Rozdział 41.

118 5 60
                                    


Shaker p.o.v

Dostałem kopniaka prosto w brzuch. Po upadku na ziemię zwinąłem się z bólu.

Aisha: Mówiłam, żeby nie tak blisko - powiedziała z troską dziewczyna podając mi rękę.

Shaker: Teraz przynajmniej mam nauczkę - uśmiechnąłem się do niej.

Zuza: Od razu wiedziałam, że do pracy przy koniu to ty się nie nadajesz - oznajmiła wyprowadzając osiodłanego konia z zagrody do siodłania, jak to ja nazywam.

Wywróciłem oczami i sięgnąłem po szczotkę, aby kontynuować czesanie mojego rumaka. Z tego co mi mówiła Aisha, to jest on najspokojniejszym z całego stada i jest idealny dla początkujących, takich jak ja.

Shaker: Fajny ten koń. Taki czarny z białą plamą na nosie... - usłyszałem śmiech dziewczyn.

Aisha: To jest klacz...

Shaker: Aha - zaśmiałem się.

Zuza: I nie mówi się czarny z białą plamą, tylko jak już to kary z białą odnianką na pyszczku - i znowu zaczęła się mądrzyć.

Aisha: Dobra, rozczesaliśmy ją to teraz trzeba ją osiodłać. Choć Shaker pomożesz mi to wszystko przynieść - wzięła mnie za nadgarstek i pociągnęła w stronę pomieszczenia z całym sprzętem dla koni.

Przez całą drogę mnie nie puszczała, co spowodowało u mnie soczyste rumieńce na policzkach, które było z resztą widać (powiedziała mi to potem Zuza). Na szczęście w owym schowku na sprzęt było dosyć chłodno, więc wypieki po paru sekundach się ulotniły.

Shaker: To tego jest aż tyle?! - spojrzałem na trzymane przez siebie dosyć ciężkie siodło i całą resztę w rękach Aishy.

Aisha: No... Siodło, czaprak, podkładka pod siodło, ogłowie i wędzidło, popręg oraz lonża... Same najpotrzebniejsze rzeczy - wzruszyła ramionami.

Osiodłanie tego zwierzaka okazało się trudniejsze niż myślałem. Wielokrotnie oferowałem pomoc, kiedy widziałem, że ewidentnie Aisha sobie nie radzi, ale ona odmawiała mówiąc "dam sobie radę, pogłaszcz ją najwyżej, to może się uspokoi". Gdy założyłem kask i usadziłem dupę w siodle od razu się zesrałem, bo koń się poruszył.

Zuza: No i czego ty się boisz. Przecież nie zacznie ci brykać.

Shaker: Nie byłbym tego taki pewny...

Zuza: Wiesz w ogóle co to znaczy? - uniosła jedną brew do góry.

Shaker: Nie, ale domyślam się, że przez to mógłbym się połamać. Prawda Aisha? - obróciłem głowę w stronę szarowłosej dziewczyny, która robiła coś przy pysku konia.

Aisha: Mniej więcej tak... - mruknęła - Ugh, nie mogę zaczepić tej pieprzonej lonży...

Shaker: Może pomogę? - odpowiedź w ogóle mnie nie zdziwiła.

Aisha: Nie, dam sobie radę.

Przewróciłem oczami i poprawiłem się w siodle. Koń znowu się poruszył, więc złapałem się jego grzywy, co było niezbyt dobrym pomysłem, bo zwierzę zaczęło się wiercić jeszcze bardziej.

Kurwa, kurwa, kurwa, kurwa!
Zaraz sie zabiję!

Aisha: Hej, hej, hej, spokojnie! - pogłaskała klacz po szyi, po czym zwróciła się do mnie - Widzę Shaker, że się boisz, więc jeżeli nie chcesz, to nie musisz jechać...

Shaker: Oczywiście że chce, przecież kiedyś muszę przełamać swój lęk... - uśmiechnąłem się niepewnie.

Zauważyłem, że Zuza wyprowadza konia z zagrody w której miałem zaraz ćwiczyć jazdę. Podeszła do nas, przekazała tak zwane "wędzidło" Aishy i sama wyprowadziła mnie z bramki dla konia (tak to nazywam) i zaczęła mnie oprowadzać po terenie za płotkiem. Widząc moją zdezorientowaną minę, zaczęła się tłumaczyć.

||Supa Strikas|| Nowa DrużynaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz