puściłem pawia na czyjegoś psa.

— Jak to na czyjegoś psa? — zapytała Melody.

— No na takiego małego szczura. Jakiś york czy może ten chichi.

— Jaki chichi? — Oscar uniósł brwi.

— No ten taki mały, co się go w torebkach nosi. Ten co dużo szczeka — objaśnił, co Rose przypłaciła chyba migreną, bo nagle zaczęła rozmasowywać sobie skronie.

Ja natomiast tak parsknęłam śmiechem, że omal nie wyplułam bitej śmietany. Kręcąc z politowaniem głową, wytarłam palcem słodką masę z kącików ust, ale wówczas poczułam na sobie czyjś palący wzrok.

Ignorując rozmowy w tle, przekręciłam swoją głowę w bok, spotykając się spojrzeniem z oczami Victora. I, nie zaprzeczę, poczułam się odrobinę nieswojo, gdy tak uparcie się we mnie wpatrywał.

— Co? — zapytałam głupio. — Dalej jestem brudna?

Dla upewnienia przejechałam jeszcze dwukrotnie palcami po okolicy ust, ale nie wydawało mi się, bym cokolwiek przeoczyła. A może patrzył tak na mnie, bo również słyszał moje nocne krzyki?

Chryste, błagam, oby nie.

— Nie — powiedział z pozoru normalnym tonem, który jednak jakoś mi się nie spodobał. Nie umiałam nawet wytłumaczyć, co konkretnie wzbudziło mój niepokój, ale zwyczajnie nie potrafiłam zignorować jego dziwnego zachowania. Czyżby był na mnie o coś zły?

Aby poprawić sobie zepsuty głupimi myślami humor, ponownie zajęłam się pałaszowaniem bitej śmietany. W duchu liczyłam, że te puste kalorie pójdą mi w tyłek, a nie znowu w brzuch. Już dość miałam płakania przez to w nocy, aby później robić sobie zabeczanej zdjęcia z dzióbkiem.

Każde z kolei następnie wysłałam Gabrielowi, bo czemuż by nie. A on biedny o pierwszej nad ranem musiał wysłuchiwać mojego ględzenia o tym, że nie cierpię własnego metabolizmu, aby później zwinnie przejść do tematu aktualnie omawianej lektury w szkole. Jak to zrobiłam? Nie mam pojęcia.

LaleczkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz