40. Najpiękniejsza w kolekcji

381 16 35
                                    

!W rozdziale pojawiają się opisy przemocy zarówno fizycznej, jak i psychicznej!

Czasami zdarzały mi się takie momenty, w których starałam się zrozumieć.

Zrozumieć sens sensu. Zrozumieć bezsensu bezsensu. Tyle że im dalej zagłębiałam się w odmęty tych przemyśleń, tym mocniej umacniałam w sobie przekonanie, iż światem od początku władał sens bezsensu i bezsens sensu.

Kiedy byłam mała, nie potrafiłam tego zrozumieć. Dlaczego wszechświat działał w taki sposób, aby jak najbardziej zaprzeczyć ludzkiej logice? Czyżby od początku wiedział, jakimi złymi istotami jesteśmy, by chcieć z nami tak walczyć? Chciał się nas pozbyć? Tak samo jak dzieciaki z przedszkola pragnęły pozbyć się mnie?

Być może i te przemyślenia były niezmiernie głupie. Być może ktoś uznałby je za pozbawione wszelakiej logiki. Jednakże taka konkluzja tylko i wyłącznie potwierdziłaby moja tezę o bezsensie. Cały świat był go pełen, tak samo jak ja i moje myśli.

To właśnie wspomnienie tych przemyśleń nawiedziło mnie, kiedy bezczynnie wpatrywałam się w jakiś punkt przed sobą. Bo jakim brakiem logiki musiałam się kierować, by uciec z mieszkania Gabriela?

Przez doskwierający mi ból głowy nie byłam w stanie wstać i rozejrzeć się po pomieszczeniu, w którym zostałam zamknięta. Wszędzie panowała tak przeraźliwa ciemność, że zapewne i tak niczego bym nie dostrzegła. Pozostawiona więc zostałam na pastwę pozostałych zmysłów. I tym, który obecnie wykazywał się największą wrażliwością był niepodważalnie dotyk.

Czułam, że leżałam na czymś wyjątkowo miękkim i puszystym. Przyjemna tkanina ocieplała nagą skórę moich ud, których sukienka nie zdołała zakryć. Ktoś musiał mnie w nią przebrać tuż po tym, jak straciłam przytomność.

Natomiast moją szyję i ręce otulał jakiś podobnie gładki w dotyku materiał. Poważnie ograniczały one moją swobodę ruchu, przez co skazana byłam na bezczynne leżenie. Od początku, gdy tylko się tu pojawiłam, nikt nie ośmielił się zakłócić mojego, jeżeli da się w ogóle to tak nazwać, spokoju. Byłam przy tym kompletnie nieświadoma tego, ile czasu minęło od mojej ucieczki.

Drgnęłam, usłyszawszy skrzypnięcie podłogi kilka metrów dalej. Dźwięk był na tyle głośny, że od razu pozbawił mnie złudzeń co do mojej samotności. Przerażona przełknęłam ślinę.

Kiedy osoba przebywająca w pokoju razem ze mną zrozumiała, że jestem świadoma jej obecności, nie krępowała się. Powolnymi krokami podążała w moją stronę, zbliżając mnie do obłędu. Strach chwycił mnie za szyję tak mocno, że nie potrafiłam wykrzesać z siebie najmarniejszego pisku.

— Wreszcie cię mam, Livi — powiedział, gdy znalazł się tuż przy mnie.

Po rozbrzmieniu się tych słów w pomieszczeniu pojawiło się światło. Padało ono, z jak się okazało, stojącej na szafeczce nocnej lampki.

To na niej skupiłam swój wzrok. Wydawało mi się to dużo lepszą alternatywą niż nawiązanie kontaktu wzrokowego z Jamesem.

Przymknęłam powieki, czując, jak jego szorstka, lodowata niczym u trupa dłoń głaszcze mnie po policzku. Z wylewającą się wręcz czułością przebiegł opuszkami palców od mojej twarzy po samą szyję.

— Uwielbiam w tobie tę nieświadomość, jaki świat potrafi być okrutny — wręcz wyszeptał, bawiąc się pasmem moich włosów. — To czyni cię delikatniejszą od innych. Dużo bardziej... fascynującą.

Nie odpowiedziałam na to w żaden sposób. A to mu się nie spodobało.

Syknęłam, kiedy pociągnął mnie mocno za włosy. Załzawionymi oczami wpatrywałam się w jego twarz, na której rozciągał się obrzydliwy uśmiech.

LaleczkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz